piątek, 29 listopada 2013

BLOG ZAWIESZONY

No wiec tak.. straciłam kompletnie pomysł na to opowiadanie.. w głowie mam tylko pojedyncze wątki, których nie umiem ubrać w słowa.. piszę rozdział już 3 tygodnie a nie mam nawet połowy tego, co chciałabym napisać.. :/ Nie wiem co się ze mną dzieje, ale chwilowo wena mnie opuściła i nie chce wrócić.. muszę gruntowanie przemyśleć to opowiadanie. Muszę coś wymyślić.. 
Blog nie zostanie usunięty i będzie kontynuowany, to Wam mogę obiecać. 
Ale póki co do świąt będzie zawieszony. Naprawdę muszę się skupić, pomyśleć i stworzyć coś, co będziecie chcieli czytać. 

Przepraszam Was, że tak wyszło.. przepraszam, że Was zaniedbuję.. przepraszam, że pewnie Was zawiodłam, nie chciałam tego.. :C

Blog wróci. Przed świętami, albo na świętach, ale wróci. PRZYSIĘGAM. Wrócę z nowymi pomysłami, nowym planem działania i nowymi zaskakującymi wątkami, w które nie będziecie mogli wierzyć. Jednym słowem: BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!

Bądźcie cierpliwi. Nie pożałujecie :) 

