poniedziałek, 30 czerwca 2014

[11]

Gdy obudziłam się rano, czułam się dziwnie. Bardzo dziwnie. Zdarzenia ostatniego wieczoru powoli do mnie docierały i zaczęłam zastanawiać się, jak w ogóle mogło do tego dojść. Całowałam się z Louisem. Całowałam się z nim tak naprawdę. Odwróciłam się i spojrzałam na jego śpiącą sylwetkę, i uśmiechnęłam się sama do siebie. To było cudowne, magiczne, niesamowite i.. zupełnie zakazane. Coś mi odbiło. Namieszało mi się w głowie od wina. To wszystko dlatego.
Wiedziałam, że wmawiam sobie zwykły fałsz.
Gdy spojrzałam na śpiącego Louisa, marzyłam tylko o tym, żeby się obudził, bym znowu mogła poczuć smak jego ust. To było chore i nie powinno było się wydarzyć. Ale stało się i nie cofniemy czasu. A zresztą nawet gdybym mogła, to i tak bym tego nie zrobiła. Korzystając z okazji, poszłam pod prysznic, żeby się ogarnąć. Pomalowałam się, ubrałam się w TEN zestawi i poszłam do kuchni, żeby przygotować jakieś śniadanie. Do pierwszych zajęć zostały 2 godziny. Nie chciałam budzić Louisa, ale jeszcze chwila i byłabym zmuszona. Na szczęście, gdy akurat nakładałam na talerze jajecznicę, wyłowił się z mojej sypialni w samych dresowych spodniach. Miał mokre włosy, co świadczyło o tym, że przed chwilą brał prysznic.
Dziwne, pomyślałam, nie słyszałam szumu wody.
Uśmiechnął się do mnie niepewne i usiadł na jednym z krzeseł. Bez słowa podałam mu talerz z jajecznicą i usiadłam naprzeciwko. Podczas jedzenia, żadne z nas nie wypowiedziało nawet jednego słowa. Czułam się dziwnie skrępowana i on chyba również. Wiedziałam, że musimy porozmawiać o tym, co zaszło, ale żadne z nas się do tego nie paliło.
-Pyszna jajecznica - powiedział Lou po śniadaniu i odłożył talerz - za 15 minut wychodzimy na zajęcia. Bądź gotowa.
-W porządku..
I to wszystko. Zniknął za drzwiami swojej sypialni, zostawiając mnie samą i zdezorientowaną. Teraz czułam się wybitnie dziwnie. Nie dość, że nie wspomniał nic o wczorajszym wieczorze, to zaczął trzymać mnie na dystans, wręcz z chłodem. Miałam ochotę się rozpłakać. Wiedziałam, że to nie powinno było się wydarzyć. Nie powinnam na to pozwolić. Teraz przestaniemy się do siebie odzywać i kolejne 9 dni minie w dziwnej, nieprzyjemnej atmosferze. Zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać zbierające się łzy. Nie mogłam płakać ani być słaba. To był ten jeden raz. Jeden błąd. Zapomnimy o wszystkim i będzie jak dawniej.
Po 15 minutach wychodziliśmy z apartamentu i wsiadaliśmy do czarnego BMW, które zawiozło nas pod wielki budynek w centrum Nowego Jorku. Szkoła Muzyczna. To tutaj miały odbywać się warsztaty. Z przyklejonym do twarzy uśmiechem wysiadłam z samochodu i za Louisem weszłam do budynku. Kierowaliśmy się do jednej z sal. Louis już chciał nacisnąć klamkę i wejść do środka, ale go powstrzymałam. Spojrzał na mnie pytająco.
-Nie traktuj mnie tak.. - powiedziałam cicho.
-Porozmawiamy o tym później - westchnął - przed nami pierwszy dzień zajęć, postaraj się zachowywać normalnie.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo otworzył drzwi i pchnął mnie do środka. W sali zobaczyłam grupę około 20 osób. Wszyscy jak na komendę ucichli i spojrzeli w naszym kierunku. Widziałam podekscytowane miny dziewczyn na widok Louisa i wyłapałam kilka uśmiechów ze strony chłopaków.
-Witajcie moi drodzy przyjaciele - powiedział Lou z szerokim uśmiechem - gotowi na 10 dni ciężkiej harówy pod moim okiem?
Odpowiedziała mu burza oklasków i okrzyków.
-Rozumiem, że wszyscy chcecie nauczyć się śpiewać - kontynuował - zobaczymy, co da się z tym zrobić. Co prawda zapewne nikt nie będzie tak boski, jak ja, no ale.. zobaczymy.
Wszyscy się zaśmiali i od razu zapanowała miła atmosfera. Był po prostu sobą. Jak gdyby nigdy nic się nie stało.
-Zapewne kojarzycie pewną uroczą młodą damę, która stoi obok mnie - powiedział, czym totalnie mnie zaskoczył - wbrew pozorom, nie jest żadną moją asystentką. Przyjechała tu by się uczyć, tak samo jak wy. Żadnych forów. Jesteście wy - uczniowie, i ja - wasz pan. Jasne?
Wywróciłam oczami. Nie miałam humoru na żarty. Wzruszyłam ramionami i dołączyłam do grupki "uczniów".
-Przez kolejne 10 dni dołożę wszelkich starań, żeby nauczyć was wszystkiego, co potrzebne. Śpiew jest czymś ważnym, czymś kojącym i niesamowitym, bo pozwala wam zanurzyć się w swoim własnym, małym świecie, gdzie jesteście tylko wy i muzyka. Bo wy i muzyka musicie stanowić jedność. Jedną nierozerwalną całość. Dajcie ponieść się emocjom, nie spoczywajcie i dążcie do celu, a gwarantuję wam, że osiągniecie sukces. Co prawda już od dłuższego czasu nie występuję na scenie wraz z kumplami z zespołu, ale uwierzcie mi, że duch muzyki pozostanie ze mną na zawsze. Przed wami 10 dni ciężkiej pracy i wytężania swoich strun głosowych. Warsztaty zakończone są wielkim koncertem, na który przyjdzie wielu wpływowych ludzi, przed którymi będziecie musieli pokazać to, co w was najlepsze. A ja postaram się to z was wydobyć. Przed wami pierwsze zadanie. Odliczcie do 10 i dobierzcie się w pary.
