piątek, 27 grudnia 2013

[06]

Wróciliśmy z Francji. To był zdecydowanie jeden z najlepszych weekendów, które przeżyłam w życiu. Byłam opalona, co chyba najbardziej mnie zadowalało. Spędziłam dużo czasu z Dylanem i resztą. Po prostu żyć nie umierać! Po powrocie byłam kompletnie wykończona. Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju, od razu padłam na łóżko i zasnęłam. Nie dbałam o to, że była dopiero 17:05. Nie marzyłam o niczym innym, jak o długim śnie.
Obudziłam się dopiero rano. Czułam się wypoczęta jak jeszcze nigdy. No tak, nie mam pojęcia jakim cudem, ale spałam 13 godzin. To było lekko dziwne, ale wciąż do przyjęcia. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w zwykłe dresowe spodenki i bokserkę, spięłam włosy w koka i zbiegłam na dół, żeby przygotować sobie śniadanie. Jak zwykle stanęło na musli z jogurtem. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam byle jaki kanał. Tradycyjnie nie było nic godnego uwagi. Za oknem świeciło słońce, co zapowiadało piękną pogodę. Było bardzo wcześnie, jednak już nie mogłam doczekać się spotkania z Mattem i Jasmine. Szybko zjadłam śniadanie, wróciłam do swojego pokoju gdzie przebrałam się w TEN zestaw i gotowa wyszłam z domu. Londyn budził się do życia. Po 30 minutach dotarłam do celu, jednak coś mi nie pasowało. Stanęłam na chodniku i przyjrzałam się postaci chłopaka, który stał pod bramą do domu moim przyjaciół. Czarna bluza z kapturem, ciemne rurki i najnowsze Vansy. To musiał być były Jas. Od razu przyjęłam surowy a zarazem obojętny wyraz twarzy i jak gdyby nigdy nic podeszłam do bramki. Chłopak zlustrował mnie spojrzeniem i po chwili poczułam ostre szarpnięcie do tyłu. Syknęłam i odwróciłam się w jego kierunku. Okey, musiałam przyznać, że był przystojny, ale na samą myśl tego, do czego był zdolny, od razu zebrało mi się na wymioty.
-Zabieraj ode mnie łapy - warknęłam - nie pozwoliłam ci mnie dotknąć, palancie.
-Nie bądź zadziorna, laluniu. Kim jesteś?
-Wiesz co? Jesteś żałosny. Sprawdzasz każdego, kto przychodzi do tego domu? Z niczego nie muszę ci się tłumaczyć psycholu i radzę ci, daj mi spokój.
-Grozisz mi? - zakpił.
-Na twoje szczęście jeszcze nie - syknęłam i wcisnęłam dzwonek.
-Nie otworzy ci - zaśmiał się - nikomu nie otwiera. Nieważne kim byś była, kochanie.
-Och.. więc nie masz pojęcia, kim jestem? - zrobiłam udawaną smutną minę uwydatniając wargi - Taka wielka szkoda..
W tym samym momencie usłyszałam znajomy dźwięk i szybko pchnęłam furtkę. Znalazłam się w ogrodzie zanim on skapował o co chodzi. A kiedy zrobił ruch do przodu, bramka była już zamknięta. Uśmiechnęłam się z triumfem i skrzyżowałam ramiona na piersi.
-Co do..
-Nigdy mnie nie lekceważ - przerwałam mu - bo nigdy ze mną nie wygrasz. Dotarło?
Nie czekałam na jego odpowiedź. Po prostu skierowałam się do drzwi. Nie zdążyłam nawet zapukać, bo od razu się otworzyły i znalazłam się w czyichś ramionach. Silnych, męskich ramionach. Matt. Uśmiechnęłam się i od razu odwzajemniłam uścisk. Weszliśmy do środka, nie zwracając uwagi na chłopaka przed bramą, który zaczął wykrzykiwać jakieś wyzwiska. Uśmiechnęłam się do swojego przyjaciela najszczerzej jak umiałam.
-A więc nasza księżniczka wróciła z gorącej, romantycznej Francji - powiedział z uśmiechem - jak miło mieć cię z powrotem na miejscu.
-Taa, wiem, że się cholernie stęskniłeś mój drogi. Gdzie jest Jas? I o co do cholery chodzi z tym palantem, który stoi przed waszą bramą?
