czwartek, 29 sierpnia 2013

[01]

-I guess it's funnier from where you're standing, 'cause from over here I've missed the joke. Cleared the way for my crash landing, I've done it again, another number for your notes. I'd be smiling if I wasn't so desperate, I'd be patient if I had the time, I could stop and answer all of your que..  szlag!
Znów pomyliłam się w tym samym momencie. Siedziałam z Dylanem w pokoju muzycznym. On grał na fortepianie piosenkę, której nauczył się specjalnie dla mnie, a ja już po raz trzeci pomyliłam się w tym samym miejscu. Warknęłam pod nosem i położyłam się na podłodze. Kochałam Emeli Sandé i uwielbiałam jej piosenki, ale ostatnio na niczym nie mogłam się skupić. To chyba przez spadek ciśnienia czy coś.
-Uspokój się i zacznij jeszcze raz - powiedział Dylan z uśmiechem - hej, nie po to siedziałem nad tą piosenką dobrych kilka godzin, żebyś ty teraz kładła się po podłodze i klęła pod nosem, okey?
-Wybacz, Dyl. W tym momencie to ja nie mam na nic ochoty. Przecież ta linijka jest banalna, a ja jak zwykle musiałam ją zafałszować!
-Wcale nie było tak źle, a ty jak zwykle przesadzasz. Cały czas dążysz do perfekcji, Des.
-Tak, właśnie taka jestem. Może po prostu jeszcze raz zagraj "Diamonds"?
-Nie ma mowy. Ta piosenka wychodzi ci idealnie, nie ma po co do niej wracać. Musimy skończyć tę.
-Tę? Nie doszliśmy nawet do refrenu, bo wszystko zawalam!
-Uspokój się na chwilę, dobra? Usiądź, zamknij oczy, weź głęboki oddech i spójrz w głąb siebie. Tam znajdziesz siłę do zaśpiewania tego utworu.
-Ćpałeś coś?
-Ughh, zamknij się i zrób, co ci każę.
-Okey, okey - podniosłam ręce w obronnym geście i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
Usiadłam na podłodze i zrobiłam to, co mi kazał. I rzeczywiście pomogło. W głowie słyszałam tę piosenkę i już wiedziałam, jak ją zaśpiewać. Dylan naprawdę był genialny. Otworzyłam oczy i wstałam.
-Do roboty. Nie ma leniuchowania - powiedziałam.
-W końcu gadasz do rzeczy - zaśmiał się.
Ułożył palce na klawiaturze i zaczął grać, a ja śpiewać. Tym razem nie pomyliłam się w tym miejscu. Dobrnęliśmy do końca piosenki, nawet nie wiem kiedy. Jednak najlepiej śpiewa się z zamkniętymi oczami. Miałam ochotę skakać i piszczeć, ale się powstrzymałam. W końcu nie byłam już tą szaloną 12-latką. Uśmiechnęłam się do Dylana serdecznie i przytuliłam go, co od razu odwzajemnił.
-Louis naprawdę pojawi się dzisiejszym na obiedzie? - spytał, wciąż w to nie wierząc.
-Nie wiem.. ale moi rodzice są święcie przekonani, że przyjdzie. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego teraz. Przecież tak jakby się od nas odciął po rozpadzie One Direction.
-Nad tym samym się zastanawiam. Może coś się zmieniło? Albo zatęsknił za starą przyjaźnią, czy coś?
-Ani ty, ani ja tego nie wiemy. Nie znam go zbyt dobrze. W sumie to rozmawiałam z nim może kilka razy w życiu, to wszystko. Nie wiem, jaki on jest.
-Ja też nie - wzruszył ramionami - ale zapewne dzisiaj poznamy go lepiej.
-Zapewne tak - westchnęłam.
Chcieliśmy zabrać się za kolejną piosenkę, ale właśnie wtedy usłyszałam głos mamy.
-Destiny! Zejdź proszę i nakryj do stołu! - krzyknęła, na co wywróciłam oczami.
