sobota, 14 czerwca 2014

[10]

Minęły 2 tygodnie. Niby wszystko było w porządku, ale czułam się dość dziwnie. Louis praktycznie przestał się odzywać. Pytałam o niego rodziców, ale powiedzieli mi tylko tyle, że ma jakieś sprawy do załatwienia i mało czasu. Nie satysfakcjonowało mnie to. Odkąd na nowo pojawił się w naszym życiu czułam, że się do niego zbliżyłam. Czułam, że mu ufałam i lubiłam spędzać z nim czas. To było dziwne i nawet chore, ale co mogłam poradzić? Nic. W końcu jestem tylko człowiekiem. Był piątek. Wczesnym rankiem zbiegłam po schodach na dół i zrobiłam sobie szybkie śniadanie. Obudził się we mnie duch sportu i postanowiłam pobiegać. Musiałam jakoś wyładować energię i choć przez chwilę przestać myśleć o głupotach. Zjadłam na szybko jogurt, przebrałam się w ulubione dresy, związałam włosy w kucyk i zostawiłam rodzicom karteczkę na stole, żeby nie martwili się miejscem mojego pobytu. Wyszłam z domu i zaczęłam swoją dawną trasę, wkładając słuchawki w uszy. Już po chwili czułam, jak wszystkie moje mięśnie zaczynają pracować. Dokładnie tego potrzebowałam. Po godzinie zmęczona usiadłam na jednej z ławek w parku i próbowałam złapać oddech. W budce po drodze kupiłam butelkę zimnej wody, którą teraz piłam duszkiem. Czułam się po prostu idealnie. W pewnym momencie ktoś się do mnie przysiadł. Odwróciłam głowę i z zaskoczeniem spojrzałam na Louisa siedzącego obok z lekkim uśmiechem. Również był ubrany w strój sportowy i trzymał w ręce dokładnie taką samą butelkę z wodą.
-Nie wiedziałem, że też biegasz rano - powiedział popijając zimny napój.
-Nie biegam.. - odpowiedziałam nieco zdziwiona, na co on się zaśmiał.
-Więc w takim stroju chodzisz na co dzień? - spytał rozbawiony.
-To znaczy tak, biegałam, ale nie robię tego codziennie - poprawiłam się - tak jakoś dzisiaj mnie naszło i ..
-Nie musisz się tłumaczyć, Destiny - powiedział z uśmiechem - tylko się droczę.
-To raczej ty powinieneś się tłumaczyć - prychnęłam.
-Ja? - zdziwił się - Niby z czego?
-Na przykład z tego, że od jakichś dwóch tygodni się nie odzywasz i nie wiem, co się dzieje.
-Des.. to nic takiego, po prostu mam kilka ważnych spraw do załatwienia i to wszystko. Nie oddalam się od was ani nic, po prostu mam parę zabieganych dni. Czemu się tym martwisz?
-Bo.. - zacięłam się - bo tak i już.
Louis zaśmiał się i przysunął do mnie. Czułam się dziwnie w jego towarzystwie. Zawsze jak był obok, było okey. Nie czułam tych 20 lat różnicy, bo to zwyczajnie nie było ważne. Lubiłam spędzać z nim czas. Niekiedy mnie to przerażało, ale niczego nie zmieniało.
-Pojutrze wyjeżdżam na kilka dni do Nowego Jorku - powiedział poważnie - i może to dziwne zabrzmi, ale..
-Ale..?
-Nie chciałabyś pojechać ze mną? - spytał niepewnie.
W tym momencie totalnie mnie ścięło. Takiej propozycji się nie spodziewałam. Nie odzywałam się przez dłuższą chwilę, bo zwyczajnie nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Ale.. dlaczego? - spytałam jak głupia, na co znów się zaśmiał.