Dostałam numer 7. Zaczynało się naprawdę ciekawie. Louis doskonale wiedział, jak zdobyć szacunek u innych. To, jak mówił o muzyce i pasji, dotarło do samego mojego serca. Mogłabym słuchać go godzinami. Z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos.
-Widzę, że będziemy duetem - powiedział chłopak, który stanął obok mnie - szczęśliwa siódemka.
Popatrzyłam na niego lekko zdezorientowana. Dopiero po chwili zorientowałam się, że był moim partnerem w pierwszym zadaniu. Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi.
-Jestem Scott Grey - przedstawił się z szerokim uśmiechem.
-Destiny Styles - odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
-Oh.. więc się nie myliłem - powiedział z jeszcze większym uśmiechem - jesteś córką jednego z członków tego zespołu! No, ale mam dzisiaj szczęście.
-Nie przesadzaj - odpowiedziałam lekko zażenowana - nie chcę być traktowana jak córka sławnego niegdyś piosenkarza. Nie chcę żadnych forów, podziwu czy czegokolwiek. Jestem zwykłą dziewczyną, która chce podszkolić się w tym, co kocha i to wszystko.
-Żaden problem - odpowiedział lekko - mogę traktować cię jak każdą inną osobę w tym pomieszczeniu.
-Dziękuję - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-No, moi kochani, widzę, że już się dobraliście - powiedział Louis, stając na środku sali z jakimś szklanym pojemnikiem.Wyglądał jak akwarium na złotą rybkę, ale zachowałam uwagę dla siebie.
-Przed wami pierwsze zadanie - kontynuował - każda para po kolei, według numerków, które dostaliście, będzie podchodziła do mnie i losowała jedną karteczkę z tytułem piosenki, którą będziecie musieli razem wykonać. Jeżeli nie będziecie jej znać, nie martwcie się. Możecie losować jeszcze raz, choć jestem pewien, że wszystkie są wam znane. Rozumiecie?
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.
-Wspaniale - powiedział z uśmiechem - każda para wychodzi na środek, losuje piosenkę, przedstawia się i wykonuje utwór. Do dzieła!
Znałam każdą piosenkę, która została wylosowana. Nie zapamiętałam wszystkich imion, ale byłam pod wrażeniem. Ci ludzie byli naprawdę utalentowani. Zastanawiałam się, co oni w ogóle robili na tych warsztatach. Co prawda było trochę niedociągnięć, ale byli naprawdę fantastyczni. W końcu przyszła kolej na mnie i Scotta. Pozwoliłam mu wylosować karteczkę z utworem. Widziałam, jak uśmiecha się pod nosem.
-Christina Perri "Jar of hearts" - przeczytał głośno.
Poczułam ulgę. Znałam ten utwór naprawdę bardzo dobrze. Scott mnie zaskoczył, bo nie chciał podkładu. Podbiegł w kąt sali i wziął gitarę. Louis popatrzył na niego z uznaniem. Usiadł na wysokim stołku i zaczął grać. ([KLIK])  Szło nam naprawdę bardzo dobrze. Byłam pod wielkim wrażeniem głosu Scotta. Był wręcz bajeczny i idealnie komponował się z moim. Wszyscy słuchali nas w skupieniu. Wyszło tak, jakbyśmy ćwiczyli ten utwór przynajmniej kilka razy. Gdy skończyliśmy, dostaliśmy brawa na stojąco. Czułam, że się rumienię, ale było mi miło. Cieszyłam się, że inni nas docenili. Louis nam podziękował i wywołał kolejną parę. Scott wyciągnął do mnie rękę w geście przybicia piątki. Odwzajemniłam gest i zaśmiałam się. Usiedliśmy na swoich miejscach.
-Byliśmy niesamowicie - powiedział mi do ucha - całkiem udany z nas duecik, Styles.
-Warsztaty należą do nas, Grey - odpowiedziałam i wystawiłam mu język.
Humor naprawdę mi się poprawił. Nie przejmowałam się Louisem. Skoro miał mnie unikać, proszę bardzo. Może to i była moja wina, ale to on przyszedł do mojej sypialni i to on sprowokował mnie do tych wszystkich pocałunków. Nikt nigdy się o tym nie dowie, zapomnimy o sprawie i wszystko wróci do porządku dziennego.
Pierwsze zadanie dobiegło końca. Po dwóch godzinach, Louis dał nam 30 minut przerwy, byśmy mogli się napić i zrelaksować przed kolejną godziną wysilania naszych strun głosowych. Do mnie i Scotta przysiadły się trzy osoby: Blythe, Jim i Sam. Byli naprawdę sympatyczni. Właśnie tego dnia zaczęła się nasza bliska relacja. Przez kolejną godzinę warsztatów trzymaliśmy się w swojej grupce. Co prawda z innymi też rozmawialiśmy, ale w swoim gronie czuliśmy się chyba najlepiej.
-Zapraszam was na kawę po zajęciach - powiedziała Blythe - mój ojciec ma kawiarenkę tu niedaleko. Nie przyjmuję odmowy.