Dylan się do mnie uśmiechnął i oboje zeszliśmy na dół. Moja mama po prostu pokazała mi gdzie stoją wszystkie potrzebne rzeczy i razem z Libby pichciły coś w kuchni. Zapachy były niesamowite. Wprost nie mogłam doczekać się tego obiadu. Mieli zjawić się dosłownie wszyscy. Zayn, Natalie, Niall, Jane, Liam, Libby i oczywiście Louis. Rozłożyłam talerze, sztućce, szklanki i serwetki, po czym poszłam do ogrodu i zerwałam dwie czerwone róże, których płatki rozsypałam po całym stole. Efekt był fenomenalny. W duchu sama sobie przybiłam "piątkę". Wyczucie gustu miałam chyba po mamie. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nadszedł czas, bym sama poszła się przygotować. Już rano mama pouczyła mnie, że mam być ubrana elegancko i odświętnie. Czyli moje ukochane sprane jeansy, koszulka z Obey i vansy musiały pójść w odstawkę. Westchnęłam i poszłam do swojej garderoby. Po długim namyśle wybrałam TEN zestaw, choć osobiście niezbyt lubiłam szpilki. Ale.. od czasu do czasu można się poświęcić, prawda? Zrobiłam delikatny makijaż, rozczesałam swoje długie włosy i zeszłam na dół. W salonie siedzieli już Niall z Jane i Liamem. Brakowało rodziców Dylana i "gościa specjalnego". Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok przyjaciela.
-Destiny, kochanie, muszę przyznać, że wyglądasz prześlicznie - powiedziała Jane ciepło - nie mam pojęcia kiedy ty tak wyrosłaś..
-Lata mijają - zaśmiałam się.
-A żebyś wiedziała!
-A ty, Niall - odezwał się Liam - zamierzasz w ogóle mieć dzieci? Wiesz.. czas cię nie odmładza ani nic.
-Odezwał się ten, co sam ich nie posiada! - powiedział ze śmiechem "wujcio".
Nie chciałam mieszać się w ich rozmowę. Wszyscy byli jak zwykle mili i zabawni. Tak szczerze to bardzo lubiłam te spotkania we wspólnym gronie. Choć.. czy to nie dziwne, że tylko mój ojciec i Zayn mają dzieci, a reszcie wcale się nie śpieszyło, choć mieli już po 35 lat? No cóż. Te sprawy zostawiałam im. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Czyżby Louis? Szybko wstałam i podeszłam, żeby otworzyć. Nie pomyliłam się. To był ON.
Musiałam przyznać, że wyglądał wręcz niesamowicie. Wysoki, z trzydniowym zarostem, o szczerym spojrzeniu i zabójczym uśmiechu. Nigdy w życiu nie dałabym mu 36 lat. Nigdy.
-Cześć, Destiny - odezwał się przyjaźnie - jestem ostatni?
-Nie, skąd. Zapewne domyślasz się, kogo jeszcze brakuje - zaśmiałam się, oczarowana jego osobą.
-Zapewne pana doskonałego.. - odpowiedział śmiechem i wszedł do środka.
Wszyscy zaczęli się z nim witać, a ja starałam się opanować. To przecież przyjaciel moich rodziców! Co mi się działo z mózgiem? Wziął sobie wolne, czy jak? Walnęłam się w czoło i czym prędzej poszłam do kuchni, żeby zaofiarować swoją pomoc w czymkolwiek. Goście usiedli przy stole, a kilka minut później wszyscy byliśmy już w komplecie. Mama kazała mi podawać do stołu, więc nie narzekałam. Całkowicie się uspokoiłam. To było chyba tylko pierwsze wrażenie. W końcu zajęłam swoje miejsce między Dylanem a moim tatą i obiad się rozpoczął. Ani przez chwilę nie panowała cisza. Ktoś ciągle znajdywał jakiś nowy temat, a reszta go kontynuowała. Nawet sama wybuchałam śmiechem i bawiłam się idealnie. Przyzwyczaiłam się do towarzystwa Louisa. Zachowywał się całkowicie normalnie. Nie wydawał się smutny czy zamknięty w sobie. Ale.. może to były tylko pozory? Kto wie.. może coś przed nami ukrywał? W tym momencie jakoś mnie to nie obchodziło. Kiedy całe towarzystwo zaczęło wspominać czasy, gdy byli młodzi, piękni i szalenie sławni, po cichu ulotniłam się na górę. Usiadłam przy pianinie i zaczęłam grać piosenkę Rihanny - "Unfaithful". Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać.
