poniedziałek, 13 stycznia 2014

[07]

Okey. Oficjalnie: TO BYŁO DZIWNE. Po imprezie obudziłam się w swoim pokoju i od razu zaczęłam myśleć o tym, co się stało. Jakim cudem byliśmy na tej samej imprezie? I jakim cudem ja mogłam z nim tańczyć? Był pijany. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie i nie zdziwiłabym się, gdyby nawet nie pamiętał poprzedniego wieczoru. Jednak najdziwniejsze było to, co czułam, gdy z nim tańczyłam. Było mi.. dobrze. I to najbardziej mnie przerażało. Przyjaciel rodziców, który był starszy o 20 lat mnie.. pociągał? NIE! Nie ma mowy. Nie ma szans. Musiałam sobie coś ubzdurać. W głowie huczało mi od myśli. Szybko poszłam pod prysznic, żeby się orzeźwić, jednak cały czas o tym myślałam. O tym i o rozmowie z Mattem..

Było już późno. Właściwie to już powinniśmy się zbierać. Ale ludzie nadal się bawili, a i impreza trwała w najlepsze. Matt wyciągnął mnie na środek, choć byłam już kompletnie zmęczona i nie do życia. Mimowolnie znów spojrzałam w kierunku stolika, przy którym Louis siedział ze znajomymi. Po raz nie wiem który tego wieczoru. Poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy ruszać się do rytmu piosenki "Animals". 
-Destiny, możesz mi powiedzieć, co ty do jasnej cholery wyprawiasz?
-Ale o co ci chodzi? - udałam głupią.
-Nie wydurniaj się. Co ty najlepszego robisz? Przecież ten koleś ma ponad 30 lat, a ty bez niczego pozwoliłaś się wyciągnąć na środek i jeszcze do tego pozwoliłaś mu się objąć tymi łapskami! I jeszcze teraz cały czas gapisz w jego kierunku.. co tu jest grane? 
-To.. znajomy.. - speszyłam się.
-Znajomy? Des, jaki stary znajomy się tak zachowuje? On wyglądał, jakby chciał cię zaraz pocałować i się z tobą pieprzyć!
-Matt, cholera, ogarnij się! To, co mówisz jest po prostu ohydne!
-Ale właśnie tak to wyglądało! 
-Wiesz co? Ten gość to Louis Tomlinson. To przyjaciel mojego ojca, z którym razem śpiewali w zespole jeszcze dość niedawno. To celebryta. Przyjaciel rodziny. Bardzo bliski znajomy moich rodziców. A ty gadasz na niego takie rzeczy! Okey, jest pijany. Każdy się czasem upije, nie sądzisz? Nic by mi nie zrobił. Wie doskonale, kim jestem. Więc przestań chrzanić.
Po tych słowach po prostu od niego odeszłam i wróciłam do stolika. Byłam wkurzona, jak jeszcze nigdy. Okey, Lou się upił i mogło to wyglądać dość dziwnie. Ale nie miał prawa oceniać MNIE. Przecież doskonale wiedziałam, co robię. Chyba.. to znaczy.. tak, wiedziałam. Usiadłam obok Jasmine, a gdy Matt wrócił, wzięłam torebkę i poszłam do łazienki. Chciałam po prostu wrócić do domu. Jak najszybciej.

Potrząsnęłam głową, żeby odgonić wspomnienie i poszłam do garderoby, gdzie wybrałam jakiś zestaw i ubrałam się w niego. Telefon schowałam do kieszeni, nawet na niego nie patrząc. Choć wiedziałam, że Matt pewnie zasypał mnie telefonami. Nie dbałam o to. Póki co nie chciałam z nim rozmawiać. Nie po tym, co powiedział. Zeszłam na dół i jak zwykle poszłam do kuchni. Zastałam tam mamę, rozmawiającą przez telefon. Cmoknęłam ją w policzek i zajrzałam do lodówki, żeby przygotować sobie coś do jedzenia. Wybór padł na kanapki, więc zajęłam się ich przygotowywaniem. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, więc mama poszła otworzyć. Z czystej ciekawości wyjrzałam zza drzwi i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Mama stała jakby właśnie zobaczyła ducha. O co mogło chodzić?