KOCHAM WAS <3

środa, 6 listopada 2013

[05] cz. 2

-Destiny - odezwał się Louis i wszyscy popatrzyli na mnie - jesteś moją ostatnią nadzieją.
Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje i o czym u licha on mówił. Zrobiłam zdezorientowaną minę i spojrzałam na niego pytająco.
-W sprawie.. ?
-Wszyscy ci lenie uważają, że nurkowanie jest złym sposobem na spędzenie jednego dnia, skoro można sobie leżeć plackiem na plaży. Powiedz, proszę, że chociaż ty wiesz, co dobre..
-Nurkowanie? Zawsze chciałam spróbować.. - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
W jego oczach pojawiły się iskierki, a na twarzy zatriumfował uśmiech.
-Ha! - krzyknął, wystawiając im język - Hazza, wiedziałem, że twoja córka wie więcej niż ty.
-Oj przymknij się - ojciec również wystawił mu język i napił się kawy - skoro tak bardzo chcecie to proszę, spędźcie sobie cały dzień na nurkowaniu.
Nie wiem dlaczego, ale zupełnie nagle poczułam dziwny skurcz w klatce piersiowej. Cały dzień z Louisem? TYLKO WE DWOJE? Jak najbardziej mi to odpowiadało. Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało.
-Destiny? - zwrócił się do mnie Lou - Jesteś gotowa znosić mnie przez cały dzień?
-Jasne, może być fajnie - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Wspaniale! To ja idę zarezerwować nam miejsca.
-Ale zaraz! Tak w ogóle to gdzie..
-Oh, chyba nie myślałaś, że nurkować będziemy przy plaży? - przerwał mi i wstał - Płyniemy na taką małą wyspę i dopiero stamtąd skaczemy do wody moja droga. Mają tu podobno przepiękne rafy koralowe..
Po tych słowach już go nie było. Po prostu gdzieś poszedł, a ja popatrzyłam na wszystkich obecnych przy stoliku. Rodzice, Zayn i Natalie się uśmiechali, a potem po prostu zaczęli rozmawiać, natomiast Dylan patrzył na mnie z wyrzutem. Miałam ochotę palnąć się w czoło. Kompletnie zapomniałam o tym, że poprzedniego dnia obiecałam mu długi spacer, bo chciał porozmawiać ze mną o czymś ważnym. Otworzyłam usta, żeby się odezwać, ale w tym momencie on wstał i zaczął kierować się ku wyjściu. Czułam się naprawdę okropnie. Nie mogłam go tak zostawić. Od razu poszłam za nim i dopadłam go przy schodach prowadzących do hotelu.
-Dylan, poczekaj! - krzyknęłam i znalazłam się przy nim - Przepraszam cię, ale..
-Nie przepraszaj - powiedział, wzruszając ramionami - nurkowanie to coś genialnego, nie dziwię się, że nie mogłaś się oprzeć. Zwłaszcza we Francji i w ogóle...
-Przepraszam, nie powinnam się na to zgadzać, bo obiecałam ci rozmowę, a nie chcę wyjść na złą kumpelę..
-Daj spokój, najwyżej pogadamy jak wrócisz.. ta sprawa może poczekać.
-Proszę cię, nie gniewaj się na mnie.. przecież wiesz, że cię kocham.
-Des, wyluzuj, okey? Pogadamy jak wrócisz. Przy okazji opowiesz mi o tej niby cudownej rafie koralowej.
-Niby?
-Cokolwiek Louis albo jakikolwiek przewodnik nie powiedzą, najpiękniejsze rafy koralowe są w Australii. To trzeba po prostu zobaczyć.
Uśmiechnęłam się do niego z ulgą. On naprawdę był cudowny. Wspólnie weszliśmy na górę, po czym każde z nas poszło do swojego pokoju. Nie miałam pojęcia, w co ubrać się na taką wyprawę. To znaczy wiedziałam, że na pewno dostanę jakiś strój do nurkowania, ale i tak miałam dylemat. Ostatecznie założyłam bikini, na które ubrałam krótkie jeansowe spodenki i białą bokserkę. Włosy spięłam w koka, na oczy nałożyłam czerwone Ray Bany i byłam gotowa. Perspektywa spędzenia całego dnia w towarzystwie Louisa mi odpowiadała. Czemu? Nie mam pojęcia. Może dlatego, że dobrze się z nim dogadywałam i dobrze czułam się w jego towarzystwie? Wzruszyłam ramionami na tę myśl i po prostu zeszłam na dół. Louis czekał przy wyjściu z hotelu.