Scott, Jim i Sam zgodzili się chętnie, ja niestety miałam kwaśną minę.
-Destiny? - Blythe popatrzyła na mnie pytająco.
-Wybaczcie mi, ale nie znam dobrze Nowego Jorku - odpowiedziałam zrezygnowana - jestem tutaj pierwszy raz i obawiam się, że jeżeli nie wrócę z Louisem, to zgubię się w tym wielkim mieście i ślad po mnie zaginie.
Cała grupka zaśmiała się na moje słowa.
-Bez obawy - powiedział Sam - wystarczy, że podasz nam adres a bezpiecznie odstawimy cię do domu. Louis nie będzie miał nic przeciwko. Widać, że to równy gość.
-Uwierzcie mi, martwi się o mnie jak mój ojciec - wywróciłam oczami - ale zapytać mogę.
Wszyscy się do mnie uśmiechnęli i przerwa się skończyła. Przed kolejną godzinę robiliśmy ćwiczenia na głosy, podczas których naprawdę zaczęło boleć mnie gardło, ale było warto. Czułam się silniejsza.
-Na dzisiaj to koniec - powiedział w końcu Louis - spotykamy się jutro o 11:00 w tym samym miejscu. Przepłuczcie gardła, gdy wrócicie do domów. Dobrze wam to zrobi. Bądźcie gotowi na kolejne wyzwania!
Wszyscy zaczęli się zbierać, a grupka moich nowych znajomych popatrzyła na mnie wyczekująco. Podniosłam ręce w obronnym geście i podeszłam do Louisa.
-Daj mi 5 minut i jedziemy do domu - powiedział i już chciał gdzieś odejść, ale złapałam go za ramię.
-Nie wracam do mieszkania - powiedziałam spokojnie.
-Co ma znaczyć, że nie wracasz do mieszkania? - spytał zdezorientowany.
-Umówiłam się ze znajomymi na kawę. Chcemy się bliżej poznać i spędzić chwilę czasu razem i nie chcę odmawiać. Tata Blythe ma kawiarenkę tutaj niedaleko. Chyba nie masz nic przeciwko?
Louis patrzył na mnie zdziwiony i jakby nie dowierzał w to, co właśnie powiedziałam. Zaczynał mnie powoli denerwować.
-Destiny, to wielkie miasto .. - odpowiedział z wahaniem.
-Daj spokój, poradzę sobie. Oni mieszkają tu na co dzień, więc znają je lepiej niż ty. Wrócę do mieszkania, nie musisz się obawiać. Nie każ mi się prosić jak własnego ojca.
-W porządku - odpowiedział w końcu.
Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do znajomych, którzy od razu zaczęli wiwatować. Naprawdę ich polubiłam. Byli bardzo pozytywni i widać było, że traktują serio to, co robią. Kawiarenka ojca Blythe była naprawdę niedaleko. 10 minut później siedzieliśmy wygodnie przy jednym ze stolików i rozkoszowaliśmy się popołudniowym słońcem, pijąc kawę mrożoną i rozmawiając dosłownie na każdy temat. Louis wysłał mi sms'a z adresem, więc nie musiałam martwić się o powrót. Czas z nimi mijał mi naprawdę szybko. To był dopiero pierwszy dzień, a ja już się z nimi zżyłam. Po kawie poszliśmy na spacer. Nie mogłam uwierzyć, że nie znali się wcześniej, choć mieszkali w jednym mieście. Co prawda Nowy Jork był ogromny, ale oni dogadywali się, jakby znali się od lat. To było wręcz niesamowite.
-Jest jeden plus tego, że nie mieszkasz w NY - powiedział do mnie Sam.
-Niby jaki?
-Będziemy mieli pretekst, żeby odwiedzić Londyn - odpowiedział, na co się zaśmiałam.
-Żaden problem - odpowiedziałam - mój dom jest ogromny, więc pomieści was bez żadnego problemu. Jesteście mile widzianymi gośćmi.
-Całe wakacje przed nami! - powiedział Scott entuzjastycznie.
-Twoi rodzice nie będą mieć nic przeciwko? - spytała Blythe.
-Przyjmą was bez żadnego problemu - zapewniłam - są bardzo gościnni i lubią poznawać nowych ludzi. Zresztą, zapewne słyszeliście co nieco o moim ojczulku.
-Moja mama była ich mega wielką fanką - powiedziała Blythe - i muszę przyznać, że mnie tym zaraziła. Wiem sporo o sławnym panu Harrym Stylesie. Matko jak ona się dowie, że znam jego córkę i mam okazję poznać go osobiście, to chyba zwariuje z zazdrości!
Zaśmiałam się na jej słowa. Humor mi dopisywał. Czułam się z nimi naprawdę swobodnie. Żałowałam, że nie mogłam mieć ich na co dzień w Anglii. Powoli zaczynało się ściemniać, a to oznaczało konieczność powrotu do domu. Nie chciałam wszczynać kłótni z Lou, a zapewne się o mnie martwił. Choć po jego dzisiejszym zachowaniu nie byłam tego już taka pewna. Ze smutkiem poinformowałam znajomych o konieczności powrotu, a oni od razu to zrozumieli. Zamówili mi taksówkę i stali ze mną, dopóki nie wsiadłam. Pożegnałam się z nimi uściskiem i podałam kierowcy adres. Machałam im przez szybę, dopóki całkiem nie zniknęli mi z pola widzenia. Dochodziła godzina 19:00. Spędziłam z nimi cały dzień i było naprawdę niesamowicie. Kiedy kierowca zatrzymał się pod apartamentem, zapłaciłam mu za przejazd i weszłam do budynku. Problem był tylko jeden: nie znałam numeru naszego apartamentu. Zwyczajnie nie zwróciłam na to uwagi. Wyciągnęłam telefon i napisałam szybkiego sms'a do Louisa.