~Rose~

Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, nieświadoma niczego zwyczajnie poszłam otworzyć. Jednak gdy tylko nacisnęłam klamkę i zobaczyłam, kto tam stał, myślałam, że zemdleję. Patrzyłam na niego jak na ducha, na zjawę, w kompletnym zdziwieniu i szoku. Coś zakuło mnie w sercu, gdy widziałam jego niepewny uśmiech. 
Nate.
Co on do cholery tu robił? Nie widzieliśmy się i nie mieliśmy kontaktu przez 16 lat. Ostatni raz widziałam go w dniu, gdy byliśmy jeszcze razem, gdy mieliśmy razem wylecieć do Stanów i zacząć nowe życie, z dala od przeszłości. Od chwili, gdy postanowiłam zostać w Londynie i wrócić do Harrego, nawet nie próbowałam się z nim kontaktować. A teraz, jak gdyby nigdy nic stał w drzwiach mojego domu. 
-Cześć Rose.. - powiedział w końcu niepewnie. 
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co zrobić. Tak po prostu go wpuścić? A potem co? W głowie miałam kompletny mętlik.
-Mamo, wszystko okey? - usłyszałam za sobą głos Destiny.
Odwróciłam się i zobaczyłam ją stojącą w drzwiach kuchni z pomidorem w ręce. Musiałam się ogarnąć i nie dać po sobie niczego poznać.
-Tak kochanie, wszystko gra - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Okey - wzruszyła ramionami i wróciła do kuchni, a mój wzrok z powrotem przeniósł się na moją byłą miłość. 
Bez słowa odsunęłam się i pozwoliłam mu wejść do środka. Destiny poszła do swojego pokoju, więc spokojnie mogliśmy usiąść w salonie. Mimo tak długiego czasu, rozpoznałam go od razu. Nic się nie zmienił. Wciąż był taki sam, zupełnie, jakby czas nie miał na niego wpływu. Usiadłam na fotelu, a on na kanapie. W głowie huczało mi od myśli. Dobrze, że Harry był poza domem. 
-Cóż, nie takiego powitania się spodziewałem - powiedział z uśmiechem.
-A jakiego? Że rzucę ci się na szyję i będę szczęśliwa, że cię widzę? - odezwałam się w końcu - Życie to nie bajka, Nate. Co ty tu robisz?
-Przyleciałem na parę miesięcy do Londynu, na stare śmieci. Mój ojciec jest chory, muszę mu pomóc. I.. chciałem cię zobaczyć, chociaż raz..
-Przykro mi z powodu taty. Ale nie rozumiem, po co chciałeś mnie zobaczyć po 16 latach nie dawania znaku życia. Zwłaszcza, że to ja cię zostawiłam. Myślałam, że mnie nienawidzisz..
-Tak było.. nienawidziłem cię za to, że mówiłaś, że mnie kochasz, ale i tak zostałaś z nim.. za to, że mówiłaś, że on nic nie znaczy, że jesteś ze mną, a potem.. potem po prostu bez zawahania wybrałaś jego. Zawsze był tylko on. I za to cię nienawidziłem, ale.. coś do mnie dotarło. Dotarło do mnie, że tęsknię za twoim głosem, śmiechem, obecnością.. Po prostu musiałem chociaż raz cię zobaczyć. Chciałem mieć pewność, że jesteś szczęśliwa, że wszystko z tobą w porządku.. 
-Jak widzisz, wszystko gra.. - czułam w gardle wielką gulę - jestem szczęśliwą żoną i matką, niczego w życiu mi nie brakuje. Wszystko się ułożyło, Nate. To, co było między nami, już dawno jest skończone. Nie wiem nawet, czy to cokolwiek znaczyło. 
-Znaczyło - powiedział twardo - dla mnie znaczyło. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że.. że nadal jesteś dla mnie bardzo ważna. W ciągu tych 16 lat nie było dnia, żebym o tobie nie myślał, żebym nie wspominał. Okey, zrobiłem wielką karierę, spełniłem marzenia. Nie wiem, czy znasz chociaż jedną z moich piosenek..
-Przykro mi, Nate.. ale po twoim wyjeździe chciałam po prostu zapomnieć. 
-Jedna z nich jest o tobie.. - powiedział cicho - nosi tytuł "Tak samo". 
-Nate... po co mi to wszystko mówisz? Dlaczego po tylu latach wszystko mi zakłócasz? Jestem z Harrym i kocham go ponad życie. Mamy córkę, swoje życie.. Dlaczego przyleciałeś akurat teraz, a nie nawet 10 lat temu? Może wtedy byłoby dla ciebie miejsce w moim życiu, ale teraz... teraz go nie ma..
Widziałam, że sprawiam mu niesamowity ból. Mi też nie było łatwo, bo wszystkie wspomnienia stanęły mi przed oczami. Wszystko wróciło. Czułam, że za chwilę mogę zacząć płakać. Chciałam, żeby po prostu sobie poszedł. Nie mogłam na niego patrzeć, nie teraz. To było zbyt trudne. 
-Chciałbym, żebyśmy znów mogli być przyjaciółmi, Rose.. niczego więcej nie oczekuję, przysięgam. Chcę, by było jak dawniej, przed tym naszym związkiem. Zacznijmy wszystko od nowa. 
-Nie wiesz, o co prosisz...
-Wiem, że to dla ciebie trudne. Dlatego dam ci czas na zastanowienie. Jeżeli będziesz chciała coś mi powiedzieć.. jeżeli podejmiesz decyzję, po prostu do mnie zadzwoń. Proszę..
Spojrzałam na wizytówkę, którą wyciągnął w moim kierunku. Niepewnie wzięłam ją do ręki i patrzyłam, jak wychodzi. Dopiero, gdy drzwi się za nim zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Nie byłam przygotowana na coś takiego. Odłożyłam małą, białą karteczkę na ławę w salonie i zwyczajnie wróciłam do kuchni. Przez cały dzień nie miałam nastroju. Dobrze, że Destiny gdzieś wyszła a żadni goście się nie zapowiadali. Co prawda powinnam jechać do studia, bo miałam kilka ważnych projektów, ale zadzwoniłam do Anne, że zwyczajnie mnie nie będzie. Też zasługiwałam na chociaż jeden dzień ulgi. Harry był dzisiaj umówiony z Liamem i Niallem na ryby, więc miałam cały dom tylko dla siebie. Ułożyłam się wygodnie w sypialni i zaczęłam wspominać. Nie wiem, co mnie nagle nabrało. Czasami zwyczajnie tego potrzebowałam. Spojrzałam na zdjęcie stojące na stoliku nocnym. Przedstawiało mnie, Harrego i Destiny zaraz po jej narodzeniu. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jak ten czas szybko leci...