-Jasmine jeszcze śpi. Nie lubię jej budzić, a ostatnio ma wszystkiego dość. Ten pajac nie odpuszcza. Wychodziłem do niego wiele razy, nawet twarzyczkę mu obiłem, a on nie odpuszcza. Więc.. staramy się go ignorować.
-Ale to zmusza was do ciągłego siedzenia w domu..
-Więc co zrobić? Zadzwonić na policję? Nie ma szans, Des.
-Tak właściwie... to dlaczego nie? Nie uważasz, że oni prędzej sobie z nim poradzą niż my? Złóżmy doniesienie, a potem..
-A potem co? - przerwał mi rozbawiony - Daj spokój, Destiny. Poradzimy sobie bez udziału władz. Musimy po prostu mieć jakiś plan.
-Plan? Na psychola, który o mały włos nie zgwałcił twojej siostry? Matt, dobrze się czujesz?
-Tak, czuję się wybornie. Wiem, że chciałabyś od razu wszystkich uratować, ale czasami to serio trudne. Idź do Jasmine, ja pomyślę nad tym, co ewentualnie możemy zrobić. Okey?
-Ale..
-Destiny. Proszę.
-Yhh.. w porządku, niech będzie.
Wywróciłam oczami i poszłam na górę, prosto do pokoju przyjaciółki. Weszłam po cichu i uśmiechnęłam się na jej widok. Wyglądała naprawdę słodko, gdy spała. Aż szkoda było ją budzić. Ale.. w końcu nie przyszłam tam na marne. Delikatnie usiadłam na skraju jej łóżka i po prostu zaczęłam nią potrząsać. Zaczęła jęczeć i odwróciła się na drugi bok.
-Jeszcze chwilę, mamo - wymamrotała ledwo przytomna.
-Czy naprawdę wyglądam jak twoja mama, Jas? - odezwałam się ze śmiechem.
W jednej chwili podniosła się i spojrzała na mnie jak na ducha, po czym dosłownie się na mnie rzuciła.
-Destiny! - słyszałam tylko jak krzyknęła i znalazłam się w jej objęciach.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek ktokolwiek mógłby aż tak ucieszyć się na mój widok. Trochę czasu zajęło jej ogarnięcie się, ale kiedy w końcu się ubrała i związała włosy, obie usiadłyśmy na małej kanapie w jej pokoju.
-On wciąż jest pod naszą bramą, prawda? - spytała z grymasem, choć zapewne doskonale znała odpowiedź.
-Tak, choć nie wiem jaki on ma w tym interes, skoro i tak do niego nie wyjdziesz.
-No właśnie... - zawahała się.
-Co właśnie, Jas? O czym ty myślisz?
-On ciągle tu stoi, bo chce ze mną porozmawiać i jak widać nie zamierza odpuścić. Więc.. może dla świętego spokoju powinnam po prostu do niego wyjść?
-Oszalałaś? Przecież to psychol! Nie pozwolę ci się do niego zbliżyć, nie ma mowy! Matt też na bank na to nie pójdzie.
-Des, będę ostrożna. Nie wyjdę za bramę, mogę stać daleko od niego, ale... jeżeli to jedyne wyjście żeby w końcu się odczepił, to właśnie to powinnam zrobić.
-Naprawdę chcesz z nim rozmawiać po tym wszystkim?
-Destiny, a co do cholery mam zrobić? Całe lato przesiedzieć w domu bo ten idiota sterczy pod moim domem i nie daje mi w spokoju nigdzie wyjść? Nie ma mowy! Jutro jest impreza w Shadow Club, a ja nie zamierzam jej przegapić. To jedyne wyjście.
-Powiedz to swojemu bratu.
-Des.. tak trzeba..
-Jak trzeba? - usłyszałyśmy za sobą głos Matta.
Obie odwróciłyśmy się w jego stronę. Stał w drzwiach ze skrzyżowanymi ramionami.
-Jasmine chce wyjść do tego psychola i z nim porozmawiać - powiedziałam spokojnie, choć wiedziałam, jaka będzie jego reakcja.
-Zapomnij siostrzyczko - uciął ostro - ten koleś właśnie to chce dostać, a jak dostanie, to będzie to oznaczało, że w pewnym sensie wygrał. A w niczym nie wygra, więc nie ma mowy.
