czwartek, 24 lipca 2014

[12]

Z głębokiego snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że leżę w łóżku sama, choć doskonale wiedziałam, że zasypiałam w ciepłych i bezpiecznych ramionach Louisa. Na samo wspomnienie poprzedniego wieczoru, na ustach pojawił mi się niewinny uśmiech. Nie sądziłam, że coś takiego mogłoby się wydarzyć - a jednak! Leniwie rozciągnęłam się na łóżku i dopiero po 5-ciu minutach byłam w stanie się z niego zwlec. Po całym mieszkaniu roznosiły się przepyszne zapachy, które przyciągnęły mnie aż do samej kuchni. Louis stał przy blacie i właśnie nakładał na talerze naleśniki z syropem klonowym. Na mój widok lekko się uśmiechnął i położył obydwa talerze na stole, po czym podszedł do mnie i przyciągnął do siebie. Smak jego ust był niewyobrażalnie słodki.
-Dzień dobry, piękna - wymruczał mi do ucha.
-Dzień dobry - odpowiedziałam leniwie i tym razem to ja go pocałowałam.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać na neutralne tematy. Spytałam, co przygotował na dzisiejsze zajęcia, ale za nic nie chciał powiedzieć. Wszystko zaczynało idealnie się układać. Wiedziałam, że chwile bliskości z Louisem będę przeżywać tylko i wyłącznie w tym mieszkaniu, ale to mi wystarczało. Bo lepsze to, niż nic. Był naprawdę niesamowitym człowiekiem. Jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć?
Po skończonym śniadaniu Louis zaoferował, że pozmywa, a ja nie miałam nic przeciwko. Poszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz, spięłam włosy w luźnego koka i nałożyłam lekki makijaż, po czym ubrałam się w TEN strój i byłam gotowa na kolejny dzień warsztatów. Wprost nie mogłam doczekać się tego, co Louis wymyślił, a wiedziałam, że na pewno jest to coś wspaniałego. Wyszłam z pokoju i zastałam go przy drzwiach. Zanim je jednak otworzył pocałował mnie raz, ale porządnie. Uśmiechnęłam się z rozmarzeniem i dopiero potem opuściliśmy apartament. Musiałam się poważnie powstrzymywać przed wzięciem go za rękę czy nawet przytuleniem. Wszystko wymagało wielkiej ostrożności. Związek w tajemnicy był nawet ekscytujący i towarzyszył mi przy tym dreszczyk podniecenia. Pierwszy raz w życiu czułam coś takiego i nie chciałam, by kiedykolwiek się kończyło. Do Szkoły Muzycznej dotarliśmy kwadrans przed czasem. Weszliśmy do sali, gdzie prawie wszyscy byli już obecni. Od razu wyhaczyłam Blythe i Scotta, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali. Uśmiechnęłam się do Lou i podeszłam do nich. Oderwali się od rozmowy i przytulili mnie na powitanie. Całkiem miły gest.
-O czym tak namiętnie dyskutujecie? - spytałam żartobliwie.
-Mam wolną chatę na weekend - powiedział Scott z błyskiem w oku - i planuję zrobić największą domówkę swojego życia. Czuj się zaproszona.
Puścił mi oczko, na co się zaśmiałam.
-No nie wiem.. będziesz mnie musiał jakoś przekonać - droczyłam się z nim.
-Samo pojęcie "domówka" ci nie wystarcza, Styles? - udał wielkie zdziwienie - Odpuścisz wydarzenie roku? W dodatku w MOIM domu? Masa ludzi, alkohol, seks po kątach i zabawa do białego rana. Czego chcieć więcej?
Zaśmiałam się i spojrzałam na Blythe.
-Nie patrz tak na mnie - powiedziała z uśmiechem - ja się na to piszę, a jak zaczniesz się wykręcać, to osobiście po ciebie przyjadę, zwiążę i dostarczę do jego domu.
-Jesteśmy w zmowie, ale ćsiii.. - powiedział Scott ściszonym głosem.