Myślałam, że to sen. Bo przecież nie mogła być to prawda. To musiała być zwykła pomyłka, jakiś żart. To się nie mogło zdarzyć, nie teraz! Myślałam, że zaraz oszaleję. Miałam ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy. Trzymałam w ręce test ciążowy. Z wynikiem pozytywnym. Ale to nie mogła być prawda! Przecież nie mogłam być w ciąży! Uważaliśmy, nic miało się nie wydarzyć.. Jak widać emocje za bardzo nas poniosły. Miałam 19 lat. Nie mogłam zostać matką. Nie w chwili szczytu kariery Harrego. Przecież to wszystko by mu zniszczyło.. Nie mogłam mu powiedzieć. Musiałam być pewna na 100%. Szybko zadzwoniłam do mamy, bo była pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl. Umówiła mnie do ginekologa, choć sama też była w szoku. Zbiegłam na dół i chciałam po prostu wyjść z domu, ale natknęłam się na Zayna. Szlag. 
-A ty dokąd? - spytał z uśmiechem, jak gdyby nigdy nic.
-Zayn, spieszę się.. - odpowiedziałam zdenerwowana - porozmawiamy jak wrócę, okey?
-Wszystko w porządku? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Tak, jest okey, po prostu się spieszę..
-Rose, nigdy nie umiałaś kłamać. Widać po tobie, że jesteś cała w nerwach i trzęsą ci się ręce. Co się stało?
-Zayn, proszę.. po prostu pozwól mi wyjść..
-Powiedz chociaż dokąd idziesz.
-Do lekarza - odpowiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. 
Zayn popatrzył na mnie kompletnie zbity z tropu i troską w oczach. Bez słowa wyszedł z domu i stanął przy swoim samochodzie. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc.
-Wsiadaj - powiedział twardo - nigdzie cię samej nie puszczę, a z racji tego, że Hazzy nie ma w domu, to spełnię jego obowiązek. Do wozu, Rose.
-Zayn, ale..
-Nic nie mów - przerwał mi - po prostu wsiadaj.
Przygryzłam dolną wargę i zastanawiałam się przez chwilę. Wiedziałam, że nie da mi spokoju. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i spalić się ze wstydu. Przecież nie mogłam mu powiedzieć do jakiego lekarza jadę. Świdrował mnie spojrzeniem i czekał przy otwartych drzwiach pasażera. W końcu dałam za wygraną i bez słowa wsiadłam do wozu. Zayn zasiadł za kierownicą i włączył silnik. Nie ruszyliśmy się jednak z miejsca. Czułam na sobie jego wzrok.
-Coś nie tak? - odezwałam się.
-Zanim gdziekolwiek pojadę, muszę wiedzieć, dokąd mam jechać. Więc...?
Spuściłam głowę. Nienawidziłam takich sytuacji.
-Rose? - w jego głosie słychać było zdenerwowanie.
-Klinika Ginekologiczna.. - odpowiedziałam cicho, nawet na niego nie patrząc.
W samochodzie zapadła kompletna cisza. Nie chciałam widzieć jego miny, a on nie odezwał się ani słowem. Po prostu ruszył. I przez całą drogę trwaliśmy w milczeniu. Denerwowałam się coraz bardziej. Nie mogłam być w ciąży. Nie teraz. Nie w ten sposób. 
W końcu dotarliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam ku wejściu, gdy Zayn złapał mnie za ramię i odwrócił w swoim kierunku. Na jego twarzy malował się spokój.
-Cokolwiek się stanie, pamiętaj, że jestem z tobą. I Harry na pewno też będzie.