Mała pomoc.. jaki numer ma nasz pokój?

Odpowiedź przyszła niemal od razu

312

I nic więcej. W sumie, czego ja się spodziewałam? Wsiadłam do windy i wyjechałam na 3 piętro. W mig znalazłam odpowiednie drzwi i weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że mieszkanie jest puste. Znów poczułam się dziwnie. Przed oczami stanęła mi scena poprzedniego wieczoru i poczułam motylki w brzuchu. Ale tym razem nie było to nic miłego. Nasza relacja całkowicie się zepsuła a ja nie wiedziałam, co mogłam zrobić, żeby to naprawić. Wiedziałam, że Louis był w swoim pokoju, wiec stanęłam pod jego drzwiami i podniosłam rękę, żeby zapukać. Byłam już blisko, ale stchórzyłam. Nie wiedziałam nawet, co mogłabym mu powiedzieć. Przeklęłam pod nosem i poszłam do swojej sypialni. Nie zdążyłam nawet usiąść, gdy odezwał się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mamy. Odetchnęłam z ulgą. Szczerze się za nią stęskniłam.
-Cześć, mamo - odebrałam i usiadłam na łóżku po turecku.
-Cześć, słonko! - powitała mnie optymistycznie - No i jak tam w wielkim mieście? Żyjesz, oddychasz, jesteś trzeźwa?
-Trzy razy tak - odpowiedziałam ze śmiechem - za kogo ty mnie masz? Radzę sobie świetnie.
-Po postu się upewniam, to wszystko - odpowiedziała niewinnie - w tym domu jest bez ciebie strasznie pusto.
-W tym mieszkaniu bez was też - odpowiedziałam szczerze - ale ogólnie jest świetnie. Poznałam dzisiaj naprawdę świetnych ludzi a Louis jest wspaniałym nauczycielem. To będzie niezapomniany czas.
-Nie wątpię w to, kochanie. W takim razie baw się dobrze, zadzwonię do ciebie jutro. Dobranoc, kochamy cię!
-Ja was też. Dobranoc.
Zakończyłam połączenie i odłożyłam telefon. Choć nie na długo, bo po kilku minutach przyszedł sms. Jak się okazało - od Dylana.