-Yghh, czy wy oboje nie rozumiecie, że to jedyne wyjście? Nie zbliżę się do niego, obiecuję. Zostanę za bramą, a wy możecie stać za mną i nie wiem, pilnować mnie. To takie złe?
-Matt.. - powiedziałam, wciąż się wahając - myślę, że ona ma rację..
-I niby jak ja mam się postawić wam dwóm? - spytał zrezygnowany.
Jasmine westchnęła i wstała z kanapy. Wszyscy zeszliśmy na dół i stanęliśmy przed drzwiami wyjściowymi. Chłopak nadal stał na swoim miejscu. Jas nacisnęła klamkę i wyszła na zewnątrz, a on w mgnieniu oka dopadł furtki i wypowiedział jej imię. Ja z Mattem stanęliśmy na schodach, żeby móc mieć na nią oko i przy okazji słyszeć całą ich rozmowę. Miałam tylko nadzieję, że ten psychol nie zrobi niczego głupiego.
-Jasmine, daj mi szansę się wytłumaczyć.. - zaczął, ale blondynka szybko mu przerwała.
-Przestań w końcu mnie nękać, Shane. Mam dość tego, że spokojnie nie mogę wyjść z własnego domu, bo ciągle tu przyłazisz i chcesz nie wiadomo czego! Nic między nami nie ma i nigdy więcej nie będzie, dociera to do ciebie? Nie po tym, co zrobiłeś.
-Kochanie, przecież wiesz, że byłem pijany! Nigdy nie mógłbym cię skrzywdzić!
-Jasne, byłeś pijany! - krzyknęła wściekła - To twoja najczęstsza wymówka, wiesz? Zawsze jak robisz coś głupiego, to nagle byłeś pijany! Wiesz co ci powiem? Mam tego dość. Nie nazywaj mnie kochaniem, bo nim nie jestem. Już nie. Nie chcę cię znać, słyszysz? Wynoś się stąd i po prostu nigdy nie wracaj.
-Jas, proszę cię o jeszcze jedną szansę, to tak wiele?
-Szansę? Ile ich już dostałeś? W całym naszym związku chodziło ci tylko i wyłącznie o jedno i właśnie to pokazałeś! Nie będę człowiekiem, któremu w głowie tylko seks! I wiesz co ci powiem? Brzydzę się tobą. A teraz wynocha stąd, bo jak za 5 minut nie znikniesz, dzwonię na policję i składam skargę o nękanie.
-Jasmine..
-Skończyłam z tobą!
Po tych słowach odwróciła się napięcie i mijając nas bez słowa, po prostu weszła do domu. Shane walnął pięścią o mur. Był rozwścieczony, ale zarazem.. rozżalony? Smutny? Nie chciałam się nad tym rozczulać. Weszłam za przyjaciółką i od razu znalazłam ją w jej pokoju. Płakała. Po prostu leżała w łóżku i tuląc się do poduszki, płakała. Usiadłam obok i ją przytuliłam.
-Jest obrzydliwy - mówiła przez łzy - jest okropny, zły i głupi! I jeszcze ma czelność prosić o drugą szansę..
-Jas, nie płacz - powiedziałam spokojnie - nie jest wart ani jednej twojej łzy.
-Nie rozumiesz, Des - mówiła dalej - on jest zły i chciałabym go nienawidzić, ale.. nie potrafię..
-Zaraz, o czym ty mówisz?
-Ja wciąż coś do niego czuję.. wciąż coś we mnie tkwi.. i nienawidzę za to samej siebie.
-Jasmine..
-Wiem, że mnie skrzywdził.. wiem, że zachował się jak świnia i brzydzę się go.. nie chcę mieć z nim nic wspólnego, ale.. ale wciąż go kocham, Des.. i to tak szybko mi nie minie.
-Kochana, masz dość wrażeń jak na jeden dzień. Jego już nie ma, poszedł sobie. Więc ogarnij się, pomaluj i idziemy coś porobić a jutro wbijamy na imprezę do Shadow Club. Chyba czas zacząć żyć od nowa, nie uważasz? 