-Story of my life, searching for the right, but it keeps avoiding me. Sorrow in my soul, cause it seems that wrong, really loves my company. He's more than a man and this is more than love, the reason that this sky is blue. The clouds are rolling in, because I gone again and to him I just can't be true. 
Dalej śpiewałam z zamkniętymi oczami. Muzyka zawsze mnie uspokajała i dawała świadomość tego, że na świecie jednak nie wszystko było takie złe. Skończyłam utwór i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Zdążyłam zauważyć tylko to, jak drzwi do pokoju się zamykają. Od razu stałam się czujna. Ktoś tu był. Ktoś mnie słyszał. I na pewno nie był to Dylan, bo na bank by został i wytknął mi moje błędy, nawet gdyby nie istniały. Delikatnie zamknęłam klawiaturę i wyszłam na korytarz. Oprócz mnie nie było tam nikogo. Byłam zdezorientowana. Czyżby ktoś mnie śledził? A może to były tylko moje urojenia? Nie chciałam już o tym myśleć. Poszłam do łazienki, żeby poprawić makijaż i fryzurę, po czym zeszłam na dół. Całe towarzystwo przeniosło się do salonu. Siedzieli z kieliszkami wina w rękach i głośno się z czegoś śmiali. Dylan siedział w fotelu ze znudzoną miną i czekał na wybawienie. Uśmiechnęłam się do niego i wskazałam drzwi wyjściowe. Wypowiedział bezgłośne "dziękuję" i wstał. Wspólnie wyszliśmy z mojego domu tak, że nawet nikt tego nie zauważył. Nic prostszego. Narzuciłam na siebie czarną marynarkę i już po kilku minutach żałowałam, że nie zmieniłam butów. Nie ma nic gorszego niż chodzenie w szpilkach. Dyl to zauważył, bo bez słowa skierował się do West Parku, który był najbliżej naszego domu. Usiedliśmy pod drzewem, gdzie od razu zdjęłam buty i rozmasowałam sobie stopy.
-Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet - powiedział Dylan z chytrym uśmieszkiem - po co tak utrudniać sobie życie? Nie lepiej ubrać płaskie i wygodne trampki, i nie musieć cierpieć z powodu bólu stóp?
-Zamknij się, dobrze ci radzę. My kobiety czasami chcemy wyglądać lepiej. A szpilki wydłużają nogi i ładnie wyglądają, i w ogóle..
-Tak, tak.. wmawiaj sobie, że jest okey.
-Ygh, nie denerwuj mnie. Mam do ciebie małe pytanie.
-No więc, słucham.
-Byłeś dzisiaj w pokoju muzycznym jak śpiewałam?
Dylan popatrzył na mnie jak na idiotkę i uniósł brwi do góry.
-Przecież grałem na fortepianie..
-Nie o to pytam - wywróciłam oczami - czy byłeś w tym pokoju, jak śpiewałam "Unfaithful"?
-Nie ćwiczyliśmy dzisiaj Rihanny. Wszystko z tobą okey, Des?
-Jej, używaj czasami mózgu, co ty na to? Wyrwałam się na chwilę i poszłam na górę. I wtedy śpiewałam tą piosenkę. Miałam zamknięte oczy, a jak je otworzyłam to zobaczyłam tylko, jak drzwi się zamykają. Więc pytam po raz ostatni: byłeś tam?
