-Kim była Carmen? - spytałam bez niczego.
Ojciec o mało nie zakrztusił się kawą. Odłożył kubek i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Wstałaś tak wcześnie tylko po to, żeby o nią zapytać?
-Tak, właśnie tak. Teraz już nie masz wyboru, tato. Kim ona jest?
-Destiny, czemu ty jesteś taka uparta? To stara historia. Nie ma co do niej wracać.
-Obiecałeś. Teraz się nie wymigasz. Kim do cholery jest Carmen?
-Nie odpuścisz?
-Nie. A jak ty mi nie powiesz, to spytam mamy.
-Ehh.. w porządku, niech ci będzie. To historia sprzed 16 lat. Wtedy widywałem się z Rose w tajemnicy, żeby prasa się jej nie czepiała. Ale nasz wspaniały menadżer sobie wymyślił, że musi jakoś wypromować nasz zespół. Nie dbał o to, że byłem zakochany. Miał to gdzieś. Liczyła się sława i rozgłos. Wymyślił, że mam zacząć spotykać się z pewną znaną aktorką, która właśnie rozkręcała swoją karierę. Układ idealny, ale jak dla kogo. Tą aktorką była właśnie Carmen Welch...
W tym momencie szeroko otworzyłam oczy. Carmen Welch? TA CARMEN? Od samego dzieciństwa uwielbiałam jej filmy! Jak to możliwe?
-...nie miałem wyboru - kontynuował - nie mogłem się postawić, bo Paul zagroził, że rozwiąże zespół na dobre. Zacząłem się z nią spotykać przed kamerami, a z twoją mamą wciąż w tajemnicy. Ale.. no cóż.. to było dla mnie bardzo trudne. Zresztą, dla twojej mamy również. W pewnym momencie sam pogubiłem się w swoich uczuciach. Myślałem, że się w niej zakochałem. Rose i ja zerwaliśmy, a ja wtedy wiedziałem, że był to największy błąd. Bo kochałem tylko i wyłącznie ją. Carmen przestała się liczyć. To był naprawdę ciężki czas, Destiny. Nie chcę do tego wracać. Rose i ja się zeszliśmy, ale przebyliśmy długą drogę, by znów sobie zaufać i odnaleźć szczęście. Przeszłość jest nieważna.
-A.. czy po waszym zerwaniu mama z kimś się spotykała, czy po prostu była sama i na ciebie czekała?
-Związała się z takim jednym. Ale to też inna historia. Jeżeli chcesz ją poznać, to pytaj mamy. Ja nie będę ci opowiadał o tym gościu, przez którego o mały włos jej nie straciłem. Najważniejsze jest to, że do siebie wróciliśmy. Od tamtej pory wiem, że kocham ją ponad życie i nie wyobrażam sobie dnia, w którym miało by jej zabraknąć. Zaszła w ciążę, wzięliśmy ślub, urodziłaś się ty. Całe nasze życie się zmieniło. Ale to nas tylko jeszcze bardziej do siebie zbliżyło. Oto cała historia, dziubku.
-Mam dziwne wrażenie, że coś przede mną ukrywasz - powiedziałam podejrzliwie - musiało stać się coś wielkiego, żeby mama tak po prostu od ciebie odeszła, skoro jakoś wytrzymywała twój związek na pokaz.
-Kochanie, to wszystko w tym temacie. Wiesz, kim jest Carmen. Niczego nie ukrywam. A teraz wybacz, ale muszę wyjść. Umówiłem się z Liamem na bieganie.
-Chcesz dbać o formę staruszku? - spytałam z kpiącym uśmieszkiem.
-Jaki staruszku? - udał oburzonego - Jestem jeszcze młody i wciąż piękny moja droga!
-Jasne, tylko się droczę. Do zobaczenia jak wrócisz.
-Pa słonko.