-Moja stara znajoma poprosiła mnie o przeprowadzenie warsztatów wokalnych. Zgodziłem się, a wiem, że śpiewasz i dobrze ci to wychodzi. Dlatego pomyślałem, że skoro jest okazja, to może chciałabyś pojechać.. To tylko luźna propozycja, możesz odmówić.
-Nie.. chciałabym pojechać - powiedziałam szczerze - jeżeli tylko moi rodzice nie będą mieli nic przeciwko, to.. z chęcią się z tobą wybiorę.
-W takim razie pogadaj z Harrym i Rose, i jak będziesz mieć odpowiedź, to po prostu daj mi znać.
W tym momencie wyciągnął karteczkę ze swoim numerem telefonu i podał mi ją. Wzięłam ją z uśmiechem i obiecałam, że dam znać. Pożegnał się i pobiegł w swoją stronę.
Nie docierało do mnie jeszcze, że Louis naprawdę zaproponował mi spędzenie kilku dni razem i to w Nowym Jorku. Nie powinnam była brać tego do siebie, ale... czy to mogło coś oznaczać? Nie mogłam się w to tak zagłębiać. To była czysta przyjacielska propozycja. Po prostu chciał mi pomóc z doskonaleniem wokalu  i to wszystko. Ogarnęłam się i pobiegłam z powrotem do domu. Rodziców zastałam oczywiście w kuchni, gdzie popijali poranną kawę. Bądź co bądź, było dość wcześnie. Przysiadłam się do stołu i zaczerpnęłam oddech. Obydwoje patrzyli na mnie zdziwieni.
-Od kiedy to wstajesz wcześnie i idziesz biegać? - spytała mama pijąc kawę.
-Nie wiem, tak jakoś mnie naszło, nieważne. Mam do was mały interes.
-Ile mam wybrać z konta? - zażartował tata.
-Em... tak w sumie to..
-Destiny, co ty znowu kombinujesz dziecko? - spytała mama i przyjrzała mi się uważnie.
-No bo spotkałam Lou po drodze. I zaproponował mi, żebym wyjechała z nim na kilka dni do Nowego Jorku..
-Że co?! - pytali obydwoje w tym samym momencie. Ich miny - bezcenne.
-Jezu, wy o jednym.. - wywróciłam oczami -został poproszony o przeprowadzenie warsztatów wokalnych i zaproponował mi, żebym w nich uczestniczyła, to wszystko. I w sumie.. to mogłoby być całkiem fajne doświadczenie. Zwłaszcza, że wiecie.. Nowy Jork.. wielkie miasto i w ogóle..
Rodzice popatrzyli na mnie, jakby nie do końca docierało do nich to, co powiedziała.
-Louis ci to zaproponował? Tak z własnej woli? - spytał tata z cwanym uśmieszkiem.
-Tak. To tylko warsztaty wokalne, a może być ciekawie. I mogę podszkolić swój głos i w ogóle..
-Nie mam nic przeciwko - powiedziała mama ze wzruszeniem ramion - chyba znamy Louisa na tyle dobrze żeby wiedzieć, że będziesz z nim bezpieczna. Więc.. jeżeli chcesz to.. masz moją zgodę.
-Moją też. Louis to równy gość, a skoro chce cię uczyć śpiewu, niech cię uczy - powiedział tata.
Pisnęłam i wyściskałam ich obydwoje. Podziękowałam i poszłam do swojego pokoju. Od razu zadzwoniłam do Louisa i przekazałam, że mogę jechać. Wiedziałam, że się ucieszył. A przynajmniej chciałam, żeby tak było. Miał przyjechać po mnie pojutrze o 6 rano. O bilet i zakwaterowanie nie musiałam się martwić, więc wszystko było w jak najlepszym porządku. Zostało mi tylko się spakować.