BANG właśnie przegapiasz wielką domówkę u Stevena. Masa ludzi, sporo alkoholu, głośna muzyka i zabawa do rana! Jest też Jasmine i Matt. Dzieje się! 

Uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam, co oznaczały domówki u Stevena - szkolnego króla koszykówki i przewodniczącego szkoły, którego znałam aż za dobrze. Szybko wystukałam odpowiedź.

Jestem w Nowym Jorku i właśnie patrzę na nocną panoramę miasta z pięciogwiazdkowego apartamentu w samym centrum. W dodatku poznałam nowych ludzi, okolicę i kto wie, co będzie się działo. Do tego wolność od rodziców. Chyba wygrałam. BANG! :*

Z cwanym uśmieszkiem wysłałam sms'a do Dylana. Odpowiedź przyszła szybko.

Goń się, Styles .. -_-

Zaśmiałam się z jego odpowiedzi i znów odłożyłam telefon. Wiedziałam, jak idealnie go dobić. Nie, żebym była wredna czy coś. Po prosu lubiła, gdy wychodziło na moje. Byłam padnięta. Na szczęście zjedliśmy zapiekanki na mieście, więc nie byłam głodna. Nie chciałam iść do kuchni. Nie chciałam natknąć się na Louisa. Panowała między nami naprawdę dziwna atmosfera. Dosłownie wszystko się zepsuło. I to głównie z mojej winy. Choć nie - z jego winy. To on zachowywał się jak skończony dupek, zamiast to wszystko wyjaśnić. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam pod prysznic. Przez dłuższą chwilę relaksowałam się gorącą wodą. Po wyjściu wysuszyłam ciało, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Na widok Louisa, siedzącego na moim łóżku, pisnęłam przestraszona. Totalnie się go tam nie spodziewałam. Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na mnie.
-Nieładnie wchodzić bez pukania - fuknęłam - w dodatku, gdy biorę prysznic.
-Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć - odpowiedział jakoś sztywno.
Bez słowa usiadłam obok niego, ale nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Przez dłuższą chwilę panowała między nami niezręczna cisza, której zwyczajnie nie mogłam już wytrzymać.
-Powiesz coś w końcu? - odezwałam się niepewnie - Jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
-Destiny, musimy sobie coś wyjaśnić - powiedział po chwili wahania - to, co zdarzyło się wczoraj.. nie powinno było się wydarzyć.
No co ty nie powiesz, pomyślałam z furią.
-Nie powinienem był dopuścić do takiej sytuacji - kontynuował - ale.. nie mogłem.. nie umiałem się powstrzymać, bo od dłuższego czasu dziwnie na mnie działasz, a ja nie umiem sobie z tym poradzić. Jest w tobie coś takiego, co mnie do ciebie przyciąga. To zakazane, Destiny.. Nie możemy.. To wbrew wszelkim zasadom..
-Tylko to chcesz mi powiedzieć? - spytałam, czując w sercu rozdzierający ból - Że to był ten jeden raz, gdy poniosły cię emocje, a teraz zwyczajnie możesz mnie unikać i udawać, że nic się nie stało? Stało się, Louis! Nie cofnę czasu i nie chce go cofać! To było coś.. wyjątkowego. I znaczyło dla mnie bardzo wiele. Wiem, że jesteś starszy o 20 lat i jesteś przyjacielem moich rodziców. Wiem, że to wbrew wszystkim regułom. Że to niemożliwe, niedorzeczne i chore. Wszystko to wiem. Ale to nie zmienia faktu, że..
Zawiesiłam się. Nie byłam pewna, czy chcę wypowiedzieć słowa, które cisnęły mi się na ustach. Louis patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Wzięłam głęboki oddech.
-.. że coś do ciebie czuję - skończyłam, cała trzęsąc się z emocji - nie wiem, co to jest i jak bardzo jest intensywne. Ale chcę być blisko ciebie. Lubie czuć twoją bliskość. Wiem, że jestem nic nie wartą gówniarą i po prostu możesz mnie wyśmiać, ale nie zmienię tego. Oto cała prawda. I jeżeli masz mnie traktować przed te 10 dni tak, jak dzisiaj, to ja wysiadam. Będę jeździć z tobą na warsztaty, a do mieszkania wracać późnym wieczorem, żeby nie wchodzić ci w drogę. To ponad moje siły.