Ucałował mnie w czoło i wyszedł, nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Zgadywałam, że było to "best song ever". Znałam ich płyty na pamięć, a dialogi z ich filmu mogłabym powtarzać cały czas. Lubiłam oglądać ten czas, gdy był jeszcze taki młody, sławny i mega przystojny. Tak, właśnie. Mój ojciec był naprawdę boski. I wiele panienek musiało na niego lecieć. Wywróciłam oczami i zrobiłam sobie jakieś śniadanie. Po kilkunastu minutach wróciła mama, obładowana zakupami. Pomogłam jej wszystko rozpakować, ani słowem nie wspominając o Carmen. Wiedziałam, że musiał to być dla niej bardzo trudny i bolesny temat. Gdy już skończyłyśmy, obie usiadłyśmy w salonie i piłyśmy po kubku świeżo parzonej kawy. Ten napój mogłabym pić całymi dniami, choć wiedziałam, że uzależnia.
-Widziałam dzisiaj twoją przyjaciółkę - powiedziała nagle.
-Co? - zdziwiłam się - Niby jaką?
-Charlotte. Czemu się tak dziwisz?
-Ona nie jest moją przyjaciółką - fuknęłam - nie jest nawet moją koleżanką.
-Destiny, przecież minął już rok..
-Ale ja nadal to pamiętam. Myślisz, że kiedykolwiek zapomnę o tym, co mi zrobiła? Nie ma szans! Nigdy więcej nie nazywaj jej moją przyjaciółką, mamo. Ona dla mnie nie istnieje.
-Powinnyście obie zapomnieć o błędach z przeszłości, córeczko. Kłótnie nie są dobrym sposobem rozwiązywania problemów.
-A co ty możesz o tym wiedzieć? To nie tobie zrobiła z życia piekło, tylko mi! Nienawidzę jej.
-Destiny, uważam, że przesadzasz. Nienawiść nie jest dobrym uczuciem. Potrafi tylko niszczyć.
-Już zapomniałaś, co było rok temu? Jak bałam się wyjść z domu? Jak chodziłam do psychologa? Jak chciałam się zabić?!
-Wszystko to pamiętam. Ale.. może ona się zmieniła? Może żałuje?
-Czemu tak nagle do tego wracasz, mamo? Po co to wszystko?
-Powiedziała, że bardzo chciałaby się z tobą spotkać, żeby w końcu to wszystko wyjaśnić.
-Mam to gdzieś - warknęłam - i nie przekonasz mnie. Nie ma takiej opcji. Ona zniszczyła mi kilka miesięcy życia. Nie rozumiem cię. Jak możesz tak spokojnie o niej mówić? Co z tobą, mamo?
-Trzeba umieć wybaczać. Ale tylko nieliczni to potrafią.
-Cóż, ja najwyraźniej do nich nie należę. Nie będę się z nią godzić. Mogę mieć setki innych przyjaciół. Wszyscy w szkole oddaliby wszystko, żeby móc zacząć się ze mną zadawać. Ale wiesz co? Mnie to nie obchodzi, bo nie ufam ludziom. A jej tym bardziej!
-Dobrze, skoro tak właśnie uważasz..
-Tak, właśnie tak uważam. Możemy zmienić temat?
-Oczywiście. Chcesz o czymś porozmawiać?
-Może o.. Louisie? - spytałam nieśmiało.
-O Lou? - zaśmiała się - A niby dlaczego chcesz o nim gadać, Des?
-Bo.. o nim wiem najmniej z całej reszty. Nie bardzo mi o nim opowiadałaś. A teraz tak nagle się pojawił i w ogóle..
-No dobrze, niech będzie. Louis był i wciąż jest najlepszym przyjacielem twojego ojca. Oczywiście reszty ich zespołu też, ale z Harrym trzymał się najbardziej. Po rozpadzie zespołu utrzymywali kontakty i wszystko było w porządku. Do czasu, aż zerwał zaręczyny z Darcy, bo dowiedział się o czymś, o czym nie powinien był się dowiedzieć. I nie pytaj o czym, bo i tak nie powiem. Po tym zamknął się w sobie. Odciął się od chłopaków i od nas. Zmienił się. Z radosnego i wiecznie zadowolonego z życia faceta, stał się oschły, wiecznie niezadowolony i ponury. Nie radził sobie z niektórymi rzeczami i informacjami. Nie wiem, co dokładnie się z nim działo. I nikt tego nie wie, oprócz niego samego. Dlatego cholernie zdziwił mnie jego telefon kilka dni temu. Prosił o spotkanie. Zgodziłam się od razu, bez żadnych zahamowań. A gdy przyszedł.. sama widziałaś. Był dokładnie taki, jak dawniej. Znów wesoły, komiczny i uszczęśliwiony. Nie powiedział, czym jest to spowodowane. Powiedział tylko jedno zdanie: "Nie martwcie się, Boo Bear wrócił do żywych!". Dla nas oznacza to tyle, że Louis znów jest sobą i z pewnością będziemy o wiele częściej go widywać. To chyba wszystko.