~ PIĄTEK ~

Siedziałam w samolocie już od 2 godzin ze słuchawkami w uszach, żeby tylko lot szybciej mi minął. Louis spał na siedzeniu obok. Musiał być naprawdę zmęczony, skoro mógł usnąć w takich warunkach. Nie mogłam się doczekać chwili, gdy wylądujemy w Nowym Jorku. Byłam zakochana w tym mieście, choć jeszcze nigdy w nim nie byłam. Chciałam już zacząć te warsztaty, bo byłam pewna, że Louis poprowadzi je najlepiej, jak tylko będzie umiał.
W końcu wylądowaliśmy. Naprawdę byłam w Nowym Jorku! Ten fakt wciąż do końca do mnie nie docierał. W drodze do miejsca naszego zakwaterowania nie odezwałam się nawet słowem, bo byłam zajęta pochłanianiem widoków za przyciemnianą szybą wiozącego nas samochodu. To miasto było niesamowite. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Louis stanął przed drzwiami jednego z pokoi w wielkim apartamentowcu w środku miasta. Myślałam, że będziemy mieć osobne pokoje, a jednak się myliłam.
-Niestety mamy do dyspozycji tylko jeden apartament - powiedział Lou - ale o nic nie musisz się martwić, są w nim dwie sypialnie, więc nie będziemy musieli wchodzić sobie w drogę.
Pokiwałam tylko głową z uśmiechem i weszłam za nim do środka. Pomieszczenie było jednym słowem ogromne i aż zapierało dech w piersiach. Zapowiadało się naprawdę fantastycznie. Zauważyłam drzwi do dwóch sypialni i weszłam do pierwszej z nich. Zakochałam się w niej niemal od razu. Całą jedną ścianę zajmowało ogromne okno z widokiem na miasto. Przez chwilę zapomniałam, jak się oddycha. To było coś niesamowitego. Już wiedziałam, że będzie to najlepsze 10 dni mojego życia.
Rozpakowanie się zajęło mi prawie godzinę, jednak nie musiałam się spieszyć. Warsztaty mieliśmy zacząć dopiero następnego dnia, więc do wieczora miałam wolne. Kiedy w końcu położyłam się na łóżku, usłyszałam pukanie do drzwi. No tak. Jeszcze chwila a zapomniałabym, że ktokolwiek tam ze mną był. Krzyknęłam tylko "proszę" i usiadłam. Do pokoju wszedł Louis z tym swoim charakterystycznym uśmiechem na twarzy. Humor poprawił mi się jeszcze bardziej.
-Chciałabyś powłóczyć się po mieście, czy jesteś zbyt zmęczona i wolisz..
-Idziemy! - krzyknęłam, zanim zdążył dokończyć zdanie - Daj mi dosłownie 10 minut na ogarnięcie się i pójdę gdzie tylko chcesz.
-Aż takiej chęci się nie spodziewałem - zaśmiał się - w porządku, czekam przy drzwiach.
Po tych słowach wyszedł, a ja od razu poszłam do własnej łazienki, żeby przemyć twarz i się pomalować. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w TEN zestaw i spryskałam perfumami. Byłam gotowa. Wyszłam z sypialni, a Louis już na mnie czekał. Nałożyłam na oczy czarne Ray Bany i wyszliśmy z apartamentu.
Ten dzień był naprawdę idealny. Aż do wieczora chodziliśmy po Nowym Jorku i zwiedzaliśmy coraz to nowsze miejsca. Obiad również zjedliśmy na mieście, z czego byłam zadowolona bo serwowane w jednej z restauracji spaghetti po prostu podbiło moje serce. To był dopiero 1 dzień, a ja już nie wyobrażałam sobie powrotu do szarego i zwykłego Londynu, do którego byłam przyzwyczajona. Na kolację postanowiliśmy wrócić do mieszkania. Louis uparł się, że sam coś ugotuje (tak, mieliśmy tam nawet kuchnię!), a ja nie protestowałam. Mój kontakt z nim polepszył się jeszcze bardziej. Rozmawialiśmy dosłownie na każdy temat. Na każdy oprócz jednego: jego była narzeczona. Nie chciałam tego poruszać. Wiedziałam, że było to dla niego trudne, męczące i wiele przez to wycierpiał. Nie chciałam psuć mu idealnego humoru. Nie teraz, nie w tym miejscu, nie w tym czasie.
Wróciliśmy i Louis od razu zajął się kolacją, a ja poszłam się wykąpać. Orzeźwiający prysznic po całym dniu był dla mnie niemal wybawieniem. Nie przemyślałam tylko jednej rzeczy. Przyzwyczaiłam się do spania w starej koszulce taty i to właśnie ją ze sobą wzięłam. Co prawda sięgała mi do połowy ud, ale i tak czułam się dziwnie. I tak nie miałam żadnego wyboru. Rozczesałam mokre włosy i poszłam do kuchni. Louis stał przy kuchence i nucił coś pod nosem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i po cichu usiadłam przy blacie. Nie usłyszał mnie i właśnie dlatego, gdy się odwrócił, o mały włos nie wysypał wszystkiego z patelni na podłogę. Dosłownie w ostatniej chwili uratował sytuację, co wywołało u mnie napad śmiechu. 