-Nie. Siedziałem na dole i słuchałem, jak mój ojciec opowiadał o tym, że wybiera się do fryzjera. Serio, to już się robi nudne. Koleś ma 35 lat a zachowuje się jak zakochany w sobie nastolatek.
-Z opowiadań moich rodziców wynika, że jest taki od zawsze - wzruszyłam ramionami - niektóre rzeczy po prostu się nie zmieniają.
-A słyszałaś historię o Carmen?
-O kim? - zdziwiłam się.
-Nie opowiadali ci tego? - teraz to on się zdziwił - Mówisz poważnie?
-Nie mam pojęcia kim jest Carmen.
-Żartujesz.
-Nie, wcale nie żartuję! O co z nią chodzi?
-Lepiej zapytaj swoich rodziców. To od nich powinnaś to usłyszeć. Dziwi mnie tylko to, że jeszcze ci o tym nie opowiadali.
-Była kimś ważnym czy co?
-Za niedługo sama się dowiesz. A tymczasem potrzebuję twojej pomocy, siostro.
-W sprawie..?
-Umówiłem się z Vanessą.
Szerzej otworzyłam oczy a na usta wkradł mi się chytry uśmieszek. Dylan się zakochał!
-Dylanek ma randkę! Jakie to słodkie.. doprawdy. Aż mam ochotę narysować taką dużą tęczę i serduszka! A potem..
-Destiny, skończ - przerwał mi wkurzony - ja mówię poważnie.
-Okey, sorry. W czym mam ci pomóc?
-Powiedz mi, gdzie ja mogę ją zabrać? Albo coś jej kupić czy jak?
-Przecież to nie będzie twoja pierwsza randka, kochanie.
-Ale doskonale wiesz, że kocham się w niej od roku! To wcale nie dziwne, że się stresuję.
-No tak, wiem. Ale to takie słodkie..
-Des, skup się do cholery!
-Okey, okey, bez nerwów! - uniosłam ręce w obronnym geście - Zaraz coś wymyślę. Masz ograniczony budżet czy bardziej pełny?
-Pytasz serio? - spytał z kpiną.
-No tak.. wiem, że na nią jesteś w stanie wydać całą kasę, jaką posiadasz.
-Więc..?
-Yh.. daj mi pomyśleć! To ty jesteś facetem, tak? Ty powinieneś nad tym dumać, a nie ja. Ja nie zapraszam chłopaków na randki.
-Kocham cię? 
-Masz szczęście - wystawiłam mu język - a czy najprościej nie byłoby, gdybyś po prostu wziął ją na długi, romantyczny spacer a później na jakąś kolację przy świecach? 
-Halo? Ja mam 15 lat! 
-Ah.. no tak. No to po prostu weź ją do kina, a później idźcie na pizzę - wzruszyłam ramionami - tak będzie najłatwiej. 
-To jest przereklamowane.. 
-Zamierzasz mi tu jeszcze narzekać? 
-Destiny...
-Dobra, okey! Weź kierowcę Zayna, zabierz ją do Brighton i zrób romantyczny piknik na plaży. Zadowolony?
-Jest kilka haczyków..
-Koniec! - powiedziałam i wstałam - Jeżeli nadal ci się nie podoba, to wymyślaj coś sam. Jestem pewna, że ci się uda. Ja wracam do domu.
Ubrałam na stopy swoje niewygodne, granatowe szpilki i oddaliłam się. Dylan dogonił mnie bardzo szybko i wspólnie przekroczyliśmy próg mojego domu. 10 minut później wszyscy zaczęli się zbierać. Wieczór był bardzo udany, sądząc po ich minach. Pożegnałam się ze wszystkimi, został mi tylko Louis. Podeszłam do niego, gdy zakładał jeansową kurtkę.
-Miło było cię zobaczyć - powiedziałam z uśmiechem - i dowiedzieć się, że żyjesz i wszystko z tobą w porządku.
-Ciebie również mała - odpowiedział i lekko mnie przytulił - wyrosłaś na prześliczną dziewczynę.