-A.. kim była ta cała Darcy? Jak się poznali? - dopytywałam.
-Nie rozumiem, czemu o to pytasz. Czy to ważnie?
-Tak.. nie.. nie wiem, mamo. Po prostu mnie zaciekawiłaś i tyle. Chcę wiedzieć. To coś złego?
-Nie, oczywiście, że nie. Darcy była przyjaciółką Harrego z Holmes Chapel. A z Louisem poznali się na weselu Gemmy.
-Cioci Gemmy?
-Tak, właśnie tak. Okazało się, że mieszka i pracuje w Londynie. Zaczęli się spotykać i coś zaiskrzyło. Byli wręcz parą idealną. No, ale.. jak widać nie wszystko było takie wspaniałe. Nie ma co do tego wracać. To przeszłość.
-A ty lubiłaś Darcy?
-Oczywiście, że tak. Była bardzo miła, zabawna, szczera. Dogadywałyśmy się bardzo dobrze razem z nią, Jane, Natalie i Libby. Byłyśmy nawet przyjaciółkami. Nigdy nic do niej nie miałam.
-A Louis był z nią szczęśliwy?
-Tak. Kochał ją do szaleństwa. Wszystko by dla niej zrobił.
-Jak widać nie wszystko.. - mruknęłam pod nosem.
-No, ale to stare dzieje. Nie wracajmy do tego. To sprawy między nimi. Masz na dzisiaj jakieś plany?
-Miałam iść z Dylanem gdzieś połazić, ale to dopiero później. Póki co chyba pójdę poćwiczyć. Muszę dbać o kondycje.
-Kochanie, nie przesadzasz? Przecież ty jesteś strasznie chuda! Nie chcę, żebyś wpadła w jakąś anoreksję, czy..
-Mamo - przerwałam jej - ja idę poćwiczyć, rozumiesz? Przecież się nie głodzę! Chcę mieć fajne ciało, to wszystko. Ogarniasz?
-Ahm.. no dobrze, skoro tak. Czyli wychodzisz wieczorem?
-Tak. A czemu o to pytasz?
-Bo wypożyczyłam kilka fajnych filmów i pomyślałam sobie, że mogłybyśmy posiedzieć i je obejrzeć. Tak we dwie, jak kiedyś. Ale skoro masz plany, to w porządku. Umówimy się na jutro.
-Jesteś pewna?
-Tak. Przecież wiesz, że nie chcę za bardzo ingerować w twoje życie. A skoro wiem, że wychodzisz z Dylanem, to jestem całkowicie spokojna. Baw się dobrze.
-W porządku. Dziękuję. Kocham cię!
Cmoknęłam ją w policzek i pobiegłam na górę. Moja mama była naprawdę cudowna. Zatrzymałam się na korytarzu i po raz nie wiem który, popatrzyłam na wielkie zdjęcie wiszące na ścianie. Przedstawiało moich rodziców dokładnie 17 lat temu, gdy mnie nie było jeszcze na świecie. Młodzi, piękni, zakochani. Zazdrościłam swojej matce urody. I wcale nie dziwiłam się, że ojciec tak łatwo się w niej zakochał. Była osobą cudowną i kochaną. A ja miałam wielkie szczęście, że urodziłam się w tej rodzinie, a nie innej. Uśmiechnęłam się do fotografii i poszłam do siebie. Przebrałam się w strój do ćwiczeń, włączyłam płytę i wzięłam się do roboty. Lubiłam ćwiczyć. Przynajmniej wiedziałam, że robię coś sensownego. Jak już się wciągnęłam, to nie wiedziałam, kiedy skończyć. Dobrze, że ustawiłam alarm w telefonie. Wzięłam szybki prysznic i poszłam do garderoby, gdzie przebrałam się w TEN zestaw. Zrobiłam lekki makijaż składający się z podkładu i tuszu do rzęs, rozczesałam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Włożyłam słuchawki w uszy, puściłam muzykę i po prostu wyszłam z domu.