-Przecież to nie jest śmieszne! - udał, że się oburza - Mogłem zginąć..
- Tak, wysypując na siebie usmażone warzywa - zadrwiłam - śmierć wprost idealna.
-A tak poza tematem. Znam tę koszulkę..
-To koszulka mojego taty - powiedziałam wzruszając ramionami - kiedyś mu ją ukradłam i nie zamierzam oddawać.
-Poznaję ją, bo dostał ją ode mnie - powiedział z uśmiechem, a mi zrobiło się ciepło na sercu.
-Naprawdę? Z jakiej okazji?
-Bez okazji - powiedział obojętnie - tak po prostu. Był moim najlepszym kumplem. Zobaczyłem ją w sklepie i od razu wiedziałem, że musi być jego, to wszystko. 
-W takim razie dobrze, że ją kupiłeś, bo bardzo wygodnie mi się w niej śpi.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i Louis wrócił do przygotowywania kolacji, a ja podeszłam do okna i spojrzałam na widok Nowego Jorku nocą. Był jeszcze piękniejszy niż za dnia. Byłam niewyobrażalnie szczęśliwa, że mogłam tu być. Moje kolejne marzenie zostało spełnione. Fakt, że koszulka, którą miałam na sobie była od Lou sprawiał, że jeszcze bardziej chciałam ją nosić. Działo się ze mną coś dziwnego. Coś bardzo, mega, cholernie dziwnego. Nie chciałam się do tego przed sobą przyznawać, ale Louis zaczynał mi się podobać. Odpędzałam od siebie te myśli, bo przecież był starszy o 20 lat, a w dodatku był przyjacielem rodziny, więc nie mogłam myśleć o nim w ten sposób. Zwłaszcza, że miałam dopiero 16 lat, to byłby skandal. Wszystkie gazety huczałyby o tym, a tak nie mogło być. Oceniliby go jako pedofila, a do tego nie mogło dojść. Nigdy. Przenigdy. Dlatego postanowiłam zachować to dla siebie. Fakt, że miałam spędzić z nim 10 dni był dla mnie rewelacją. Z dala od rodziców, przyjaciół rodziców i innych znajomych. Tylko my w jednym mieszkaniu. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam skończoną idiotką. A najgorsze było to, że nic nie mogłam na to poradzić.
W końcu kolacja była gotowa. Louis zawołał mnie, więc wróciłam do kuchni. Na stole stały dwa nakrycia, butelka wina, dwa kieliszki i świece. 
-Dajesz wino niepełnoletnim? - spytałam z cwanym uśmieszkiem - Policja się tobą zainteresuje.
-Nie mów mi, że nie chcesz - odpowiedział z mrugnięciem oka.
-Byłabym głupia, gdybym odmówiła - zaśmiałam się i zasiadłam do stołu.
Louis przygotował najpyszniejszą zapiekankę z warzywami, jaką kiedykolwiek jadłam. Nie mogłam przestać się nią zachwycać. Jak miał mi tak gotować codziennie, to mogłam w ogóle nie wracać do domu. Po kolacji usiedliśmy w salonie i przy przyciemnionym świetle rozmawialiśmy o wszystkim. Jego oczy wyglądały niesamowicie, aż ciarki przechodziły mi po plecach. Musiałam się karcić i ochrzaniać w myślach, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego.
-Jak wyglądała twoja przyjaźń z moim tatą? - spytałam, żeby tylko mówił dalej.
-Z Harrym zakumplowałem się już na samym początku - uśmiechnął się - byliśmy jak bracia. Zayn, Niall i Liam też byli dla mnie jak rodzina, ale Hazz szczególnie. Zawsze jak coś się działo, to rozmawiałem z nim i on tak samo. Pomagaliśmy sobie we wszystkim i nam się to udawało. Po rozstaniu z Rose naprawdę nas potrzebował, choć niewiele wtedy pomagało. Nawet jak robił najgłupsze i najgorsze rzeczy, to i tak byłem przy nim. Byliśmy jak rodzeni bracia. Choć ludzie i tak oczywiście musieli wymyślać swoje niestworzone historie, ale byliśmy wielkimi przyjaciółmi. I cieszę się, że teraz, po tym wszystkim wciąż mogę być jego kumplem. To dla mnie mega ważne. 
-Niestworzone historie? Co masz na myśli? - spytałam z zaciekawieniem.
-Wiesz.. ludzie gadali, wymyślali swoje teorie.. - zawahał się - Nie wiem, czy chcesz o tym wiedzieć.