Po raz kolejny się zaśmiałam. Naprawdę uwielbiałam tych ludzi. Miałam tylko nadzieję, że Louis nie będzie miał nic przeciwko temu, że nie będzie mnie z nim przez ten jeden wieczór. Po chwili dołączyli do nas Jim i Sam, których Scott również wtajemniczył w swój plan "największej domówki tego lata". Zgodzili się bez zastrzeżeń i strasznie się na to napalili.
O równej 11:00 Louis zaklaskał w dłonie, doprowadzając wszystkich do porządku. Każdy jak na komendę odwrócił się w jego kierunku. W sali zapadła cisza. Louis uśmiechnął się z triumfem na ten widok.
-Dzień dobry wszystkim! Mam nadzieję, że dobrze spaliście i przepłukaliście gardła tak, jak wam polecałem. Na dziś przygotowałem dla was serię ćwiczeń, zaczynając od najprostszych, a kończąc na ledwo dających się wykonać. Ale bez obaw, na pewno sobie poradzicie po porządnej rozgrzewce - mrugnął do nas okiem i kontynuował -  pod koniec dzisiejszego dnia sprawdzimy waszą znajomość oktaw i śpiewania w grupie. Więc bez zbędnych ceregieli, zabieramy się do pracy!
Miałam w sobie motywację i wielką chęć do osiągnięcia czegoś. Louis miał rację, początkowe ćwiczenia były naprawdę łatwe i przyjemne, choć trzeba było się wysilać. Jednak po 15-minutowej przerwie zaczęło się naprawdę ostro. Niektórzy odpadli i nie byli w stanie powtórzyć dźwięków, które były naprawdę wysokie i wymagające. Miałam wrażenie, że moje struny głosowe się zwyczajnie "urwą". Nie mogłam już dłużej. Jeszcze nigdy nie miałam tak trudnych ćwiczeń na wokal.
-W porządku, wystarczy - powiedział Lou i wszyscy odetchnęliśmy z ulgą - widzę teraz wyraźnie nad czym trzeba popracować i kto jaką ma oktawę. Muszę przyznać, że jesteście niesamowici. Jestem pod wielkim wrażeniem waszych umiejętności. Jutro nauczę was jak świetnie można operować głosem i wydobywać z siebie to, co najlepsze. Jesteście w stanie dzisiaj jeszcze śpiewać, czy występy zespołowe zostawiamy na jutro?
Wszyscy popatrzyli po sobie z powątpiewaniem. Było wiadome, że byli zmęczeni i mieli dość.
-Oczywiście, zróbmy je teraz - odezwała się jakaś dziewczyna z wyższością - jestem zawsze gotowa, nieważne, jak wielki dostałam wycisk. Myślę, że spokojnie zaśpiewam jeszcze kilka piosenek.
Popatrzyłam na nią z furią. No tak, w każdej grupie znajdzie się jedna diwa, która będzie uważała się za tą najlepszą i najwspanialszą. Louis też to zauważył, bo uśmiechnął się z zażenowaniem.
-Nie, myślę, że na dzisiaj macie dość - powiedział ku uciesze wszystkich - odwaliliście kawał dobrej roboty. Spotykamy się jutro o tej samej godzinie. Nie zapomnijcie o przepłukaniu gardeł i do zobaczenia!
Odpowiedział mu chórek "do zobaczenia" i wszyscy zaczęliśmy się zbierać. Wymieniłyśmy z Blythe zażenowane spojrzenia. Dziewczyna, która chciała śpiewać dalej, podeszła do Louisa i zaczęła zawzięcie z nim o czymś rozmawiać, co o mały włos nie doprowadziło mnie do furii.
-Co za mała diwa - powiedział Sam z lekkim obrzydzeniem - próbuje pokazać jaka to jest fantastyczna i jak wielki ma talent. Co za tupet..
-Nie wszyscy są tak zajebiści, jak ty - odpowiedział mu Scott żartobliwie.
-Co nie?! - udał, że wpada w samozachwyt - Jestem tutaj najlepszy i nikt nie przebije mojej potęgi zajebistości. Wszyscy od razu mogą się schować, a ta laska może mi jedynie...
Zawiesił się, jakby ugryzł się w język przed powiedzeniem czegoś "obrzydliwego".
-Pastować buty - dokończył po chwili, zadowolony z siebie.
-Jasne stary, wiemy, że dokładnie to miałeś na myśli - powiedział Jim i wszyscy się zaśmialiśmy.
Minęło jeszcze pół godziny, zanim dziewczyna dała spokój Louisowi. Odetchnęłam z ulgą i pożegnałam się z przyjaciółmi. Chcieli wyrwać mnie na mały spacer po Nowym Jorku, ale wykręciłam się bólem głowy i zmęczeniem. Już chciałam odejść, gdy zobaczyłam, że nieznajoma idzie prosto w moim kierunku. Wspaniale, pomyślałam z ironią.
-Ty musisz być Destiny Styles - powiedziała z udawaną uprzejmością.
Myślałam, że zaraz się porzygam. Starałam się zachować pozory opanowanej i życzliwej.
-Tak, to właśnie ja. Nie pytam, skąd wiesz, kim jestem, bo to raczej oczywiste - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Skromnisia z ciebie! Jestem Vicky Mollin - zaświergotała i wyciągnęła w moim kierunku dłoń, którą niechętnie uścisnęłam.
-Cóż.. ee.. miło cię poznać Vicky - burknęłam.
-Co właściwie sprowadza cię na te warsztaty? - spytała dziwnym tonem - Przecież na co dzień masz pod ręką całą piątkę tych przystojniaków z One Direction. W każdej chwili możesz ich wykorzystać i poprosić, żeby poduczyli cię ze śpiewu.
Patrzyła na mnie z wyczekiwaniem, a ja zwyczajnie miałam ochotę dać  jej w twarz.
-Dlaczego cię to interesuje? - odpowiedziałam w końcu.
-Z czystej ciekawości - wzruszyła ramionami - Więc? Co tu robisz?
-A dlaczego miałabym przepuścić okazję odwiedzenia Nowego Jorku, pobytu tutaj przez 10 dni w apartamencie z Louisem i uczestniczenia w prowadzonych przez niego warsztatach, w dodatku całkowicie za darmo? Musiałabym być głupia.
Vicky patrzyła na mnie z zaciśniętymi ustami, a ja uśmiechnęłam się z triumfem. Wiedziałam, że jestem dla niej konkurencją.Widać było, że jest typem osoby, która zawsze musi postawić na swoim i we wszystkim być najlepsza.
-Cóż, w takim razie powodzenia - powiedziała w końcu - a właśnie! Louis jest singlem, prawda?
To pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu i wybiło z rytmu. Czy ona o czymś wiedziała? Coś podejrzewała? Po co jej to wiedzieć? Chciała mnie o coś oskarżyć? Ośmieszyć? Myśli kłębiły mi się w głowie. Czułam, jak czerwienią mi się policzki. Co miałam jej do cholery odpowiedzieć?!
-A czemu o to pytasz? - wydukałam w końcu, zadowolona z siebie.
-Moi rodzice rozwiedli się rok temu i teraz mama jest śliczną, zgrabną, 33-letnią singielką, która cieszy się wielkim powodzeniem u facetów. A mieć w rodzinie takiego Louisa.. To by było coś!
Mówiła o tym z rozmarzeniem, a mi coraz bardziej robiło się niedobrze. Miałam ochotę zetrzeć jej z twarzy uśmieszek i zakopać daleko poza granicami NY.
-Z tego, co mi wiadomo, Louis na razie nie poszukuje żadnej partnerki - odpowiedziałam jadowicie, ale z uśmiechem - a gdyby poszukiwał.. raczej skupiłby się na 25-letnich pięknościach, którym wcale mu nie brakuje. A raczej, 25-letnich wolnych, bezdzietnych pięknościach, które jeszcze nie wyszły za mąż.
Vicky patrzyła na mnie z niedowierzaniem i furią. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Wiedziałam, że wygrałam tę wojnę. Choć wiedziałam też, że od tej pory czeka mnie masa temu podobnych sprzeczek i ostrej wymiany zdań.
-A teraz wybacz, ale Louis na mnie czeka. Całuski, Vicky!
Posłałam jej niewinne spojrzenie, ominęłam ją i poszłam prosto do Louisa. Nie oglądając się za siebie, po prostu wyszliśmy z budynku. Miałam ochotę krzyczeć i walić pięściami w co popadnie, ale musiałam być opanowana. Przede mną cała reszta dnia i nocy z Louisem - już nie mogłam się doczekać.

~ Rose ~

 Od wyjazdu Destiny minęły już 3 dni. W domu było dziwnie pusto, choć nie mogłam narzekać. Wiedziałam, że moja córka jest pod najlepszą opieką. Louis był bardzo odpowiedzialnym człowiekiem i na pewno dałby mi znać, gdyby tylko coś się stało. Nie miałam się o co martwić, ale uczucie troski o córkę było nie do pokonania. Towarzyszyło mi od pierwszej minuty jej życia. Macierzyństwo z jednej strony było męczące, stresujące i wyczerpujące, ale z drugiej strony było piękne, pełne miłości i szczęścia. Moje życie potoczyło się dokładnie tak, jak zawsze chciałam. Zapewniłam córce dzieciństwo dokładnie takie, jakie sama chciałam mieć. Nie wszystko w moim życiu było złe. Wydarzenia z młodszych lat czasami lubiły do mnie powracać, choć ja do nich wręcz odwrotnie. Chciałabym zapomnieć o tych czasach, gdy nie radziłam sobie z życiem, gdy w ogóle nie chciałam żyć. Gdyby choć jedna z moich prób samobójczych się powiodła, nie poznałabym Harrego, nie wyszłabym za mąż, nie urodziłabym Destiny i nie byłabym szczęśliwa. Zmarłabym w bólu i poczuciu straty oraz bezsensu życia. Teraz wszystko było wprost idealne. 
Tego dnia Harry z Zaynem, Liamem i Niallem mieli wybrać się na jakiś koncert do Birmingham, a ja, korzystając z wolnego wieczoru umówiłam się z Natalie, Jane i Libby na pogaduchy, jakąś przygłupią komedię romantyczną  i lampkę wina. Wysprzątałam cały dom na błysk i w końcu zmęczona rzuciłam się na łóżko. Miałam jeszcze 2 wolne godziny do przyjścia dziewczyn. Położyłam się więc na lewym boku i wzięłam do ręki książkę, którą niedawno zaczęłam czytać. "Infekcja" Tess Gerristen wciągnęła mnie do tego stopnia, że czytając, nie czułam upływu czasu. Byłam ciekawa tego, jak to wszystko się skończy i czy doktor Toby Harper zdoła rozwikłać zagadkę i wygrać wojnę z bogatymi ludźmi z domu opieki Brant Hill oraz uratować swoich pacjentów przed następstwami choroby Creutzfeldta-Jakoba. Gdyby nie alarm, który ustawiłam w telefonie, nie oderwałabym się od książki aż do samego dźwięku dzwonka do drzwi, oznajmującego przybycie gości. Niechętnie zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę, po czym poszłam wziąć szybki prysznic. Po umyciu szybko wysuszyłam włosy spinając je w luźnego koka i ubrałam się w czarne legginsy i białą podkoszulkę na ramiączka. Czułam się wygodnie i komfortowo, a przecież dla przyjaciółek nie musiałam się stroić. Zwłaszcza, że spędzałyśmy wieczór w domu, we własnym gronie, w dodatku przed telewizorem. Zeszłam na dół i wyjęłam z lodówki przekąski, które przygotowałam wcześniej. Mini kanapki, koreczki i jajka faszerowane pastą z łososia postawiłam na stole w salonie, zaraz obok paczki chipsów, ciastek i czterech kieliszków na wino, które miały przynieść dziewczyny. Po 15 minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Odetchnęłam i poszłam otworzyć. Przywitałam się z nimi całusem w policzek i wszystkie zasiadłyśmy w salonie.
-Moja droga, chyba o czymś zapomniałaś.. - powiedziała Libby, patrząc na kieliszki stojące na stole.
-Nie rozumiem, przecież są 4.. - odpowiedziałam zdezorientowana.
-Kto jak kto, ale myślałam, że akurat ty pamiętasz, że twoja droga przyjaciółka jest w ciąży i nie pija napoi typu wino - odpowiedziała ze śmiechem.
Miałam ochotę palnąć się w łeb. Oczywiście, jak mogłam pominąć coś takiego! Ostatnio wręcz żyłam ciążą Libby, nawet jeździłam z nią po sklepach z rzeczami dla niemowląt. Skąd taki błąd? Musiałam być naprawdę rozkojarzona. Ale żeby aż do tego stopnia? 
-Najmocniej cię przepraszam kwiatuszku, zaraz przyniosę ci szklankę.
-O nie! - powstrzymała mnie - Tak w sumie to równie dobrze mogę pić mój pyszny sok jabłkowy z kieliszka. Będzie się ładnie kontrastował.
Wszystkie się zaśmiałyśmy i przystąpiłyśmy do wybierania filmu z tych wszystkich, które każda przyniosła. Zdecydowałyśmy się na "Narzeczony mimo woli" i włączyłyśmy DVD. Zapowiadał się naprawdę mile spędzony wieczór. 
Po dwóch godzinach oglądania każda z nas miała dość. Choć w sumie znałyśmy ten film niemal na pamięć. Siedziałam na skórzanej kanapie w swoim salonie, a mój wzrok spoczął na fotografii rodzinnej powieszonej na ścianie. Destiny miała wtedy 12 lat i szczerze uśmiechała się do obiektywu, jak my wszyscy. Pamiętałam to letnie popołudnie, gdy we trójkę wybraliśmy się do Brighton na całodniowy wypad na plażę. Było wręcz cudownie. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Jane.
-Powiedz mi, Rosie... skoro Destiny nie ma w domu.. to.. baraszkujecie sobie z Haroldem?
Widziałam ten błysk w jej oku i roześmiałam się.
-Kochana.. łap nie może ode mnie oderwać na 5 sekund - odpowiedziałam zadziornie.
-Ohm.. - odezwała się Natalie - czyżby szykował się kolejny członek boskiej rodziny Stylesów?
-Co to, to nie! - odpowiedziałam szybko - Jak ty to sobie wyobrażasz? 
-Normalnie? Destiny na pewno byłaby zachwycona, gdyby dostała małą siostrzyczkę lub braciszka! No pomyśl tylko.. czyż to nie cudowne?
-Za niedługo całą uwagę skupimy na malutkim potomku państwa Paynów, więc nie będzie miejsca na słodkości dla innego bobasa. Mam Destiny i ona w pełni mi wystarcza. Świat pieluch i wstawania w nocy już za mną. 
-Kobieto.. potrafisz pocieszyć jak nikt inny - burknęła Libby.
Wszystkie się zaśmiałyśmy i zaczęłyśmy rozmawiać na rozmaite tematy. Z nimi czas zawsze leciał za szybko. Mimo upływu tylu lat, nasza przyjaźń wciąż trwała i wcale nie zamierzała się kończyć. Byłam naprawdę szczęśliwa, że miałam je przy sobie. Były dla mnie jak rodzone siostry i zrobiłabym dla nich niemal wszystko. Zauważyłam, że Natalie dziwnie się zachowuje. Bardzo mało się odzywała, jakby myślami była zupełnie gdzie indziej. W dodatku na twarzy zrobiła się dziwnie blada. Co to mogło oznaczać? W pewnym momencie wstała i z trudem utrzymała równowagę.
-Nat, wszystko z tobą w porządku? - spytałam z niepokojem.
-Tak, nic mi nie jest, po prostu nogi ścierpły mi od siedzenia - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem - wybaczcie, muszę do łazienki.
Nie byłam przekonana, ale skoro tak twierdziła, to w porządku. Już miałam odpowiedzieć na pytanie, które zadała mi Jane, gdy nagle usłyszałyśmy dziwny dźwięk. Odwróciłyśmy się jak na rozkaz i na chwilę zamarłyśmy. Natalie leżała na podłodze. Straciła przytomność...

_____________________________
Wybaczcie, że tak późno, ale pisałam prawie cały dzień, żeby zdążyć przed północą i na szczęście mi się to udało :D Mój internet - masakra. Pojawia się na kilka godzin, znika i znowu się pojawia.. na chwilę.. zwariować można! 
Ale, rozdział wstawiony, mam nadzieję, że Was zaciekawiłam :) 
Następny zacznę pisać jutro (o ile mój szanowny internet mi na to pozwoli) i postaram się dodać jak najszybciej, żebyście długo nie musiały czekać w niepewności :)

Cieszę sie, że tu jesteście! <3
min. 30 komentarzy = nowy rozdział!!

Do napisania Dziubaski :*

69 komentarzy:

  1. Awhhhggawwwgcdfjucxdh super extra zajebisty tak długo czekałam !!!
    Sorki ze z anonim Kate Lovs ( @Misiaczus_)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo woow <3 Kocham tego bloga tak bardzoooo , że nwm <3 Masz dziewczyno wielki talent ! <3 Nawet nie potrafie opisać jak wielki ;D heuheu ^^ Życzę udanej nocy ! I miego pisania następnego rozdziału ! Dozobaczenia xx

    OdpowiedzUsuń
  3. omg strasznie ciekawią mnie Louis i Destiny. są słodcy agsgfeg ale już chcę wiedzieć, jak to się skończy xd
    i teraz
    czemu ona zemdlała?
    jezu chcę następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww :* Cudo. Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah kocham. Noce zarywam żeby czytać. Ajjc ♥★

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest coraz ciekawiej i z nie cierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super xd. Ciekawe co takiego jest Nat./ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojojoj, hahaja czy baraszkuja?oj mysle, ze tak. Ahhh Viki... Nienawidze tego imienia... :( gdzie jej matka do takiego Louisa ?:) mam nadzieje, ze jak wrócą z NY to mimo wszystko jakoś to wyjdzie na jaw i się wszystko dobrze ulozy :) a tak nawiasem mówiąc, to swietny rozdzial. Uwielbiam tego bloga !<3

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaha jak Destiny zgasiła Vicky ;D
    Potrzeebuje więcej Louisa i Des! ;D

    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nadal piszesz tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Teraz muszę sobie p

    OdpowiedzUsuń
  11. Louis i Destiny są tacy słodcy *.* Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się ich historia :)
    Hhahaha :D Bardzo spodobało mi się jak Des zgasiła tą Vicky ;D
    Co do Natalie to myślę, że może być ona w ciąży... ale równie dobrze może być chora... Cóż, w każdym bądź razie jestem ciekawa co jej jest :) (mam nadzieję jednak, że nic poważnego)
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;3
    Pozdrawiam - @zosia_official ^.^

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej! Miałam szczerą nadzieję że w tym rozdziale będzie wieczór w apartamencie Lou i Des lecz niestety nie było :<. Co do Natalie to myślę że jest chora, tylko nie wiem na co.
    Czekam z ciekawością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!
    ~Vicki
    Ps. http://xoxdaretodreamxox.blogspot.com/
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny, jak każdy :) ;* już się nie mogę doczekać następnego i życzę "dobrego" Internetu XD
    PS. Sorki nie jestem dobra w pisaniu komentarzy ale chciałam żebyś wiedziała że czytam i że mi się BARDZO podoba :D
    Aga ( nie mogę się zalogować i muszę "anonimowo" ;( )

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak zwykle świetny i jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Czyżby Nat była w ciąży? hmm ciekawe..
    Przydałby się syn Harrego.
    Swietny :p
    @JustniePayne81

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham Cię za to opowiadanie ;3
    Ale Destiny dogadała tej laluni ! I bardzo dobrze ! Za dużo sobie smarkula pozwala -,-
    Nie, Destiny ma zostać jedynaczką haha :D
    Ale co się dzieje z Natalie ? ;o Czyżby była chora ? ;/ No, bo to chyba nie jest ciąża...
    Mam nadzieję, że będziesz miała internet, bo pragnę przeczytać następny rozdział jak najszybciej ;3
    Pozdrawiam xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeżywałam załamanie psychiczne przez te 24 dni bez nowego rozdziału. ;c

    OdpowiedzUsuń
  18. nigdy w zyciu nie bylam tak pochlonieta zadnym blogiem!!!! nie moge sie doczekac nastepnych rozdzialow, czasami z niecierpliwosci sama wymyslam zakonczenir :D
    naprawde jestem bardzo mile zaskoczona Twoimi zdolnosciamiw sprawie pisania tyvh pieknych opowiadan.
    Mam nadzieje, ze szybko dodasz kolejny rozdzial, KOCHAM MOCNO <3 :))

    OdpowiedzUsuń
  19. świetny blog, czekam na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  20. aaa.. cuuudowny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Brakuje mi Harry + Rose moments :( Ale rozdział doskonały i dziękuję że to piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Boski <3 kc <3

    OdpowiedzUsuń
  23. HJDKHBCKJB <3 nie mogę sie doczekać kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Cudowny<3 chce już kolejny :* weny <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. O.M.G.
    To opowiadanie jest takie zajebiste!
    Czy tylko mi nie przeszkadza, że Louis jest starszy od Destiny o kilkanaście lat?
    Według mnie on jest taki słooooodki <3
    A razem są na prawdę fajną parą :3
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. masz juz ten 30 komentarz!!! dodawaj mi szybko nowy rozdzial, zanim zwariuje!!!!!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Gratuluję!! Zostałaś nominowana do Libster Awards!! Więcej dowiesz się na : http://one-direction-love-trouble.blogspot.com/2014/07/libster-awards.html

    ♥Mrs.Tommo♥

    OdpowiedzUsuń
  29. Twój blog został nominowany do Liebster Award. Więcej szczegółów tutaj: http://the-undercover-girl-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  30. A Natalie to była od kogo? ;/

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy dodasz kkolejny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Kiedy dodasz kolejny rozdzial ? Bo nie mogę się juz doczekać ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  34. kiedy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  35. Powiem tyle...
    Piszesz to opowiadanie już rok, a chyba nawet nie jesteś w połowie.. Jest mi przykro że prawie w ogóle tu nie zaglądasz, czasem nawet płacze..
    Lepiej żebyś napisała że nie chce Ci sie już pisać niż żebyś nam dawała nadzieję na to, że rozdział "szybko" się pojawi...
    Obiecalaś że jak będzie 30 komentarzy to bd nowy rozdział...
    30 komentarzy jest OD DAWNA, a rozdziału nie ma 2 miesiące..
    Twoja obojętność boli każdą z nas...

    OdpowiedzUsuń
  36. wow świetna akcja bardzo nie cierpliwie czekam ma następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  37. nie wiem gdzie moge sie z Toba skontaktowac, wiec pisze tu, majac nadzieje,ze jeszcze tu zajrzysz i to przeczytasz
    a wiec, za chwile mijaja dwa miesiace, odkad nie dodalas kolejnego rozdzialu. jest mi przykro, poniewaz kazdego dnia, od pieprzonych dwoch miesiecy zagladam tutaj z nadzieja, ze pojawil sie kolejny rozdzial, ale nic nie sie zmienia. rozumiem,ze masz tez inne sprawy, ale moglabys chociaz napisac, czy zamierzasz kontynuowac to opowiadanie, czy tez nie, bo nie wiem czy mam jeszcze na co czekac.. osobiscie mam nadzieje, ze jednak je dokonczysz, bo naprawde je uwielbiam, tak jak wszystkie inne Twoje blogi. kocham w jaki sposob piszesz. licze na jakas szybka odpowiedz, Twoja wierna czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Właśnie ja też zaczynam się już wkurzać bo ileż można?? Zaglądam tu też codziennie i nic!! Proszę odezwij się chociaż

    OdpowiedzUsuń
  39. Świetnt rozdzial! Juz jest 43 kom! Ciekawe co sie stanie kiedy 'moze' wyda sie romans Des i Lou. Czekam na nexta c; Odezwij sie chociaz czy bedziesz dalej pisac!

    OdpowiedzUsuń
  40. Prosze...dodaj już next :( ;** ♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  41. Kochanie kiedy będzie kolejny rozdział tej pieknej opowieści? czekamy juz 3 miesią ce :(

    OdpowiedzUsuń
  42. Wciąż tu jesteśmy :*

    OdpowiedzUsuń
  43. Kiedy kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  44. Ej nooo. Już prawie 4 miechy minęły :(

    OdpowiedzUsuń
  45. Ej a może jej się coś stało??*.*

    OdpowiedzUsuń
  46. To już naprawdę nie jest śmieszne. Skoro nie chcesz dalej prowadzić tego bloga, to mogłabyś o tym przynajmniej poinformować, bo to, co teraz sobą prezentujesz, powszechnie nazywa się chamstwem i brakiem kultury.

    OdpowiedzUsuń
  47. Ile można czekać? Mozesz chociaż napisać że ci się nie chce! Jest już 14 GRUDNIA! TAK GRUDNIA CO WSKAZUJE ZE ROZDZIAŁU NIE BYŁO AŻ OD 5 MIESIĘCY!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  48. Dokładnie ! AAAAA
    Z okazji świąt daj rozdział. Simply act of Christmas kindness ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  49. Ja się martwię jak nie dajesz żadnych oznak życia napisz chociaż ''hej'' to wystarczy :\

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie musicie jej od razu obrazac..
    Jezeli nie dodaje rozdzialow to najwidoczniej ma jakis do tego powod.
    Moze faktycznie jej sie cos stalo.. miejmy nadzieje ze wszystko jest w porzadku i niedlugo doczekamy sie upragnionego rozdzialu :) /Rosalie :*

    OdpowiedzUsuń
  51. Ona żyje...prawda??? Jak żyje to niech przynajmniej się odezwie, ja się martwię:( Czy może ktoś wie jak się z nią skontaktować????????

    OdpowiedzUsuń
  52. Heeej :) martwimy sie <3

    OdpowiedzUsuń
  53. Boże niektórzy świruja widzę xd ale to w sumie dobrze. Napędzają machinę, że tak powiem. Nie ma cię dosyć długo, ale mam nadzieje, że wrócisz. Panta rhei. Czy ty masz może teraz maturę ?? Czy jak ja jeszcze rok ?? jeśli matura to życzę dużo szczęścia i chłonności umysłu, no i maxa na wszystkim. Lot of support :*

    OdpowiedzUsuń
  54. Ej kochanie prosze odezwij sie my tu na zawal przechodzimy... myslimy ze cos ci sie stalo czy cos... ;( naprawde prosze wystarczy zwykle ":)"

    OdpowiedzUsuń
  55. Minęło już 8 miesięcy a rozdziału nie ma... Rozumiem, że masz swoje sprawy itd, ale mogłabyś chociaż zostawić trochę czasu i napisać przynajmniej jeden czy dwa rozdziały...albo przekazać to opowiadanie komuś kto by je prowadził i by się nim zajął -,-

    OdpowiedzUsuń
  56. ta ku*wa stało się..OLAŁA NAS, i ma nas wszystkich w du*ie...
    hehe, jest marzec... a nasza kochana Alexis nawet nie zamieściła jakiegoś komentarza...nie mówiąć o poście...
    JUŻ lepszy byłby koment "Nie chce mi się już pisać" niż takie milczenie.. Bardzo sie na niej zawiodłam ale trudno, ten świat jest pełen chamskich ludzi i ffałszywych twarzy ;c

    OdpowiedzUsuń
  57. To naprawdę złe,że zostawiłaś nas bez słowa,a tyle osób na Ciebie liczy,liczyło.. Kocham Cię<3

    OdpowiedzUsuń