-Odpływamy za 15 minut, więc radzę się pospieszyć - powiedział z szerokim uśmiechem.
Zaśmiałam się i dołączyłam do niego. Przy małym statku czekało jeszcze kilkanaście osób i przewodnik, który właśnie zaczynał coś mówić. Dołączyliśmy do nich i chwilę później już wypływaliśmy. Przez prawie całą drogę stałam przy barierce i podziwiałam widoki, a wiatr muskał moją skórę. Mniej więcej w połowie obok mnie stanął Lou.
-No i jak samopoczucie? - spytał, jak gdyby nigdy nic.
-W porządku. Mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście. Możesz pytać o wszystko, co nie wiąże się z moim dawnym związkiem i rzeczami z nim powiązanymi.
-Spokojnie, nie jestem wścibską gówniarą, która wtrąca się w czyjeś życie prywatne - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - niedawno rozmawiałam z tatą, a on opowiedział mi o Carmen.. o tym, że byli razem i że to skomplikowało sytuację między nim, a mamą.. wiesz może coś więcej na ten temat? W końcu się wtedy przyjaźniliście..
-Destiny.. - westchnął - czasami lepiej, żeby przeszłość pozostała przeszłością.
-Dlaczego? Co takiego się wtedy stało, że nikt nie chce o tym gadać? Tata zdradził z nią mamę, czy jak?
Nie odpowiedział. Gwałtownie odwróciłam głowę w jego kierunku. Czyżbym trafiła? Nagle zrobiło mi się niedobrze.
-Zrobił to? - spytałam wstrząśnięta.
-Niektóre sprawy są bardziej skomplikowanie niż ci się wydaje - powiedział w końcu.
-Zdradził ją czy nie? - naciskałam.
-Nie. Harry kocha Rose najmocniej na świecie. Nie byłby w stanie tak jej skrzywdzić.
-Więc co się wtedy stało? - spytałam już nieco uspokojona.
-Po prostu się od siebie oddalili przez nasze trasy i wywiady, zaczęli się kłócić.. Rose poznała Nate'a, Harry poznał Carmen.. pogubili się. Ale nie trwało to długo, bo zdali sobie sprawę, że nie potrafią bez siebie żyć. To wszystko. Zostaw przeszłość, Destiny. Ona nie ma już znaczenia.
-Mam dziwne wrażenie, że coś ukrywasz..
-To sprawa tylko i wyłącznie między twoimi rodzicami. Jeżeli chcesz wiedzieć coś więcej, po prostu ich zapytaj. Ja nie chcę się w to mieszać.
-Ygh, no okey, w porządku.
-To było dawno temu i naprawdę teraz jest nieważne. Wszyscy popełniamy błędy, wiesz o tym. Jesteśmy tylko ludźmi. A teraz możesz zacząć cieszyć się pięknym dniem?
Uśmiechnęłam się i z powrotem odwróciłam wzrok ku krajobrazom. Powoli zbliżaliśmy się do jakiejś małej wyspy. Cel naszej podróży. Aż do dobicia do brzegu rozmawiałam z Louisem i bardzo dobrze czułam się w jego towarzystwie. Naprawdę fajnie się z nim rozmawiało i nawet nie czułam tej bariery wieku, która była między nami. Okey, był starszy, ale co z tego? Dogadywałam się z nim lepiej niż z niejednym chłopakiem w moim wieku.
W końcu przebraliśmy się w odpowiednie stroje i dostaliśmy maski z tlenem. Instruktor dał nam kilka najcenniejszych wskazówek, przestrzegł przed ewentualnymi trudnościami i w końcu byliśmy gotowi. Do wody wskakiwaliśmy po kolei. Naszą wielką przygodę czas zacząć.