Żeby dostać się do umówionego miejsca, musiałam przejechać 3 stacje metrem. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie ten tłok, który tam panował. W sumie byłam już do tego przyzwyczajona. Nie chciałam robić z siebie jakiejś "super bogaczki", która jeździ wszędzie z szoferem i lansuje po całym mieście. Chciałam być normalna. Przynajmniej do pewnego stopnia. Tak jak się spodziewałam, Dylan czekał już na mnie pod fontanną. Pomachałam do niego, co odwzajemnił i od razu do niego podbiegłam.
-Ty jak zwykle spóźniona, Styles - powiedział z uśmiechem.
-A ty jak zwykle punktualny, Malik - wystawiłam mu język.
-Tak, bo ja potrafię, a ty nie. Co mamy w planach?
-Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami - możemy robić wszystko.
-Czyli co, tak jak zwykle? Idziemy gdzieś połazić, później coś zjeść i kulturalnie wrócić do domu?
-Chcę iść na zakupy - powiedziałam z szerokim uśmiechem - potrzebuję nowych butów i bluzy.
-Serio, Des? - jęknął - Znowu? Byliśmy na zakupach zaledwie przedwczoraj!
-Ja mam wymagania - znów się wyszczerzyłam - no proszę, Dylan. Zrób to dla mnie. Wiesz, że cię kocham no..
-Jestem facetem, pamiętasz? Nie lubię łazić po sklepach i czekać, aż ty sobie wszystko przymierzysz. Ostatnio miały być spodnie. Kupiłaś 4 pary, do tego 2 bluzy i jakieś koszulki. Ty nie znasz umiaru! Jesteś zakupoholiczką!
-Bardzo możliwe.. to jak? Oxford Street?
-Dlaczego ja to robię? - westchnął zrezygnowany.
-Bo mnie kochasz? - powiedziałam jak słodka idiotka.
-Ta.. zapewne tak.
Po raz kolejny wystawiłam mu język i wróciliśmy do metra. Oxford Street na szczęście nie było aż tak bardzo daleko, więc już po 15 minutach byłam w Top Shopie. Zaczęło się zakupowe szaleństwo. Dylan miał całkowitą rację: byłam uzależniona od zakupów. Po sklepach mogłabym chodzić całymi dniami i całą kasę wydawać na ubrania i kosmetyki. Czy to było normalne? Raczej nie bardzo. Ale.. cóż. Takie życie nastolatki, prawda?
Byliśmy w wielu sklepach. Bershka, H&M, Pull&Bear, Primark, C&A, Victoria's Secret, The Body Shop, a na koniec zostawiłam sobie Nike Town. Dylan miał mnie już dość. Na wszystko, co przymierzałam, odpowiadał "świetnie", "wspaniale" czy "musisz to mieć". Podziwiałam go, że jeszcze ze mną nie zwariował, a w dodatku nosił połowę moich toreb. To było kochane. W ostatnim sklepie kupiłam Air Maxy i byłam w pełni zadowolona.
-No. To co robimy teraz? - spytałam, gdy już usiedliśmy w Starbucksie i popijaliśmy karmelowe frappuccino.
-Naprawdę masz jeszcze siłę? - jęknął - Serio, Destiny, mam cię powoli dość. Następnym razem weź na zakupy jakąś dziewczynę, która będzie w stanie z tobą nie zwariować.
-Okey, obiecuję, że zakupy mamy z głowy na najbliższy miesiąc. Zadowolony?
-Miesiąc wolności. Brzmi świetnie.
-A jak tam randka z Vanessą? Udana?
-Idziemy dopiero jutro. Ty poważnie nic już nie kapujesz? O czym ty w ogóle myślisz, jak coś do ciebie mówię? Typowa baba.
-Nie przesadzaj! Po prostu.. straciłam rachubę czasu czy coś. Nieważne. W takim razie powodzenia jutro.
-Dzięki.. przyda się..
-Aż tak się stresujesz? Przecież to tylko randka - zaśmiałam się.