-Nie możemy być razem.. - odpowiedział cicho, wbijając mi tymi słowami sztylety w serce.
-Wiem o tym - odpowiedziałam jak najbardziej spokojnie.
-To nie ma prawa się udać. Gdyby świat się o tym dowiedział, bylibyśmy skończeni, a mnie uznaliby na pedofila podrywającego nastolatki. To zakazane.. niemożliwe ..
-Jeżeli to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć, to możesz już wyjść. Chcę iść spać.
-Destiny..
-No co? - spytałam trzęsąc się z nerwów i powstrzymując łzy.
-Jeszcze nie skończyłem.
-Co jeszcze chcesz dodać? Żebym zapomniała, że cokolwiek się wydarzyło? Żebym wybiła sobie z głowy to wszystko i dała spokój? Wybacz, ale to raczej niewykonalne.
-Możesz po prostu mnie wysłuchać? - spytał spokojnie.
Skinęłam głową, ale nie wypowiedziałam ani jednego słowa. Czego on jeszcze chciał?
-Musisz wiedzieć, że ten wczorajszy pocałunek.. on znaczył również bardzo wiele dla mnie. Od dłuższego czasu coś mnie do ciebie ciągnie, a na twój widok napina mi się każdy mięsień i każda komórka mojego ciała nakazuje mi się do ciebie zbliżyć i się nie oddalać. Próbowałem z tym walczyć, ale nie potrafię. Już dawno nie czułem czegoś takiego. Odkąd Darcy odeszła, nie patrzyłem tak na żadną inną kobietę. Do momentu, aż pojawiłaś się ty, córka mojego najlepszego przyjaciela. Młodsza o 20 lat dziewczyna, która działa na mnie jak nikt inny i która sprawia, że przyspiesza mi serce, a dni stają się pełniejsze i bardziej wyraziste. Nie wiem, co mam z tym zrobić, bo nie umiem z tym walczyć. Chcę być blisko ciebie. Chcę, żebyś była tylko moja. Ale to wszystko to zakazany owoc, którego zjedzenie będzie tragiczne w skutkach. 
Zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się czegoś takiego.
-Więc ty też.. - odpowiedziałam z wahaniem - chcesz tego..?
-Jak niczego innego na świecie, Destiny - odpowiedział zrezygnowany - nie wiem, czy dam radę dłużej się od ciebie izolować. Gdy wrócimy do Londynu, zapewne będzie to konieczne, ale teraz.. chcę, żeby te 10 dni należały do nas. Nie przy wszystkich rzecz jasna. Tu, w tym mieszkaniu. W jedynym miejscu, gdzie będziemy mogli być sobą. Pytanie tylko, czy tego chcesz..
W odpowiedzi przysunęłam się do niego, a on w mig pojął aluzję. Wziął moją nogę i posadził sobie na kolanach, po czym wpił się w moje usta, jak spragniony. Ujęłam jego twarz w dłonie i bez niczego odwzajemniłam jeden z najnamiętniejszych pocałunków mojego życia. Nie chciałam przestawać. Po całym ciele przechodziły mi ciarki podekscytowania, gdy błądził rękoma najpierw po moich plecach, a później po całym ciele. Czułam się idealnie, jakby na swoim miejscu. Pragnęłam tylko i wyłącznie jego. Jeszcze nigdy w życiu nie doznałam takiego uczucia, które pojawiło się przy nim. Zszedł z pocałunkami na moją szyję a później dekolt. Nie powstrzymywałam go. Chciałam tego. Chciałam być najbliżej, jak tylko się dało. 
-10 dni tylko dla nas? - spytałam, gdy na chwilę się od siebie odsunęliśmy.
-Tylko i wyłącznie dla nas, kochanie - odpowiedział i znów mnie pocałował.
-A co później? - spytałam w kolejnej przerwie.
-Tym będziemy się martwić po powrocie do codzienności. Liczy się tu i teraz. Ty, ja i Nowy Jork.
Spodobały mi się jego słowa. Tej nocy również zasypiałam w jego ramionach. Nie potrzebowałam do szczęścia niczego więcej. Louis, Ja i Nowy Jork ...


_____________________________
BANG! powracam z kolejnym napakowanym emocjami rozdziałem Dziubaski ;3
Naprawdę lubię miewać takie przypływy weny, że nie potrafię przestać pisać. 
#IDEALNIE
 A więc zaczęły się wakacje, czyli 2 miesiące totalnej wolności, OH YEAH! 

Przyznam Wam się, że od pewnego czasu pracuję nad nowym opowiadaniem. Zdradzę tylko tyle, że jest ono zupełnie inne od wszystkich moich dotychczasowych blogów i zastanawiam się nad publikacją. Fabułę i bohaterów mam już zapisanych, więc pozostaje mi tylko zacząć bloga. Na razie jednak się z tym powstrzymam, bo obawiam się, że 2 opowiadania to jak na razie dla mnie za dużo. Wszystko się jeszcze okaże. Muszę to przemyśleć ;)

A tymczasem CZEKAM NA WASZE KOMENTARZE!
min. 30 komentarzy = nowa notka
Muszę Was jakoś zmotywować :) 

Do napisania! XxXx

+BARDZO WAŻNA INFORMACJA: O NOWYCH ROZDZIAŁACH INFORMUJĘ TYLKO NA TWITTERZE!! 

49 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. AWHHHHH DOPIERO CO SKOŃCZYŁAM CZYTAĆ I CAŁA SIE TRZĘSE AAAAAA!!!! CZEKAM NA KOLEJNY!

      Usuń
  2. Ojej, ojej! Dzieje sie i to jak!
    Oni są tacy słodcy, mimo ze jest to nienaturalne i dziwne, to ashsdkh <3
    i to stwierdzenie 'Ty, ja i Nowy Jork' !
    Nie mogę się doczekać dalszego ciągu tych 10 dni!
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyłam się no ! Słowa Louisa... to było coś !
    Kurde ! Dalej do mnie nie dociera, że Destiny i Lou są razem. To jakiś absurd xd Co nie zmienia faktu, że cieszę z tego powodu niezmiernie ^^ Obawiam się tego, co zrobią po powrocie do Londynu...
    Kocham, kocham, kocham Cię za to opowiadanie ! <3
    Czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałabym Ci prosić, byś informowała mnie o kolejnych rozdziałach na tym koncie @droowseex ;) bo tamto (@sluumberr) zostało zhakowane ;'( byłabym wdzięczna xx

      @droowseex

      Usuń
  4. Zawsze kiedy wydaje mi się, że chociaż w jakimś stopniu spodziewam się dalszego rozwoju wydarzeń, Ty wytrącasz mnie z moich schematów i zaskakujesz tak, że trzęsą mi się ręce. Sądziłam, że zachowają do siebie dystans, a tu proszę - ukryty związek, zakazany owoc, konsekwencje!
    Boże, dziewczyno, nie wiem jak Ty to robisz, ale z każdym słowem wypuszczonym spod Twoich palców dostaję maleńkiego ataku serca.
    Chciałabym, aby Louis i Destiny byli ze sobą, byli szczęśliwi i w ogóle love is in the air, ale wiem, że jeśli rodzice Destiny by się dowiedzieli, Louis byłby martwy. Boję się, ej.
    Więcej takich przypływów weny ♥
    @qtazstylesa

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział no po prostu cudo <3 idealny <3 sama jestem pewnego rodzaju artystką chodzę do szkoły muzcznej i wiem co to wena.. Niesamowite uczucie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej *-* świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko! Nowy rozdzial *_* w sumie nie skapnelabym sie gdyby nie Snap od Ciebie :D ( jesli dostajesz czasem maly smap od @jullitxx, to ja xdxd)
    Ten jest idealny i d e a l n y
    Wytlumaczyli sobie ta sytuacje awwwwww 10 dni dla nich! Kocham to opowiadanie ;))) do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  8. cudny jak zawsze ♡
    /LOL

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Nie mogę doczekać się kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to ! <3 Świetny jak zawsze, nie mogę doczekać się kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O boze to jest genialne! Warto było czekać :)
    Gziwbsjxbsksosb chce następny!
    On. Z Lou jsjsb boze piekna para hibi

    OdpowiedzUsuń
  12. Ajj jestem aw.. nie moge znaleźć słów.. Kocham to! Oni muszą być razem po powrocie z NY! Błagam Cię ... J.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham to opowiadanie! Jest wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  14. o mój boże kobieto
    to jest nie do opisania
    potrzebuje więcej rozumiesz?
    teraz w tym momencie
    boże to takie abgbhjebsjkngkrjenkgl <3
    pisz szybko błagam! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaki boski! Emocje, emocje i jeszcze raz emocje.. Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  16. super kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Skarbie to jest fantastyczne. Ostatnio pokazała mi to przyjaciółka i zakochałam sie w tym opowiadaniu już od 1 części. Czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam Ala.