-Powiedz mi, proszę.
-Ehh.. niektórzy fani wymyślili sobie, że.. że byliśmy.. no wiesz, że byliśmy parą.
W tym momencie o mały włos nie oplułam się winem, które właśnie popijałam. Popatrzyłam na niego z wielkim zdziwieniem na twarzy, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedział.
-Że co?! - krzyknęłam z zbulwersowana - Wzięli was za.. gejów?!
-Des, spokojnie - uśmiechnął się - niektórzy po prostu nie mają równo pod sufitem. Fakt, mieliśmy kilka nieprzyjemności z tego powodu, bo wszędzie był Larry, nawet w trendsach na Twitterze i w pytaniach w niektórych wywiadach, ale zgodnie mówiliśmy, że to nieprawda. Potem Harry znalazł dziewczynę, ja również i sprawa ucichła, to wszystko.
-Larry? Kto to u licha jest Larry?
-Larry to połączenie naszych imion - zaśmiał się - Louis i Harry. 
-To jest.... chore... 
-Ale to było dawno temu, nie ma co do tego wracać. 
Rozmowa zeszła na całkiem inny temat i byłam z tego bardzo zadowolona, bo nie chciałam rozmawiać o tym, co durnego ludzie sobie wymyślili. Mój tata gejem? Louis gejem? W głowach im się poprzewracało. Wieczór mijał w bardzo udanej atmosferze. Jednak z każdym łykiem wina stawałam się coraz odważniejsza i coraz mocniej Louis na mnie działał. Musiałam przestać. 
-Nie wiem, czy już ci to mówiłem, ale.. masz jedne z najpiękniejszych oczu, jakie widziałem - powiedział nagle, a mnie kompletnie ścięło. 
Nie spodziewałam się z jego ust takiego komplementu. Przysunęłam się do niego lekko zdezorientowana. Tak blisko jeszcze nie byliśmy. Popatrzyłam mu prosto w oczy.
-Naprawdę? - spytałam cicho.
-Nie śmiałbym kłamać. Są wręcz idealne. 
W tym momencie nie wytrzymałam. Nie mam pojęcia, co się stało, co mną kierowało i co ja do cholery sobie myślałam, ale zbliżyłam się i... pocałowałam go. Tak po prostu. Myślałam, że od razu mnie odepchnie i uzna za idiotkę, ale tak nie było. Odwzajemnił pocałunek. Chwyciłam go za szyję i przyciągnęłam do siebie. Nie protestował. Przynajmniej na początku, ale później się ocknął i odepchnął mnie od siebie zdezorientowany.
-Destiny, ja... ja nie wiem, czy.. nie mogę.. 
Zaczął mówić, a ja szybko się odsunęłam i poczułam, jak płoną mi policzki.
-Przepraszam.. nie powinnam.. - wydukałam i szybko uciekłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Miałam ochotę się rozpłakać, zacząć krzyczeć, rzucać wszystkim, co miałam pod ręką i zapaść się pod ziemię. Jak mogłam go pocałować?! Jak w ogóle mogło do tego dojść?! Przecież to nienormalne.. To Louis, 20 lat starszy mężczyzna, przyjaciel taty. Jak mogłam być taką skończoną idiotką? Nie wiedziałam, jak spojrzę mu w oczy. Nie wiedziałam, jak wytrzymam te 10 dni. Chciałam od razu wrócić do Londynu i zapomnieć o wszystkim, ale to nie było możliwe. Zaczęłyby się pytania, domysły, nie chciałam tego. A najgorsze było to, że.. podobało mi się. Nie chciałam, żeby przestawał. Cała się trzęsłam i nie mogłam się uspokoić. To nienormalne. To nie powinno było się wydarzyć. 
Nagle usłyszałam pukanie. Stanęłam w miejscu i po prostu gapiłam się w drzwi. Pukanie nie ustawało a ja nie wiedziałam, co robić. Wiedziałam, że w końcu będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz, więc lepiej było wyjaśnić to od razu. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie zdążyłam niczego powiedzieć, bo Louis ujął moją twarz w dłonie i sam mnie pocałował. Byłam w kompletnym szoku, ale go nie odepchnęłam. Wręcz przeciwnie, oddałam pocałunek i wplotłam mu dłonie we włosy. Tego kompletnie się nie spodziewałam, ale nie zamierzałam przestawać. Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Zaczęłam się cofać i usiadłam na łóżku, Louis zaraz obok. Robiliśmy przerwy tylko na złapanie oddechu. Do niczego więcej nie doszło i nie mogło dojść. No bo bez przesady, ale było mi naprawdę dobrze. Tej nocy zasnęłam w jego ramionach z wielkim uśmiechem na twarzy......