-Dla ciebie "tylko", a dla mnie "aż" - mruknął - nie gadajmy o tym, okey?
-Okey..
W tym momencie popatrzyłam przed siebie i odstawiłam kubek. Przy ladzie stał nie kto inny jak Louis. Składał zamówienie i rozglądał się dookoła. Coś się we mnie "poruszyło". Jak to do cholery było możliwe, że zawsze jak go widziałam, to czułam się jakoś dziwnie? Co on miał w sobie takiego, że chciałam lepiej go poznać? Co w ogóle się ze mną działo?! Przecież to kumpel mojego ojca. Starszy o 20 lat. Mój mózg znowu zrobił sobie wolne? Szybko odwróciłam wzrok, żeby tylko mnie nie zobaczył i na szczęście się udało. Wyszedł z lokalu, nawet nie patrząc w naszym kierunku. Za to do naszego stolika przysiadł się ktoś inny. Jasmine Hudson. Jedna z dziewczyn, które za wszelką cenę chciały się ze mną zadawać. Wywróciłam oczami i spojrzałam na nią znudzona.
-Cześć wam! - przywitała się jak zwykle podekscytowana - Mam dla was propozycję nie do odrzucenia!
-Co tym razem? - spytałam bez wyrazu.
-Moi rodzice wyjechali na cały tydzień i mam dom tylko dla siebie. Więc.. postanowiłam zrobić imprezę! Zapraszam prawie połowę szkoły. Będzie naprawdę super zabawa. Wpadniecie? Byłoby naprawdę extra!
-Ta.. może - powiedział Dylan odrobinę zainteresowany - kiedy dokładnie?
-W przyszłą sobotę u mnie w domu - mówiła dalej z szerokim uśmiechem - jakbyście przyszli, to byłaby impreza roku! Proszę, przemyślcie moją propozycję, okey? Ja chcę po prostu dobrze się bawić, to wszystko.
-Okey, Jasmine - odpowiedziałam - przemyślimy sprawę.
-Aw, dziękuję! - pisnęła - To w takim razie mam nadzieję, że do zobaczenia!
I już jej nie było. Cała Jasmine. Przychodzi, mówi czego chce i znika. A ta impreza to jak dotąd jej najlepszy pomysł. W sumie nawet mnie zainteresowała. Nie myślałam, że kiedykolwiek jej się to uda.
-No to właśnie mamy plany na przyszłą sobotę - powiedziałam, pociągając łyk frappe.
-Poważnie? - zdziwił się - Chcesz iść do niej na imprezę? Ty?
-Czemu nie? - wzruszyłam ramionami - Może być ciekawie. A jak będzie nudno, to wyjdziemy i pójdziemy gdziekolwiek indziej. Ja tam problemu nie widzę. Ja mogę się dobrze bawić, a ona będzie srać w majty, bo będę w jej domu. Wszyscy zadowoleni.
-Jesteś niemożliwa, wiesz?
-Wiem. I co ja na to poradzę?
-To raczej nieuleczalne, przykro mi.
-Spadaj, Malik - po raz kolejny tego dnia wystawiłam mu język.
Tym razem odwdzięczył się tym samym. Pogadaliśmy jeszcze przez chwilę i musieliśmy się zbierać. Do domu dotarłam dość późno, ale to, co tam zobaczyłam, zdziwiło mnie jak nigdy. Na kanapie w salonie siedzieli moi rodzice i Louis. Stanęłam wpół kroku i poparzyłam na nich zdziwiona. Zauważyli mnie dokładnie w tym samym momencie.
-Cześć, Destiny - powiedziała mama z promiennym uśmiechem - i jak tam wypad z Dylanem?
-Świetnie - odpowiedziałam, doprowadzając się do porządku - znów zakupy, jak to ja. A wy.. macie jakieś wieczorne spotkanie czy coś?
-Byłem w pobliżu, więc wpadłem się przywitać - odezwał się Lou niskim głosem z lekką chrypką - to chyba nie zbrodnia, prawda?
-Nie, jasne, że nie - zmieszałam się - to ja idę do siebie. Nie przeszkadzajcie sobie.