    OdpowiedzUsuń
  18. Super ♥ czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Super ♥ czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. O.
    M.
    G.
    Całą końcówkę czytałam z rozdziawioną buzią... To było EKSTRA! <3
    Normalnie palpitacji dostałam 0.0
    Uwielbiam moje reakcje, gdy czytam jakieś na prawdę świetne opowiadanie ♥
    Czekam na nexta! I kocham cię kobieto! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie spodziewałam się rozdziału tak szybko.
    Bardzo, bardzo Ci dziękuję. :)
    Muszę przyznać, iż ciekawi mnie sytuacja Lou i Des. ^.^
    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. KOCHAM - UWIELBIAM tego bloga najbardziej na świecie <33333 Czekam na NEXT :***

    OdpowiedzUsuń
  23. O szty kurwa zajeisty rozdział

    OdpowiedzUsuń
  24. Wspaniały rozdział, cieszę się, że wena Cię nie opuszcza :)
    Życzę Ci, aby została z Tobą przynajmniej do końca wakacji ^^
    Czekam na następny >.<

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudowny kochanie:*** Czekam na następy :***

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetny :)
    Pozdrawiam Kaśka :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Mogę umierać spełniona *.*

    OdpowiedzUsuń
  29. Super rozdział <3
    Kocham !

    OdpowiedzUsuń
  30. ŚWIETNY ŚWIETNY ŚWIETNY !! ;33
    ~~ Ania xx

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. cudowny, cudowny! jak zawsze!
    +moglabys mnie informowac o nowych rozdzialach?:)
    @neveeergiveup

    OdpowiedzUsuń
  33. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  34. O K U R W A! No to nieźle ;o Oni razem są tacy zajebiści! *.* Genialny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  35. Boże dziewczyno jesteś niesamowita dzisiaj zaczęłam to czytać i nie mogłam przestać. Czekam na więcej i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. omg Rozdział<3 cudo :** wracam se do domciu dziś ...zaglądam i BAM!!..Super rozdział widze :) I ta końcówka aww:* KOCHAM CIĘ <3♥

    OdpowiedzUsuń
  37. Zarąbisty rozdział, naprawde!
    Masz talent co do pisania blogów i naprawde cieszę sie że wróciła ci wena :*
    Z wielką nieceirpliwością czekam na kolejny mam nadzieje ze dodasz szybko :****

    OdpowiedzUsuń
  38. Ku#&@€@^wa zaczęłam 2 dni temu 1RTL i już jestem tu!!! Więc piękna! Nie rób mi tego i dodwaj dalej... hahaha życzę Ci abyś tych dnii z weną miała jak najwięcej bo są Maxx konstruktuwne jak widać haahha kochana czekam i błagam o więcej, O Pani !! :*

    OdpowiedzUsuń
  39. No nieźle ;o Zajebiście piszesz ^^
    A oni...

    Słowa Louisa....

    Ten wieczór....

    Des i Louis...

    AAAAAA!!!! Tyle się dzieje!! ♥♥♥♥
    Szybko next! *U*
    Wiele osób przez niego płakało łącznie że mną

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten ostatni akapit zostal przypadkowo wklejony z innego bloga, przepraszam :C

    OdpowiedzUsuń
  41. Jeju rozdział jest świetny! Jestem bardzo ciekawa, co jeszcze wydarzy się podczas tego wyjazdu. Proszę, dodaj szybko kolejny rozdział, bo za tydzień wyjeżdżam, a chciałabym jeszcze przeczytać :>.
    Obserwuję!

    Jakbyś miała wolną chwilę, zapraszam na mojego nowego bloga.
    http://xoxdaretodreamxox.blogspot.com/
    Pozdrawiam!
    ~Vicki

    OdpowiedzUsuń
  42. Świetny rozdział :) Mam nadzieję, że zdecydujesz się opublikować nowe opowiadanie :)
    Pozdrawiam - Zosia ;3

    P.S. mogłabyś informować mnie na tt o nowych rozdziałach? (@zosia_official)

    OdpowiedzUsuń