Skinęłam tylko głową i weszłam do środka. Zayn został w samochodzie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wchodził tam ze mną. Na poczekalni siedziałam tylko 10 minut i lekarka wezwała mnie do gabinetu. Bałam się jak nigdy. Cała się trzęsłam.
-To twój pierwszy raz? - spytała z uśmiechem.
-Tak.. i chcę mieć to już z głowy..
Wyglądała na bardzo miłą kobietę w średnim wieku. Zaczęła badanie, a ja zacisnęłam pięści modląc się, żeby powiedziała, że pomyłka. Ale moje nadzieje szybko się rozwiały.
-No, no! Jest czego pogratulować, to już 3 tydzień!
-Jestem... w ciąży? - spytałam przerażona.
-Tak, jest pani w ciąży. To piękne. Rozwija pani w sobie nowe życie. A każde nowe życie to cud, którym trzeba się cieszyć. 
Z gabinetu wyszłam ze łzami w oczach, trzymając się za brzuch. Byłam w ciąży. To naprawdę się stało. Wyszłam z budynku i wpadłam na Zayna, który stał zaraz przy drzwiach. Wystarczyło jego spojrzenie i już wiedział. Przytulił mnie a ja zwyczajnie się rozpłakałam. Musiałam powiedzieć Harremu. A niczego tak się nie bałam, jak tej rozmowy. 
Dojechaliśmy do domu. Podziękowałam Zaynowi za wszystko i po prostu poszłam do siebie. Musiałam przygotować się na najtrudniejszą rozmowę mojego życia. Harry wrócił 3 godziny później. I wiedziałam, że nie mogę przed nim tego ukrywać. Wiedziałam, że przyjdzie do mojego pokoju. Zawsze to robił. I tak było. Sekundę później już był w środku. Roześmiany, jak zwykle pełen życia. Wyraz jego twarzy zmienił się w jednej chwili, gdy zobaczył moją minę. 
-Harry.. musimy pogadać.. - powiedziałam słabo i usiadłam na łóżku. 
Usiadł obok mnie, położył mi rękę na kolanie i popatrzył na mnie wyczekująco.
-Coś nie tak, kochanie? 
-Kochasz mnie? 
-Oczywiście, że tak! Wiesz o tym! - odpowiedział zaskoczony.
-I nigdy mnie nie zostawisz? 
-Przenigdy. 
-Nawet jak ci powiem... że jestem.. w ciąży? - słowa ciężko przechodziły mi przez gardło.
W tym momencie ścięło go kompletnie. Był zszokowany. Jak chyba nigdy.
-Że.. co..?
-Będziesz ojcem, Harry.. jestem w ciąży.. trzeci tydzień..
Myślałam, że w tym momencie zacznie się wściekać, przeklinać.. ale nie. On zrobił coś zupełnie innego. Zwyczajnie się na mnie rzucił. Położył mnie na łóżku, zaczął całować i zachowywać się jak wariat. W tym momencie to mnie zaskoczył.
-Co ty wyprawiasz?! - spytałam ze śmiechem.
-Będę ojcem! Będę ojcem twojego pierwszego dziecka! Naszego małego brzdąca! 
Powtarzał między pocałunkami. Cieszył się. Miał roześmiane oczy, nie mógł przestać się uśmiechać. W pewnym momencie zwyczajnie wziął mnie na ręce i zbiegł na dół prosto do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. 
-Będę ojcem! - krzyczał - Będę tatuśkiem! 
Wszyscy jak na komendę wstali, zaczęli nam gratulować, świętować. Harry postawił mnie na ziemi i czule pocałował.
-Jesteś miłością mojego życia - powiedział mi prosto w oczy - i nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy, niż w tej chwili.
Myślałam, że oszaleję. Czyli jednak wszystko się udało. 