Nie dałam im nic powiedzieć. Po prostu pobiegłam do swojego pokoju. Okey. To już na serio było dziwne. Czy ja na każdą nieznajomą i przystojną osobę (tak, faceta!) reagowałam w ten sposób? Nie mogłam ogarnąć samej siebie. Pieprzony okres dojrzewania i pieprzone szalejące hormony.
Zaniosłam zakupy do garderoby, przebrałam się w piżamę i zgasiłam światło. Zapaliłam lampkę nocną i usiadłam na łóżku. Musiałam zająć myśli kompletnie czymś innym. Wzięłam swój ukochany zeszyt, zamykany na kluczyk, otworzyłam go na pustej stronie i zaczęłam o wszystkim pisać. Prowadziłam go już od roku i się w to wciągnęłam. Mój osobisty pamiętnik, do którego nikt oprócz mnie nie miał dostępu. Pisałam ostatnią linijkę, gdy rozległo się pukanie do drzwi...
____________________________
No to mamy i dwójeczkę! :)
Wiem, miał być w piątek, ale naprawdę nie zdążyłam. Mam teraz o wiele za dużo na głowie;/
Umowa między nami jest taka:
JA PISZĘ - WY KOMENTUJECIE.
Możecie myśleć, że wymuszam komentarze czy coś, ale tak nie jest. Ja po prostu chcę znać wasze opinie. Zarówno te dobre, jak i te złe. Może coś powinnam poprawić, zmienić, cokolwiek, nie wiem. Każdy "autor" chce znać opinie swoich czytelników.
Bardzo Wam dziękuję, że jesteście ze mną i czytacie to, co tutaj nabazgrolę. To dla mnie bardzo dużo znaczy.
CZYTASZ - SKOMENTUJ. PROSZĘ CIĘ TYLKO O TYLE.
Do napisania! xxx
Cudowne to jest !
OdpowiedzUsuńkocham! sdrtyujhgfdsasdtgyh dodaj szybko, bo nie mogę się doczekać! <3 życzę weny i pozdrawiam! <3
OdpowiedzUsuńNo więc tak...
OdpowiedzUsuń* Rozdział cudowny ^^
* Kocham twojego bloga i ciebie ;**
* No ale niestety zabiję cię za to, że skończyłaś w tym momencie ^^
Coś czuję, że nasza mała Destiny poczuła miętę do nadal seksownego księcia marchewek? ;D Więc życzę NAPRAWDĘ duuuuuużo weny i z wielkim zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział ;***
Cuuuuudooo <# Pisz szybko! Ja chcę dalejjj :*
OdpowiedzUsuńKolejny genialny rozdział :D czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńZarąbiste ! Czekam na następny <3 Destiny jest świetna. Taka podobna do mnie :P No i ja tu wyczuwam MIŁOŚĆ :D Kiedy next ?
OdpowiedzUsuń@julita_zoey
TO JEST BOSKI! ;O NO BRAK MI SŁÓW!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny ;*
Nie, no to jest genialne :) ja wiedziałam, że ona będzie tak na Lou reagować, heh ;)
OdpowiedzUsuńI tak sobie myślę, że do pokoju zapukal hej Louis.
Nic nie musisz zmienić, dla mnie jest idealnie :*
....rozkręca się ,rozkręca....
OdpowiedzUsuńŚwietny <33
Ania xx
Świetny rozdział. *-* Ale to by było lekko dziwne jakby zakochała w Louisie jak on jest o 17 czy ileś tam lat starszy. ;p
OdpowiedzUsuńWenyy ;*
Czekam na next'a. ^.^
Świetny rozdział i nie mogę się doczekać kiedy będzie z lou jak wg będzie :) kocham i czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny :D Jestem mega ciekawa co będzie dalej ;p czy Destiny będzie z Lou? o.O
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Kocham!kocham!kocham! Oby to Louis pukal! :)
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę genialnie. Z każdym rozdziałem robi się coraz bardziej ciekawie. Naprawdę, masz talent. Inni mogą Ci tylko pozazdrościć. :)
OdpowiedzUsuńSooł. Czekam na następny!