___________________________
Yeah, dowaliłam, wiem! :D 
No ale... po dłuższym czasie rozdział w końcu jest. Teraz będę mieć więcej czasu, bo do zaliczenia została mi tylko historia i we środę zaczynam wakacje <3 Więc będę mieć więcej czasu na pisanie i przestanę Was w końcu zaniedbywać. Przepraszam, głupio mi, ale naprawdę nie miałam czasu na wszystko.. Duuużo rzeczy się nazbierało, ale mam nadzieję, że zdołam to wszystko jakoś uporządkować :) 
Mam nadzieję, że nie czytaliście rozdziału (zwłaszcza końcówki) z mind fuckiem na twarzy, ale starałam się, żeby akcja się w końcu rozkręciła a nie takie pieprzenie nie wiadomo o czym. 
Czekam na Wasze komentarze!
Bardziej niż kiedykolwiek :) 
+ten fragment o Larrym.. po prostu musiałam jakoś urozmaicić :) 

Jeżeli macie snapchata i chcecie mieć mnie w obserwowanych, to dodawajcie: incrediblexx

Do następnego xXx

26 komentarzy:

  1. Cieszę się że dodałaś :) Tyle czekania, ale warto. Co do rozdziału....jest świetny nie ukrywam, że ciesze się z tego pocałunku *_* to opowiadanie jest naprawdę jednym z najlepszych jakie czytam :3 Cóż, nie będę się rozpisywać i zatruwać ci dupy xD
    do następnego <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, wow, wow! WOW!!! Genialne :) strasznie mi się podoba ten blog, a ten rozdział... Chyba najlepszy ;P
    Czekam na nexxxt :*