Uśmiechałam się sama do siebie na samo wspomnienie tamtego dnia. Miałam ochotę powspominać coś jeszcze, ale w tym momencie usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, co oznaczało, że któryś z moich skarbów wrócił do domu. A to oznaczało, że przydałoby się ugotować jakiś obiad. Zeszłam na dół i zobaczyłam Harrego, który od razu uśmiechnął się na mój widok. Pocałowałam go na powitanie, ciągle mając przed oczami scenę sprzed 16 lat. Poszłam do kuchni, żeby zająć się obiadem. Wyjmowałam potrzebne produkty z lodówki, gdy usłyszałam, że Hazz mnie woła. Poszłam do salonu, zupełnie nieświadoma.
-Masz mi coś do powiedzenia? - spytał dziwnie szorstko.
-Nie.. a coś się stało? - spytałam zbita z tropu.
-A to?
Wyciągnął w moim kierunku białą kartkę z imieniem, nazwiskiem i numerem telefonu Nate'a. W tym momencie zamarło mi serce. Jak mogłam o niej zapomnieć...?

________________________
Szalony weekend.. :D 
Rozdział troszkę spóźniony, wiem o tym, ale nie sądziłam, że moje 17 urodziny mogą trwać aż 3 dni xD Haha. Moi przyjaciele jednak potrafią zaskoczyć..
A ja staram się zaskakiwać Was, dlatego w rozdziale 7 troszkę więcej o HOSE ♥ Tak jakoś.. przypomniał mi się One Reason To Love i chciałam nawiązać do starej historii tej dwójki naszych ukochanych bohaterów :) 
Zbliżają mi się ferie, więc pewnie bd mieć więcej czasu na pisanie.. A przynajmniej wykorzystam wolny czas ^^
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
OBOWIĄZKOWO! 

I do następnego rozdziału <3
 

środa, 1 stycznia 2014

Happy New Year!

Mooi kochani Czytelnicy! 
W tym Nowym Roku życzę Wam absolutnie wszystkiego, co najlepsze! Aby zawsze wszystko szło po Waszej myśli, aby spełniły się wszystkie Wasze marzenia, abyście byli szczęśliwi, zadowoleni.. Aby ten rok przyniósł nowe przygody, wrażenia, doświadczenia! Żeby wszystko było dokładnie tak, jak tego chcecie! Mam nadzieję, że mój pobyt na Bloggerze szybko się nie skończy i mam nadzieję, że wciąż będziecie odwiedzać moje blogi, w które przelewam jakąś cząstkę samej siebie :)
Dziękuję Wam za poprzedni rok. Dziękuję za to, że byliście, komentowaliście, czytaliście te wszystkie rozdziały. Dziękuję za to, że po prostu mnie nie opuściliście nawet w chwili, gdy chciałam się poddać. 

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!