To było niesamowite. Absolutnie niesamowite. Przejrzysta woda, cała masa ryb i najpiękniejsza rafa koralowa, jaką w życiu widziałam. Może dlatego, że była to pierwsza, jaką w ogóle zobaczyłam, ale i tak zapierała dech w piersiach. Nie sądziłam, że ocean może skrywać takie piękne, nieznane rzeczy i formy życia. Byłam po prostu wniebowzięta i zadowolona, że zgodziłam się popłynąć. Kiedy przewodnik zadecydował o wynurzeniu, miałam ochotę zaprotestować, ale wiedziałam, że nie mogę. Najwyraźniej kończył nam się tlen, a bez niego nie dało się wytrzymać tyle metrów pod wodą. Siedzieliśmy już na piasku, na małej wyspie i jedliśmy kiełbaski upieczone przed chwilą na ognisku. Myślami jednak wciąż byłam pod wodą. Louis siedział obok mnie tak samo oczarowany.
-Chcę tam wrócić - powiedziałam w pewnym momencie - chcę to zobaczyć jeszcze raz..
-Wakacje się jeszcze nie kończą, możemy tu jeszcze przyjechać - odpowiedział z uśmiechem - ewentualnie możemy zobaczyć inne rafy, w zupełnie innych miejscach.
-Słyszałam, że najpiękniejsze są w Australii.
-Chcesz lecieć do Australii? - zaśmiał się - Widać, że jesteś ciekawa świata, moja droga. Piękna i ambitna.
Czułam, że zaczynam się rumienić.
-Przystojny i zdobywczy - prychnęłam.
Odwróciłam się w jego kierunku i nasze spojrzenia się spotkały. Dopiero wtedy dostrzegłam, że jego oczy mają najpiękniejszy zielony kolor, jaki kiedykolwiek widziałam. Można było w nich zatonąć. I to dosłownie. Nie wiem, co się działo. Nie wiem też, w którym momencie zaczęliśmy się do siebie przybliżać. Nasze usta dzieliły milimetry. Czułam jego oddech na swoich wargach. Zamknęłam oczy i chciałam dać ponieść się chwili.
-Destiny? Destiny!
Usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Powtórzyło się to jeszcze kilka razy, aż w końcu ...
Obudziłam się.
Leżałam na plaży, a nade mną pochylał się Louis i jakieś 2 kobiety. Wyglądał naprawdę zabawnie, choć zupełnie jak zawsze. Nic się nie zmieniło. Gwałtownie poderwałam się do góry i usiadłam wyprostowana, rozglądając się dookoła. Co mi odbiło? O czym jak do cholery śniłam? I jak to w ogóle możliwe, że nie pamiętałam momentu, w którym zasnęłam? To powoli zaczynało mnie przerażać.
-O co chodzi? - spytałam zdezorientowana.
-Wracamy do hotelu - powiedział Lou - przespałaś tu jakieś 2 godziny. Ta wyprawa naprawdę musiała cię wymęczyć.
-Ta.. tak, właśnie.
Szybko się zebrałam i wraz z resztą poszłam na statek. Niedługo później ruszyliśmy w drogę powrotną. W głowie wciąż miałam ten chory sen. To było po prostu niemożliwe. Jak w ogóle coś takiego mogło przyjść mi na myśl? Louis był przyjacielem ojca. Miał 36 lat. To mnie przerażało. Usiadłam na pokładzie i starałam się jakoś poukładać myśli. Chciałam być sama, ale oczywiście nie wyszło. Louis się przysiadł. Nie mogłam po sobie pokazać, że coś jest nie tak. Wzięłam głęboki oddech.
-No i jak ci się podobało? - spytał z lekkim uśmiechem.
-Było niesamowicie. Naprawdę. To najwspanialsza rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu widziałam.
-Aż chciałoby się wrócić, prawda?
-Zdecydowanie tak. Louis... mogę cie o coś spytać?
-Pytaj. Tylko nie o przeszłość swoich rodziców.
-Nie, nie o to chodzi. Kiedy ja zasnęłam?
-Naprawdę nie pamiętasz? - zdziwił się.
-Nie.. nie mam pojęcia, kiedy odpłynęłam.
-No cóż.. wróciliśmy spod wody, zjedliśmy kiełbaski.. poprosiłaś, żebym ci opowiedział, jak to jest śpiewać na wielkich scenach i mieć miliony fanów. Rozgadałem się, a ty zasnęłaś pewnie gdzieś w połowie.
-Naprawdę pytałam cię o coś takiego? - zdziwiłam się.
-Des, zaczynasz mnie przerażać. Naprawdę musisz być zmęczona.
-Tak, to na pewno przez to.. przepraszam, nie chciałam tak po prostu odpłynąć, ale to chyba było silniejsze ode mnie.
-W porządku, nie gniewam się. Każdy potrzebuje snu, jesteśmy tylko ludźmi.
-Tak, masz rację.
Przez resztę drogi powrotnej starałam się rozmawiać z nim w miarę normalnie. Ciągle jednak trzęsły mi się ręce, a przed oczami miałam swój dziwny sen. Miałam tylko nadzieję, że niczego nie zwiastował. To naprawdę mnie przerażało. 
W końcu wróciliśmy do hotelu. Pożegnałam się z nim i poszłam prosto do siebie. O mały włos nie zapomniałam o obietnicy złożonej Dylanowi. Kompletnie nie byłam w stanie z nim rozmawiać a tym bardziej skupić się na jakichś ważnych sprawach, ale nie chciałam po raz kolejny go zawieść. Był moim najlepszym przyjacielem i zasługiwał na uwagę. Zwłaszcza, jeżeli chodziło o coś bardzo ważnego. Gdyby była to błahostka, nie prosiłby o rozmowę. Znałam go na wylot. Weszłam do swojego pokoju, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę (tak, było już późno) i usiadłam na łóżku. Wyciągnęłam swój telefon i napisałam sms'a do Dylana.

Padam ze zmęczenia, jestem już w łóżku. Wbijaj do mojego pokoju. Czekam! :*
  
Pojawił się po 5-ciu minutach. Popatrzył na mnie jak na dziecko i usiadł na przeciwko z miną, którą zawsze robił, gdy widział mnie w piżamie i bez makijażu. Miałam ochotę go udusić, ale zwyczajnie nie miałam na to siły. Zbyt długi i męczący dzień. Chciałam po prostu iść spać. 
-Co się dziele Dylanie Maliku? - zaczęłam od razu - Co tak cię złamało, że postanowiłeś przyjść z tym do mej szanownej osoby?
-A ciebie co skłoniło do przyjęcia mojej osoby w tym jakże formalnym stroju? - zakpił i się wyszczerzył.
Znowu miałam ochotę go walnąć. I znowu się powstrzymałam.
-Mów, o co chodzi. Co jest nie tak? Chodzi o Van?
-Skąd wiesz? 
-Daj spokój, przecież cię znam. O kogo innego mogłoby chodzić? Proszę cie, Dyl. Opowiadaj co jest nie tak z Vanessą. 
-Nic z nią nie wyjdzie..
-A to niby dlaczego? 
-Po prostu nie wyjdzie.. spotkałem się z nią. Myślałem, że naprawdę będzie fajnie, bo wydawała się miła i w ogóle taka wiesz.. taka idealna. Zwłaszcza, że od dawna mi się podobała i chciałem być dla niej kimś więcej. Ale to kompletnie nie wypali.. nie mamy żadnego wspólnego tematu. Różnimy się wszystkim. Zainteresowania, muzyka, sport, plany na przyszłość, czy nawet głupie ulubione seriale!
-Nie oglądasz seriali..
-No wiem! A ona całą masę! I mogłaby o nich nawijać godzinami.. tylko co z tego, skoro ja nie mam pojęcia o czym ona by mówiła. Miałem nadzieję.. i myślałem, że skoro w końcu zdobyłem się na odwagę, żeby w ogóle gdziekolwiek ją zaprosić, to będzie okey i super i w ogóle. A tu jak zwykle lipa..
-No dobrze, w porządku. Rozumiem, że nie wypaliło i pewnie jest ci źle z tego powodu i w ogóle wiem. Ale.. czy to jest główny powód, Dyl? 
-Nie rozumiem..?
-To nie jest pierwsza dziewczyna, z którą ci nie wypaliło. Tylko że przy żadnej poprzedniej ze mną o tym nie rozmawiałeś. Zbywałeś to słowami "nieważne, to niewypał, nie ma co o tym gadać". A teraz jest inaczej. A to oznacza, że jednak ci na niej zależy i mimo tego, że myślisz, że nic z tego, to nie chcesz zrezygnować... prawda?
-Skąd ty do cholery to wszystko wiesz? 
-To logiczne! Dylan, znam cię od zawsze, doskonale wiem, jaki jesteś. Wiem o tobie wszystko, tak samo, jak ty o mnie. Niczego nie ukryjesz, zapamiętaj. A skoro ci na niej zależy to nie rezygnuj. Próbuj dalej! Może akurat znajdziecie jakiś wspólny język? Może akurat jedna rzecz, jeden temat czy zdarzenie, was połączy? Nie poddawaj się. Walcz, skoro to ważne. Trzeba mieć w życiu jakieś cele.
-I myślisz, że to wypali? - spytał niepewnie.
-Nie wiem. Tego nikt nie wie. To po prostu wyjdzie, jeśli o to zawalczysz. A jak ona zobaczy, że ci zależy, to też inaczej na to spojrzy. To przecież banalne.
-Zawalczyć.. nie poddawać się.. czyli po prostu się starać, żeby było okey. 
-Mówiłam, że to banalne, kochanie - wzruszyłam ramionami.
-Des, jesteś najlepsza!
-Przecież nic wielkiego nie zrobiłam - prychnęłam - od czasu do czasu po prostu trzeba sprowadzić cie na odpowiednią drogę. To wszystko.
-To teraz ty mów, co cię gryzie.
-Mnie? - starałam się ukryć emocje jak najlepiej.
-Nie udawaj głupiej, widzę, że coś nie gra. Ty dobrze znasz mnie, ale ja równie dobrze znam ciebie, Des. Co ci leży na sercu?
-Dylan, przesadzasz. Jestem po prostu zmęczona, to wszystko. Cały dzień byłam tak jakby w wodzie, mam dość. Chcę po prostu iść spać.
-I jesteś pewna, że nic oprócz tego ci nie jest, tak? 
-Tak, jestem pewna. Gdyby coś się działo, byłbyś pierwszą osobą, która by się o tym dowiedziała. Przecież wiesz.
-W porządku, niech będzie. W takim razie się wyśpij i widzimy się jutro. Dobranoc.
-Dobranoc, Dyl. Śpij dobrze.
-Wzajemnie siostra.
Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością i wyszedł. Nie wiem, czemu go okłamałam. Nienawidziłam tego robić. Ale co miałam zrobić? Tak po prostu powiedzieć "Śniło mi się, że prawie pocałowałam Louisa"? Wyśmiałby mnie albo, co gorsza, uznał za chorą umysłowo. Zdecydowanie wolałam tego uniknąć. Zgasiłam światło w swoim pokoju, położyłam się do łóżka i niemal natychmiast zasnęłam ciekawa tego, co przyniosą kolejne dni....

_____________________________________
OKEY! Więc jest i część 2. Wiem, że miała być wczoraj, ale (głupia ja) zasnęłam zanim opublikowałam, a dzisiaj dopisałam coś więcej i dlatego dodaję później, ale dłuższą notkę :) 
Nie gniewajcie się :*
Akcji mało, wiadomo, ale to dopiero początek opowiadania. Mi też jest z tym strasznie źle, że rozdziały pojawiają się w tak wielkich odstępach czasowych, ale to nie zależy ode mnie.. Liceum wymaga, obowiązki wymagają i jeszcze parę innych rzeczy na głowie. To po prostu CHAOS. Dlatego bardzo się ciesze i bardzo Wam dziękuję, że mimo wszystko jeszcze tu zaglądacie i czytacie. Jesteście jedyni i niezastąpieni i normalnie KOCHAM WAS MOCNO ♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!!
Zasada oczywiście niezmienna. Cieszy mnie wzrost liczby wyświetleń i obserwatorów! WOW! :D

Nie umiem powiedzieć, kiedy będzie następny rozdział.. naprawdę nie umiem a nie chcę powiedzieć i żeby później było sto hejtów na asku "miał być, a nie ma". Także nie podaję daty, ale postaram się zmieścić w 2 tygodniach! Obiecuję! 

Do następnego XxX  

poniedziałek, 4 listopada 2013

[05] cz. 1

Rano obudziłam się dość wyspana. Rozciągnęłam się na łóżku i ogarnęłam wzrokiem swój hotelowy pokój. Byłam w pełni gotowa na kolejny dzień wakacyjnego pobytu we Francji. Wstałam i poszłam do łazienki, żeby jakoś się ogarnąć. Za oknem pogoda była wprost cudowna. Słońce świeciło i wiał delikatny wiatr, który tylko dodawał wszystkiemu uroku. Wzięłam szybki prysznic, spięłam włosy w luźnego koka i ubrałam się w letnią, zwiewną, granatową sukienkę bez szelek. Posłałam łóżko i już miałam schodzić na śniadanie, gdy przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do Jasmine. Wystukałam więc jej numer i oczekiwałam, aż się odezwie. Odebrała już po 2 sygnałach.
-Destiny, w końcu! - usłyszałam ulgę w jej głosie.
-Coś nie tak, Jas? - zaniepokoiłam się - Przyleciałam tu zaledwie wczoraj..
-On wrócił.. od wczoraj nie daje mi spokoju.. przychodzi pod mój dom, wydzwania, pisze..  nie wiem, co mam robić.
-Ale kto? - zdziwiłam się.
-Jak to kto? Ten chłopak o którym opowiadałam ci na imprezie! Ten, który o mały włos mnie nie zgwałcił..
-Matko moja, Jas! A co z Mattem? Przecież miał ci pomóc..
-Matt nic nie wie i niech tak zostanie. Nie chcę, żeby zaczęli się bić czy Bóg wie, co jeszcze. Jak mogę to pokojowo załatwić? Pomóż mi, proszę cie.
-Pokojowo załatwić? Jasmine, czy ty się do cholery słyszysz? Przecież on jest zdolny do wszystkiego!
-Wiem, ale..
-Ale co?
-Może stwierdzisz, że to głupie i mnie za to ochrzanisz i się wściekniesz, ale.. ja go kocham.. w końcu byliśmy razem, mam z nim całą masę dobrych wspomnień.. nie umiem ich tak po prostu wymazać!
-Jasmine. On chciał cię przelecieć bez twojej zgody. Zależało mu tylko na seksie!
-Wiem, ale..
-Nie mów "ale", bo to nic nie zmieni. To się skończyło, rozumiesz? Nie zasługuje na ciebie. Nie jest ciebie wart. Mógł wcześniej pomyśleć, co robi.
-Des, ja to wiem.. tylko jak to załatwić? Jak się zachować?
-Unikaj go.. nie spotykaj się z nim, nie odpisuj..
-Myślisz, że to takie łatwe? On jest wszędzie! Jak wychodzę na zakupy, jest w sklepie, jak wychodzę do ogrodu, jest za bramą, jak tylko mnie widzi od razu dzwoni.. nie wiem, co robić.
-Powiedz Mattowi - powiedziałam twardo.
-Nie ma mowy. Jest moim bratem i bardzo go kocham, ale w tej sprawie nie pomoże. Może jedynie wszystko jeszcze bardziej skomplikować.. kiedy wracasz?
-Pojutrze wieczorem. Dasz radę do tego momentu nie ruszać się z domu?
-Mam przez cały weekend siedzieć na dupie w swoim pokoju? - jęknęła.
-Masz inny sposób, żeby przez ten czas go nie widzieć i się od niego odciąć?
-Nie..
-To rób, co mówię. Jak wrócę, to jakoś załatwimy tą sprawę, obiecuję.
-Okey, w porządku. Dam radę. Udanego weekendu.
-Wzajemnie, Jas. Trzymaj się!
Zakończyłam połączenie i przez chwilę zastanawiałam się nad tym, co chciałam zrobić. Wiem, że nie powinnam mówić Mattowi, skoro ona tego nie chciała, ale z drugiej strony, co jeśli on chciał jej coś zrobić i coś szykował? Obwiniałabym się, że nic nie zrobiłam. Usiadłam na podłodze i zrezygnowana popatrzyłam w swoją komórkę. Dzwonić, czy nie? Podjęcie decyzji zajęło mi dobre 15 minut. Weszłam w listę kontaktów i wybrałam numer Matta.
-Witam piękna - odebrał a w myślach widziałam ten jego zniewalający uśmiech.
-Matt, jest sprawa - zaczęłam bez owijania w bawełnę.
-Coś się stało? - zaniepokoił się.
-Chodzi o twoją siostrę.
-O Jasime? Co z nią? - zdziwił się.
-Pamiętasz, co się stało na imprezie? Z tym jej chłopakiem?
-Oczywiście, że pamiętam gnoja - warknął - powiesz, o co chodzi?
-Jas nie może się dowiedzieć, że o czymkolwiek ci powiedziałam, jasne?
-Jak słońce.
-On ją prześladuje. Nachodzi, wydzwania, pisze..  ja jestem daleko, więc nie mogę jej pomóc, ale ty jesteś na miejscu. Pilnuj jej, ale tak, żeby niczego się nie domyśliła. A jak będzie trzeba, zareaguj.
-Masz to jak w banku. Jak tylko go zobaczę, to obiję mu mordę, o to się nie martw. Dzięki za telefon.
-Musiałam zadzwonić.. po prostu się o nią martwię.
-Do zobaczenia jak wrócisz.
Rozłączył się, a ja w końcu na spokojnie mogłam zejść na śniadanie. W hotelowej restauracji dostrzegłam stolik, przy którym siedzieli moi rodzice i cała reszta. Dołączyłam do nich i zamówiłam swoje ulubione tosty z miodem. 

_____________________________________
MOI KOCHANII! Wstawiam Wam na razie tylko tyle rozdziału, ale spokojnie, bo reszta pojawi się już jutro ;) Przepraszam, ale się rozchorowałam i cały tczasydzień praktycznie śpię, jestem słaba i na niczym się nie potrafię skupić przez głupie bóle głowy .. :/
Także cała reszta jutro! Miłego czytania!
I jeszcze raz przepraszam, że tak wyszło ... :///