Pozdrawiam! x
jej. Jaki fajny. Nie lubię jak kończy się rozdział w takim momencie. Mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny :)
OdpowiedzUsuńTo nie są bazgroły kochana! naprawdę uwielbiam twoje wszystkie blogi! Uwielbiam to jak piszesz po prostu vjrbvvjne <3
OdpowiedzUsuńPER-FECT! NIE BĘDĘ WIĘCEJ PISAĆ BO JEST OERFECT A HISTA CZEKA :// BYE! ~agnieszka
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego. Chyba się domyślam kto zapukał ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział,ale każdy jest taki nic nie zmieniaj :) Czekam na kolejny <3 KOCHAM CIĘ<3!:*♥
OdpowiedzUsuńPrzestań mydlić nam oczy że niby zależy Ci na naszej opinii, skoro wiesz, że Ci wszyscy napiszą "boski!; mega; cudowny"...
OdpowiedzUsuńWymuszasz komentarzem udowadniasz to za każdym razem :)
Po za tym bardzo fajny rozdział, czekam na nn. ;D
Genialny, zaciekawiłaś mnie :) Jak najszybciej dodaj następny rozdział bo zwariuje
OdpowiedzUsuńoo Robi sie coraz ciekawej.
OdpowiedzUsuńLou jest podejrzany. Coś mi w nim nie pasuje.
Destiny się zakochała w nieodpowiednim facecie.
Niesamowity rozdział.
@JustinePayne81
ekhm.. tamten KTOŚ ma rację, że trochę nam "mydlisz oczy" ;pp I jak możesz to zrób coś z motywem bo żeby coś zobaczyć to trzeba szukać żeby móc najechac na tą myszką,to sie dopiero wtedy wyswietli co tam pisze :P
OdpowiedzUsuńnie bardzo rozumiem o co chodzi z motywem xd
UsuńNo ta kuźwa...nic nie widać bo jest czarne wszystko. I nie można czegoś przeczytać bo nic nie widać dopiero trzeba najechać myszką żeby się wyświetlił.
UsuńO Boze ale trujecie dupe. Sami ustawcie tak idealnie caly szablon by wszystko bylo perfecto...
UsuńCzekam na następny :)
OdpowiedzUsuńCudny<3
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać jak Rose będzie opowiadać Destiny o Natcie. I fajnie by było gdybyś napisała coś z perspektywy Rose albo Hazzy bo brakuje mi momentów Hose z ORTL. Ale tak czy tak opowiadanie jest genialne :)
Cudny<3
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać jak Rose będzie opowiadać Destiny o Natcie. I fajnie by było gdybyś napisała coś z perspektywy Rose albo Hazzy bo brakuje mi momentów Hose z ORTL. Ale tak czy tak opowiadanie jest genialne :)
I <3 Y
OdpowiedzUsuńboskie
OdpowiedzUsuńOsz Ty łobuzie! Skończyć w takim momencie? Niedobra Ty, nie lubie Cię :"(
OdpowiedzUsuńNie no tak naprawdę to Cię bardzo bardzo bardzo kocham<3
Ohh rozdział jest boski xd od razu pokochałam Dylana xd Omg jest zajebisty :D a Harry i Rose nic się nie zmienili :)
Juz nie moge doczekac sie Douis czy tam Lastiny moments xd jak kto woli haha xd omgf ale moze byc Stylinson omgf jaram sie hahah xd
Z niecierpliwieniem czekam na nexta xd
Pozdrawiam i buziole :*:*
Przeczytalam chyba wszystkie twoje blogi XD Najbardziej zainteresowal mnie o Rose i Harrym . Myslalam ze tak jak kazdy zakonczysz epilogiem i koniec ale tu mnie zaskoczylas ;))) Czekam na neexta XD <33Kocham twojego bloga ^^
OdpowiedzUsuńWspaniałyyy!
OdpowiedzUsuńwspaniałee, wspaniałe ! <3
OdpowiedzUsuńkochaam cie :D ; *******
next beejb . <333
kocham cie ♥ :* I czekam na nastęny
OdpowiedzUsuńświetne i w ogóle, ale kiedy następny ?!
OdpowiedzUsuńświetny,zajebisty i wgl :),a kiedy next ?:)
OdpowiedzUsuńkiedy następny ,bo już nie mogę się doczekać -jest zajebiście ;*<3
OdpowiedzUsuńto jest takie dfhruhfgrgtyure <3
OdpowiedzUsuń