Myślałam, że zaraz się zarumienię. Tylko dlaczego?
-Bardzo mi miło - odpowiedziałam nieco skrępowana - odwiedzisz nas jeszcze?
-Mogę ci obiecać, że jeszcze o mnie usłyszysz - puścił mi oczko - do zobaczenia niebawem!
I już go nie było. Zostałam tylko ja i rodzice. Mama od razu poszła posprzątać ze stołu, a tata jak zwykle rozsiadł się na kanapie. Właśnie nadarzyła się idealna okazja, żeby wypytać go o tą całą Carmen. Kim ona do cholery była? Od rozmowy z Dylanem nie mogłam przestać o tym myśleć. Usiadłam obok ojca i podkuliłam nogi. 
-Co tam, dziubasku? - spytał z uśmiechem.
-Naprawdę wciąż będziesz się do mnie zwracał jak do 5-latki? 
-Oh.. wybacz kochanie. No więc.. co tam.. słonko? Może być?
-Okey, nieważne. Mów jak chcesz. Mam do ciebie pewną sprawę..
-W takim razie słucham.
-Rozmawiałam dzisiaj z Dylanem.. i wspomniał coś o jakiejś Carmen. Nigdy mi o niej nie opowiadaliście. Kim ona była?
Tata od razu zesztywniał i przestał się uśmiechać. Zaczęłam nabierać podejrzeń. O co tu mogło chodzić? Kim do cholery była ta kobieta?
-Destiny.. jest już bardzo późno, powinnaś iść spać - powiedział poważnym tonem.
-Co? Dlaczego? Co ty ukrywasz?
-To nie jest żadna wielka sprawa.. 
-Tato. Ja chcę wiedzieć. Ciekawość mnie zabije!
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, córciu.
-Oj, daj spokój. Nie musisz mnie tak męczyć, wiesz? Proszę.. opowiedz mi.
-W porządku. Opowiem ci kim była, a właściwie jest, Carmen. Ale jutro, dobrze? Dziś naprawdę jest już późno i zaraz idę spać. Możesz zaczekać tych kilka godzin?
-Ughh.. no dobra, niech będzie. Dobranoc.
Cmoknęłam go w policzek i poszłam do swojego pokoju. Ta sprawa zaczynała mnie coraz bardziej ciekawić. Musiałam dowiedzieć się, kim jest ta kobieta i dlaczego ojciec nie chciał o niej rozmawiać. Musiało stać się coś wielkiego. Szybko przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż i wskoczyłam do łóżka. Chciałam zasnąć jak najszybciej, żeby rano dorwać ojca i wszystkiego się dowiedzieć...

_____________________________
No więc jest i rozdział 1! :) 
Nie wiem, czy wyszedł, bo inaczej go planowałam, no ale.. lubię spontany, haha :D
Mam nadzieje, że Wam się podobał i liczycie na więcej, bo mam sporo w zanadrzu ;]
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ♥
Czekam na Wasze opinie LADIES! 

love you all ! <3 

sobota, 24 sierpnia 2013

[00 - PROLOG]

    Z pozoru jestem tylko zwykłą 16-latką, która tak naprawdę niewiele wie o życiu. Więc jakim cudem jestem rozpoznawalna prawie na całym świecie? Odpowiedź jest bardzo prosta: jestem córką Harrego Stylesa - byłego sławnego piosenkarza muzyki pop. Już od moich narodzin było o mnie pełno w mediach. Zdjęcia innych bobasów umieszczane były w rodzinnych albumach. Moje pojawiały się na okładkach gazet i było ich pełno w internecie. Z jednej strony było to fajne, ale z drugiej miałam już tego dość. Znałam cały zespół One Direction. Mimo tego, że rozpadł się już 4 lata temu. Myślałam, że wszystko skończy się wraz z końcem ich kariery, ale się myliłam. Ich fanki ciągle coś chciały: zdjęcie, autograf, czy pogadać. Chciałam być normalną nastolatką, ale wyszło inaczej. Cóż mogłam poradzić? Dobrze, że miałam Dylana, który był w takiej samej sytuacji. Syn Zayna i Natalie. Przechodziliśmy przez życie razem. Miałam też innych znajomych, ale jakoś nikomu nie potrafiłam zaufać. Ludzie byli jak hieny. Chcieli się ze mną zadawać tylko dlatego, żeby inni im zazdrościli tego, że się ze mną pokażą i nagle będą "sławni". To było naprawdę żałosne. Wolałam trzymać się z dala od tego fałszu. Mój problem polegał na tym, że czasami nie umiałam dostrzec tego, że któraś osoba nie jest prawdziwa, tylko udaje. Bycie nastolatką jest naprawdę trudne. Na szczęście oparcie zawsze znajdowałam w rodzicach. Oni dosłownie zawsze potrafili mnie zrozumieć. Mama umiała pocieszyć, a tata rozśmieszyć i rozładować nawet najgorszą sytuację. Jak to robili? Nie wiem. Po prostu byli. I nie zamieniłabym ich na żadnych innych. Z tatą łączyła mnie jedna, ważna rzecz: miłość do śpiewu i muzyki. Już od najmłodszych lat stałam się jej częścią. Choć jeszcze nigdy nie odważyłam się zaśpiewać publicznie. Wiedziałam, że gdybym chciała być sławna, to nie byłby to żaden problem. Wystarczył jeden telefon od mojego ojca i gotowe. Próby, nagrania, koncerty. Tu pojawia się coś, co z tatą mnie dzieliło: on kochał występować na scenie - ja panicznie się jej bałam. Już wiele razy proponował mi występy na imprezach charytatywnych, ale zawsze odmawiałam. Na samą myśl robiło mi się niedobrze. To był mój największy problem. 
     Dylan grał na fortepianie i gitarze. Nauczył się tego w szkole muzycznej. On również mógłby śpiewać, choć nigdy się nie odważył. Nawet przy mnie. Jeżeli odziedziczył głos po Zaynie, to mogłam mu tylko pozazdrościć. Tylko skąd miałam to wiedzieć, skoro on wstydził się nawet mnie? To właśnie cały Dylan: kochany, wspaniały i wstydliwy we wszystkim. Kochałam go jak brata i za nic nie wyobrażałam sobie swojego życia bez niego. Wszyscy mówią, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. A my byliśmy idealnym przykładem tego, że to nieprawda. Trzymaliśmy się razem od 16 lat i traktowaliśmy się jak rodzeństwo. Obalaliśmy wszystkie mity. 
    Wbrew wszystkiemu naprawdę byłam zwyczajną nastolatką, która jak każdy inny miała swoje problemy i zmartwienia. Lubiłam myśleć o życiu. Lubiłam siadać na swoim szerokim parapecie i rozmyślać o tym, "co by było gdyby". Wyobrażałam sobie siebie we wszystkich wcieleniach. Myślałam o tym, jak wyglądałoby moje życie, gdybym urodziła się w zwyczajnej, brytyjskiej rodzinie, albo gdybym miała tylko jednego rodzica, albo gdybym miała młodsze czy starsze rodzeństwo. W życiu nigdy niczego mi nie brakowało. Po prostu bardzo lubiłam rozmyślać. Wkładając słuchawki w uszy i słuchając piosenek Emeli Sandé, Demi Lovato czy Rihanny myślałam o tym wszystkim, co było jeszcze przede mną. Miałam tylko 16 lat. Zastanawiałam się, kto będzie moim przyszłym mężem, jakiej płci będzie moje pierwsze dziecko, a przede wszystkim: czy będę szczęśliwa, tak jak moi rodzice? Oni mimo upływu czasu wciąż kochali się tak samo. Nie pamiętam, kiedy ostatnio słyszałam ich kłótnię. Zawsze dochodzą do porozumienia, a chwilę później śmieją się, z głupot o które poszło. Moim wielkim marzeniem było to, by kiedyś trzymać się tak, jak oni. 
    Z resztą zespołu miałam bardzo dobry kontakt. Nigdy nie zwracałam się do nich "wujku", a do ich żon "ciociu". Wszyscy mówiliśmy sobie po imieniu i tak było wygodniej. Wszyscy bardzo często się odwiedzaliśmy i spędzaliśmy wspólnie święta. Najmniej z całej ich piątki znałam Louisa. On po zerwaniu zaręczyn z Darcy się od nas odciął. Wolał siedzieć sam, a czasami ostro imprezować. Był dla mnie wielką zagadką. Pamiętałam go jako radosnego i zadowolonego z życia "dzieciaka", ale teraz podobno się zmienił. Nie pamiętam, kiedy ostatnio z nim rozmawiałam. Dlatego bardzo zdziwił mnie fakt, że miał pojawić się na niedzielnym obiedzie. Czego się spodziewałam? Nie mam pojęcia. Ale właśnie od tego dnia wszystko się zmieniło ...

________________________
Okey, no to mamy taki króciutki prolog, haha :) 
Dłuższego naprawdę nie ma co pisać. Rozdziały będą bardziej rozbudowane i to wam obiecuję! :)
Dziękuję za prawie 30 komentarzy pod wstępem i dodawanie się do obserwatorów! Dzięki temu wiem, że jeszcze mam dla kogo pisać ♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! 
Czekam na wasze opiniee!

+30 komentarzy = rozdział 1 :)  

niedziela, 18 sierpnia 2013

WSTĘP ♥

Drogi pamiętniku.
Kto by pomyślał, że moje życie może zmienić się aż tak bardzo? Kto by pomyślał, że będę mężatką i urodzę prześliczną dziewczynkę? Kto by pomyślał, że ten czas zleci aż tak szybko? Nawet nie wiem kiedy, przed oczami przeleciało mi 16 lat. Zamieszkałam w Londynie na stałe. Zaraz po ślubie z Harrym, przeprowadziliśmy się do naszego własnego domu, niedaleko studia i mieszkania mojej mamy, która ułożyła sobie życie z Peterem. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak wiele już się zdarzyło i bardzo wiele było jeszcze przede mną. Spędziłam w tym mieście najcudowniejsze chwile swojego życia. Uwielbiałam wieczorami wychodzić na balkon i podziwiać Londyn nocą. Harry często przychodził do mnie, siadał obok na kocu i otulał mnie swoim ciepłym i silnym ramieniem. Wtulałam się wtedy w niego i dziękowałam Bogu za to wszystko, co mi ofiarował. Wszystko zaczynało się układać. Wszyscy ułożyli sobie życie. No.. prawie wszyscy. Nie wliczając w to Louisa, który po 10 latach zerwał zaręczyny z Darcy. Nie wiedziałam dokładnie, czym było to spowodowane i nie chciałam się wtrącać. Od tamtej pory mieszkał sam, w swoim mieszkaniu w centrum Londynu. Rzadko nas odwiedzał, a jak już, to tylko na chwilę. Widać, że nie radził sobie z tą całą sytuacją. Ich zespół zakończył swoją karierę 2 lata temu. Było wiele próśb i błagań, żeby kontynuowali śpiewanie, ale było to na marne. Zayn zamieszkał z Natalie i ich synem - Dylanem, Niall z Jane, a Liam z Libby. Zaczęli normalne, wspólne, rodzinne życie. Oderwali się od sławy. To znaczy, tak jakby. Wciąż byli rozpoznawalni, pojawiali się na imprezach charytatywnych, udzielali wywiadów i nadal rozdawali autografy fanom spotkanym na ulicy. Ale nic poza tym. Ja natomiast miałam własne studio fotograficzne, które bardzo szybko stało się najbardziej popularnym w Anglii. Nie było dziwne to, że w całym naszym domu porozwieszane były ramki ze zdjęciami. Zarówno moimi, Harrego, jak i Destiny i reszty naszych przyjaciół. A co do Destiny - była moim absolutnie największym skarbem. Starałam się być dobrą matką. Chciałam zapewnić jej wspaniałe dzieciństwo, którego ja niestety nie miałam. Razem z Harrym wychowywaliśmy ją najlepiej, jak mogliśmy. Najbardziej cieszył mnie fakt, że mi ufała. Zwracała się do mnie z każdym, nawet najmniejszym problemem. Czułam się doceniona i bardzo często się uśmiechałam. Nie mam pojęcia, kiedy przeleciało to 16 lat. Destiny była już nastolatką, a ja wciąż patrzyłam na nią, jak na roześmianą trzylatkę, biegającą po całym domu i wołającą "jestem księżniczką i mieszkam w zamku". Życie ma niesamowity bieg. Czas nie miał znaczenia. Gnał jak wiatr. Był nieuchwytny. Czy mi to przeszkadzało? Jakoś nie bardzo. Choć bardzo często wspominałam dawne czasy. Siadałam w wygodnym fotelu, brałam do rąk albumy ze zdjęciami i przeglądałam je, przypominając sobie wszystkie wspaniałe, przeżyte momenty ostatnich lat. Destiny praktycznie zawsze do mnie dołączała. Lubiła słuchać opowieści o moim życiu i zawsze wypytywała o najdrobniejsze szczegóły. Harry również przychodził i ze śmiechem mnie poprawiał, opowiadając swoją własną wersję (oczywiście niezgodną z prawdą). Nasza trzyosobowa rodzina była niesamowita. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko tak się potoczyło. Nie przestałam kochać Harrego nawet przez chwilę. Wciąż był dla mnie kimś ważnym i każdego dnia zakochiwałam się w nim na nowo. Leżąc w łóżku,z zamkniętymi oczami, przypominałam sobie nasz pierwszy pocałunek, pierwszy taniec, pierwsze usłyszane "kocham cię". Nie chciałam pamiętać tego złego czasu, gdy byliśmy od siebie "daleko". Pozostało to w mojej głowie, jednak już nie bolało. Nie zważałam na błędy z przeszłości, bo każdy je popełnia. Nikt przecież nie jest idealny. 
Jednak coś w naszym życiu zaczęło się dziać. Coś, co nigdy nie powinno się wydarzyć. Znów nadszedł czas łez, trosk, przerażenia, niewiedzy i bezsilności. Szczęście nie trwa wiecznie. Nasza sielanka została przerwana, możliwe, że raz na zawsze. Te wydarzenia z pewnością odbiły się na każdej osobie. Nie tylko na mnie i mojej rodzinie. Robiłam co tylko mogłam, by jakoś to uchronić, ale nawet z pomocą Harrego nie zawsze się udawało. Destiny zaczęła się od nas oddalać. Wszystko zaczęło się psuć. Moje chwilowe szczęście zostało zachwiane. Nie wiem, czy to wszystko może się jeszcze ułożyć. Nie wiem, czy zdołam nas jakoś uratować. TO NIE POWINNO BYŁO SIĘ WYDARZYĆ! 
Ale.. może zacznijmy od samego początku..

Rose

_________________________
Okey, mamy taki króciutki wstęp do opowiadania. Pisany na szybko, pod nagłym przypływem weny. Akcja toczy się 16 lat po epilogu, więc bohaterowie są dość starzy, haha xD ale da się przyzwyczaić, spokojnie. Pierwszy raz piszę coś takiego i może mi nie wyjść, ale dołożę wszelkich starań, żeby wyszło jak najlepiej :) cieszę się, że tu jesteście ♥
CZYTASZ = KOMENTUJESZ♥
    Proszę, zostawcie po sobie choć mały ślad. Chcę wiedzieć, czy kontynuować tą historię. Wszystko zależy od Was. 
Prolog pojawi się już za niedługo :)
Do napisania! <3