Przesłanie moich słów dotarło do niej niemal od razu. Otarła łzy i zniknęła w łazience. Godzinę później już szalałyśmy na zakupach, ciągnąc za sobą Matta, który niechętnie, ale zgodził się nam towarzyszyć. Ani słowem nie wspomniałyśmy o Shanie. To miał być nasz dzień. Wysłałam szybkiego sms'a do Dylana informując go o jutrzejszej imprezie i długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Po niecałej minucie napisał "wchodzę w to! :D". Rodzicami nie musiałam się przejmować. Wiedziałam, że zgodzą się bez żadnego problemu. Wprost nie mogłam się doczekać. 

Następnego dnia już od rana byłam nabuzowana. Wczoraj zaraz po powrocie z zakupów poinformowałam rodziców, że idę na imprezę. Tak jak się spodziewałam, nie mieli nic przeciwko. Oczywiście tata jak zwykle musiał coś wypalić, ale.. do tego idzie przywyknąć.
-Destiny, wiesz, że ci ufam i pozwalam wychodzić, ale.. 
-Tak wiem, mam nie zrobić z ciebie dziadziunia bo wciąż jesteś młody, przystojny, boski, bla bla bla. 
-To też! Ale.. nie pij alkoholu.. zbyt wiele.. w porządku? A przynajmniej udawaj, że jesteś trzeźwa i nie obijaj się po ścianach. 
Wybuchnęłam wtedy śmiechem i poszłam do swojego pokoju. Tak, on potrafił człowieka rozbawić. 
Wzięłam szybki prysznic i poszłam do garderoby, żeby wybrać jakiś strój na imprezę. Nie miałam żadnego pomysłu, w co powinnam się ubrać. Sukienka? Szorty? Legginsy? Spodnie? Miałam zdecydowanie zbyt wiele ciuchów. Ale kto by na to narzekał, prawda? Po dłuższym zastanowieniu w końcu miałam wybrany zestaw, więc wróciłam do pokoju. Dopadła mnie popołudniowa nuda. Pomalowałam paznokcie, przeglądnęłam wszystkie możliwe strony na internecie, słuchałam muzyki, leżałam i robiłam masę innych niepotrzebnych rzeczy, aż w końcu wybiła godzina, kiedy musiałam zacząć się przygotowywać. Wykąpałam się, ułożyłam włosy, zrobiłam makijaż i w samej bieliźnie weszłam do swojego pokoju, żeby ubrać się w TO. Czułam się komfortowo, a zarazem dziewczęco i zgrabnie. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i zeszłam na dół. Ku mojemu zaskoczeniu z kuchni dochodziły czyjeś śmiechy. Poszłam więc tam i przy stole zastałam rodziców, Zayna oraz Natalie śmiejących się z czegoś. Dylan stał obok wyraźnie poirytowany, a gdy mnie zobaczył, odetchnął z ulgą. 
-Udanej zabawy, dzieciaki - powiedział Zayn. 
Wywróciliśmy oczami i wyszliśmy z domu, gdzie czekał samochód z szoferem. Ta rodzicielska ufność i troska. Z Mattem i Jasmine mieliśmy spotkać się pod lokalem. Już czułam ten imprezowy klimat, którego mi brakowało. Pod klubem stała cała masa samochodów, a do wejścia ciągnęła się długa kolejka. Z tym również nie miałam problemu. Miałam czas, by zadzwonić do organizatorów i załatwić wejściówki i loże VIP. Oto przywileje bycia sławnym i bogatym. W oddali dostrzegłam sylwetki przyjaciół. Podziękowałam kierowcy i razem z Dylanem dołączyliśmy do nich. Po krótkim przywitaniu pokazałam ochroniarzowi małą, złotą kartę. Skinął głową z uśmiechem i wpuścił nas bez niczego, ku niezadowoleniu całej reszty czekających. Uśmiechnęłam się z triumfem. Wieczór zaczynał się idealnie. Zajęliśmy swoje miejsca, zamówiliśmy po coli (Matt cola z wódką, oczywiście) i zaczęliśmy rozmawiać. Był to klub dla dorosłych, ale chyba nikt nie zwrócił uwagi, że do dorosłości brakowało nam jeszcze dwóch lat. Nie sprawdzali dowodów i nawet ich nie wymagali. Choć.. może to przez to, że mieliśmy złote bilety? 
Impreza zaczęła się rozkręcać. Zaczęliśmy tańczyć i szaleć. Bawiłam się wręcz idealnie, nie myśląc o niczym innym i Jas chyba też, bo przez cały wieczór na jej twarzy gościł uśmiech. Matt ciągle prosił mnie do tańca, a Dylan zajmował się Jas. Słodko razem wyglądali, choć wiedziałam, że w jego sercu była tylko i wyłącznie Vanessa. Cały Dylan. W pewnym momencie odłączyłam się od przyjaciół i usiadłam przy barze. Musiałam chwilę odpocząć. Po pewnym czasie ktoś usiadł obok, ale nawet się nie odwróciłam. 
-No proszę, kogo my tu mamy.. - usłyszałam znajomy głos i od razu serce szybciej mi zabiło.
Odwróciłam głowę i dostrzegłam uśmiechniętego Louisa, popijającego whisky z lodem. Kogo jak kogo, ale jego się tu nie spodziewałam. Po prostu ścięło mnie z nóg. Nie wiedziałam, jak się zachować.
-Em.. cześć, Louis. Co ty tu robisz? - odezwałam się w końcu.
-Ciebie mógłbym spytać o to samo, Destiny. To nie jest klub dla nastolatków.. 
-Oj tam, pleciesz głupoty - wzruszyłam ramionami, żeby ukryć zdenerwowanie - klub jak każdy inny.
-Powiedziałbym raczej..
-Nie rób za przyzwoitkę - przerwałam mu - nie potrzebuję jej. Wiem, co robię. Po prostu dobrze się bawię i tobie radzę to samo.
-A czy ktoś powiedział, że ja bawię się źle? - zaśmiał się - Okey, skończmy gadanie. Zatańczysz? 
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Na jego minę i wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Czy to sen? Był pijany. I to było widać. Zachowywał się zbyt na luzie, jak na niego. Ale.. w końcu przyszłam się bawić, tak? Uśmiechnęłam się i poszłam z nim na środek. Przetańczyliśmy razem 3 szybkie kawałki. Musiałam przyznać, że tancerzem był niesamowitym i wszystkie nasze kroki były zgrane. Jeszcze z nikim tak dobrze mi się nie tańczyło. Nadszedł czas na wolny kawałek. Myślałam, że mnie puści, ale się myliłam. Przyciągnął mnie do siebie i oplótł mnie w talii, a ja nie protestowałam. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej. CO JA DO CHOLERY ROBIŁAM?! Krzyczałam sama do siebie w głowie. To nie było w porządku. To przyjaciel ojca, starszy o 20 lat. Co ja wyprawiałam? Jednak zaczęłam wyciszać te myśli, bo było mi cholernie dobrze. Czułam na szyi jego ciepły oddech, a po całym ciele przeszły mi dreszcze. Przypomniałam sobie swój sen sprzed kilku dni, gdy byliśmy na wyspie. I wtedy w głowie włączyła mi się czerwona lampka. Nie mogłam przekroczyć tej granicy. Nie mogłam zrobić żadnej głupoty. Piosenka dobiegła końca. Uśmiechnęłam się do Louisa zdenerwowana, przeprosiłam go i poszłam do swojego stolika, gdzie reszta mojej paczki śmiała się w najlepsze. Nikt ani słowem nie skomentował tego, co się stało. Wyłapałam tylko zdziwiony i niedowierzający wzrok Dylana, ale go zignorowałam. Ciągle się trzęsłam. Przez resztę imprezy trzymałam się tylko z nimi, jednak mój wzrok ciągle uciekał w kierunku stolika Louisa siedzącego ze znajomymi. Co do jasnej cholery było grane..? 

___________________________
SIALALA! WRÓCIŁAAAAAM :D 
Taa, na pewno się cieszycie, wiem ^^ tak jak obiecałam. No, okey, może jest już po świętach, ale miałam trochę czasu na dopracowanie, obmyślenie całej fabuły ii oto jestem :D Z nowymi pomysłami, nowymi akcjami itd :D
ALE! przez ten długi czas niezbyt pamiętam, kogo informowałam, więc proszę Was: 
ZOSTAWIAJCIE W KOMENTARZACH WASZE TWITTERY CZY NUMERY GG jeżeli chcecie być informowani i nowych rozdziałach :)
I awwwwww!! Jest Was tu coraz więcej, niezmiernie mnie to cieszy! <3
Mam nadzieję, że komentarzy przybędzie, bo zawsze bardzo miło mi się je czyta :) 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ! <3

Kocham Was, mam nadzieję, że się podobało! Rozdział 7 wkrótce :*