    Zapraszam też do mnie:
    onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się spełniona. ;3 Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejj, dzieje się!
    Des i Lou.. to nie jest normalne, ale słoodkie, omgfsdkja <3
    Nie mogę się doczekać kolejnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. J E Z U S M A R I A !
    Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię!
    Kiedy już sądziłam, że ten dzień jest skazany na bycie totalną porażką - pach, jest rozdział, tak bardzo wyczekiwany.
    Propozycja Louisa strasznie mnie zaskoczyła i w ogóle nie spodziewałam się, że Destiny się zgodzi, ale kiedy już to zrobiła.. Cóż, wiedziałam, że coś się wydarzy.
    Ich pocałunek - nie mam słów, iugyftvhugyuyghujgvsftudyiu.
    Ich drugi pocałunek - proszę, kup jakieś ładne kwiaty na mój grób.
    Popieram jeden z poprzednich komentarzy - czuję się spełniona. Chcę tego więcej, więcej, WIĘCEJ. Coś czuję, że kolejny rozdział będzie jeszcze lepszy (o ile w ogóle się da).
    Czekam niecierpliwie ♥
    @qtazstylesa

    OdpowiedzUsuń
  6. O mamo mamo ! :o
    To, że Destiny pocałowała Louisa to jakoś mnie nie zdziwiło , ale gdy Lou przyszedł do niej do pokoju i ni z gruchy ni z pietruchy zaczął ją całować, to myślałam, że mi gały z orbit wypadną ;o hahaha xd
    O w morde jeża :D ale to właśnie mi się podoba ! :3 taka akcja !! Awww <3
    Tak bardzo się cieszę, że teraz coraz częściej będziesz dodawać rozdziały :) xx
    Czekam z niecierpliwością na nexta xx + dodam Cię na snapie :D
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  7. No i zaczyna się coś w końcu dziać ! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj robi się gorącą :D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i co z tego wyniknie. Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja już myślałam że nas zostawiłaś :(( a tu miła niespodzianka ;)) A się porobiło lol XD ciekawe co będzie dalej czekam z niecierpliwością nn ... Piszesz świetnie życzę powodzenia w zaliczaniach (bezskojarzeń) ahhahaha :)) Pozdrawiam - Martynaaa ;333

    OdpowiedzUsuń
  10. aawww świetnyy
    ~ Ania ;33

    OdpowiedzUsuń
  11. No nareszcie sie pocałowali xd. Super rozdział. Jestem ciekawa co wyjdzie z ich 'związku', co wymyślą. Nie moge sie już doczekać.// ola

    OdpowiedzUsuń
  12. no w koncu! Bylam zla, ze tak dlugo nic nie dodalas, ale zrekompenoswalas mi sie tym oto cudnym rozdzialem :) Swietnie to wymyslilas, NY, sami w apartamencie ;) nonono ;D fajnie, ze stalo sie t oco sie stalo ;d trzymam za nich kciuki ;d i czekam nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Hyhyhy :P Mam zaciesza <3 Świetny rozdział. Warto było czekać :3 Już chcę kolejny! Co się stanie!? Bosze.... Co za emocje! :D Kocham to opowiadanie i poprzednie! Idealne! Cudowne! Fantastyczne! ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG!! Jaki super rozdział,normalnie cudowny*_* Nie mogę się doczekać kolejnego...,aż mi się w brzuchu przewraca wszystko<3 Długo się czeka na rozdziały,ale są SUPER i to KAŻDY!!! I LOVE YOU <3 ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  15. To się porobiło. Tak na serio, to myślałam, że już skończyłaś pisać, a dzisiaj taka msjxcuusoapxjsj niespodzianka. Ale błagam, nie każ nam czekać na następny tak długo, bo mój mózg eksploduje z ciekawości. Ily

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeju genialny! ;") jaizhsbaj ONA MUSI BYĆ Z LOU <3

    OdpowiedzUsuń
  17. No nieźle nieźle. Hahahahahaha :)

    OdpowiedzUsuń
  18. do jasnej cholery laska ja chyba zawał przeżyłam! HahHAHAH! Jak by się hazza dowiedział było by ciekawie ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny ♡ czekam na nastepny ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Genialny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  21. świetny rozdział czekam na następny :) zapraszam do czytania bloga moje koleżanki http://sstraighttomyheartt.blogspot.com/2014/06/rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń